Pokazywanie postów oznaczonych etykietą M-project i inne badania ;). Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą M-project i inne badania ;). Pokaż wszystkie posty

1 października 2010

kochany Ambi

Nie ważcie mi się narzekać na swoich promotorów - Dr M to szczególarz jakich mało:

Ostatnia faza M-project za rok, kiedy po raz trzeci będę sobie przypominać, o co mi właściwie chodziło ;)

2 września 2010

M-project: finisz

Jestem po spotkaniu z promotorem. Jak to zwykle: bardzo niewiele zmian, głównie techniczne a omawiał wszystko ponad godzinę :P To do przeredagowania, tamto do przemyślenia, inne do zmienienia. I na prawie każdej stronie jakieś uwagi. A już miałam nadzieję, że po szóstej poprawce chociaż rozdział wstępny będzie w porządku. Ale nie ;] I już miałam wizję, że najpierw jeden wieczór będę musiała poświęcić na to, żeby po raz kolejny przypomnieć sobie o co w ogóle mi chodzi w tej pracy, a potem kolejne dwa, albo i więcej na poprawki, ale po szybkim przejrzeniu całości okazało się, że faktycznie większość to jakieś proste zmiany, nie wymagające zastanowienia. Może nawet jeden wieczór wystarczy, żeby wreszcie mieć spokój?

Od czterech dni trwają poszukiwania pinu do mojej komórki służbowej, a numer prywatny ma tylko kierownik, więc nikt nie nękał mnie telefonami na urlopie (nie żebym się spodziewała, że ktoś mnie będzie mocno poszukiwał ;) ) a tu nagle przed chwilą dzwonek i pan kierownik na linii. Myśleli, żeby mi oszczędzić przyjazdu (rychłowczas jak już jestem w drodze ;] ), ale niestety na weekend zostaje na budowie tylko cztery osoby i żadnego nadzoru. W związku z czym tym nadzorem mam być ja :P XD Mam nadzieję, że wiąże się z tym przydział samochodu służbowego :P

Od jutra znowu 11-12h na budowie plus poprawki mgra plus kończenie Zlecenia. Szykuje się pracowity miesiąc. aneczka lubi to.

26 marca 2010

czyżby...?

Nie chcę nic mówić, ale... chyba wykończyłam cholerę! :D:D:D
\^o^/\^o^/\^o^/\^o^/\^o^/

No dobra, prawie, bo pewnie będzie trochę poprawek po uwagach promotora no i muszę wnioski sformułować, bo na razie mam je tylko w podpunktach. Ale to dopiero jak sobie całość wydrukuję, bo na monitorze ciężko wszystko ogarnąć.

Anyway, większa część harówy za mną, a jeśli miarą wyższego doświadczenia jest umiejętność napisania 80 stron na temat 150 wyrazów to chyba zasługuję na tego mgra :P

Pracę zadedykuję chyba Eri - za te wszystkie godziny wspólnego kminienia ;) (tylko muszę pomyśleć nad jakąś formą bardziej przystającą do Poważnej Pracy Naukowej ;P ).

22 marca 2010

apdejt

No to chyba jednak jadę. Przez weekend znowu do końca nie było wiadomo, ale przed chwilą mój nowy szefo zadzwonił i w środę finalizujemy całą rzecz. Podpiszę cyrograf, rowerowy pojedzie w poniedziałek po wizę a gdzieś w okolicach świąt przeniosę się 8h do przodu.

***

Zima wreszcie sobie poszła... No, prawie - dziś rano jak szłam na francuski to jednak trochę zmarzłam, ale byłam już w cienkiej kurtce tylko.
I pomyśleć, że jeszcze jak w środę byłam w stolycy to była niemalże zamieć a w piątek stałam sobie na balkonie z poranną kawą i słońce już nie tylko dawało światło, ale i ciepło ^_____^
Uch, zołza jedna przetrzymała nas w tym roku ile się dało.

***

Ruszyłam na nowo z mgrem. Przystopowałam, bo czekałam na mail od promotora, który wreszcie znalazł czas, żeby odpowiedzieć na dręczące mnie pytania dotyczące metod zapisu.
Po uronieniu kilku łez szczęścia i rozpływaniu się przed monitorem nad jak zwykle uroczo uprzejmym listem, rozpoczęłam Wielką Rozkminę z Eri na temat zawiłości zmian fonetycznych języka japońskiego. A po wczorajszej harówce wreszcie przesiadłam się z tabelek na tekst zwarty.
Ech, jeszcze tylko ostatni wysiłek, żeby ponaprawiać omówienie analizy i będę mieć spokój z tym cholerstwem ;P

***

Homeczek obejrzała DW i jest zachwycona ^___^v Tralalala, wreszcie możemy sobie podroolować na gg jak za dawnych czasów i obu nam bardzo dobrze robi ta terapia ^__^ Oczywiście focham się lekko, że zwlekała z obejrzeniem pół roku, no ale wybaczam, z właściwą mi wspaniałomyślnością ;]
Tylko dostaję lekkiej schizofrenii widząc siebie na różnych forach, po czym po chwili orientuję się że to tylko Homek w moim avku ;P

28 lutego 2010

Dublin jesienny ;)

Post sponsorowany przez Baranka, bez którego nie byłoby w ogóle tematu oraz przez Karo, dzięki której mam nową zabaweczkę do zdjęć (co zresztą będzie widać ;)), taką, o której zawsze marzyłam. Dziękuję.

Do Irlandii przybyłam z Krainy Mrozu-Potem-Śniegu, gdzie powszednie były tunele w śniegu i zaczapkowani ludzie. W takich okolicznościach Kraj Wiecznej Jesieni wydał się rajem ;P Jak zwykle, perspektywa sporo zmienia ;)
Choć irlandzką zimę też zaliczyłam. Była zwłaszcza uciążliwa w dzień wylotu, kiedy topiącemu się w czasie rzeczywistym śniegowi i tak udało się sparaliżować lotnisko ;]

Jak zawsze byłam zaskoczona jak długi jest domek, który z zewnątrz wydaje się taki malutki ;P

Tym razem plan obejmował tylko finiszowanie z M-projektem (jak się okazało nie takim "tylko" ;P Ogarnianie choćby własnej magisterki po półrocznej przerwie nie jest łatwe, ale wyszłam na prostą ;)), więc miałam więcej okazji na zwiedzanie okolicy. Możliwość pobawienia się znowu fajnym aparatem czynił je tylko bardziej atrakcyjnym ^^
Moja ulubiona ulica:
Zazwyczaj podziwiam sobie na niej lampy, double-deckery i georgiańskie drzwi a głównie zajmuję się lawirowaniem między ludźmi, ale tym razem zwróciłam uwagę na to, co znajduje się w piwnicach. A tam doprawdy cuda :D Szkoła tańca towarzyskiego, salon bingo, jakieś dziwne stowarzyszenia i inne zaskakujące przybytki:

Tym razem miałam szczęście i trafiłam na jeden słoneczny dzień weekendowy (potem mniej słoneczny, ale przynajmniej bezdeszczowy ;)), więc wybraliśmy się na spacer klifami z Greystones do Bray.
Zobaczyłam więc inne części Dublina, choćby tylko z autobusu ;)
W Bray była zmiana kierowców i jakież było nasze zdumienie, gdy okazało się, że oni bynajmniej nie jeżdżą na jednej linii cały czas. Wyjaśnień jednego kierowcy I w A przesiądziesz się do autobusu 130, pojedziesz do B, o 16 wsiądziesz w 123 i pojedziesz do D. słuchało się jak dobrego kawału XDXDXD Przynajmniej się im nie nudzi ;P
W Greystones całe szczęście kierowca powiedział nam, gdzie mamy wysiąść, bo ja na pewno przegapiłabym rozpoczęcie trasy spacerowej ;] :
Która to trasa nie zaczynała się zbyt zachęcająco ;]
Ale udało nam się w końcu znaleźć odpowiedni szlak XD
I drogę nad morze:
Klif się lekko obsunął, ale kto by tam się przejmował zakazami ;P
Howth podobało mi się bardziej, ale jestem prawie pewna, że jak tylko uda mi się znowu przejść tą trasą w sezonie na wrzosy, będę zachwycona.
Trasa biegnie wzdłuż linii kolejowej, która muszę przyznać, jest całkiem malownicza:
Doczekałam się wreszcie ładnego zdjęcia siebie, nie robionego przeze mnie, więc wrzucam, a co ;]
cdn? ;)

14 listopada 2009

wspomagacze nauki

Mam już temat na doktorat XD
Zbadać, czemu znaków najlepiej uczy mi się przy metalu

a gramatyki przy muzyce średniowiecznej i barokowej ;P

Może nawet dostanę Antynobla? XD

23 września 2009

apdejt

Kończy się młyn wrześniowy pod znakiem pana rzeźbiarza - jego lekcji i japońskiej wersji strony (japoniści, proszę nie krytykować ;P ) a zaczyna młyn październikowy pod znakiem podróży po weselach znajomych i delegacji w stoczni w Świnoujściu...
***
Kończę również tłumaczenie podręcznika do spawania :D Następnie czeka mnie korekta a szefo już każe mi załatwić wysyłkę dwóch kolejnych książek XD
***
Dawno nie było nic o M-project... Magisterka jest już właściwie skończona, w każdym razie została zatwierdzona, zostały mi tylko poprawki w terminologii, lekkie rozszerzenie rozdziału wstępnego, wywalenie tabelek na rzecz tekstu ciągłego (Jednak XD Szefo jest niepocieszony ;] ) i wydumanie wniosków. A potem będzie ją można odstawić na rok na półkę (a mam nadzieje, że na dwa ;P).
***
Nocny wraca!!! \^______^/ Ach, szermierki słowne oraz sarkazm, fangirlizm i inteligencja w najczystszej, skondensowanej postaci. Jak powiedziała Homek: co to jest, żeby takie lotne umysły jak my nie miały miejsca by wyrażać swoja lotność. Amen. Trzeba zachowywać naszą twórczość póki jest czas ;)
Choć teraz nocny będzie raczej poranno-popołudniowy biorąc pod uwagę, że prawie wszystkie jesteśmy obecnie w kieracie ;] (oprócz Homka, który sobie bezwstydnie imprezuje ;] ).
***
Ach, no i najważniejsze w tym momencie :D
Szybko przemknęłam przez 1 sezon Doctora Who i radośnie rozpoczęłam sezon 2. Taaak, stwierdzam teraz z całą mocą, że David Tennant miażdży i umieszczenie go w zaszczytnej, ekskluzywnej kategorii ómieram nie było pomyłką na wyrost ;]
Jestem po 2 sezonie i już rozpaczam, że zostało mi tylko kolejne 2 sezony i raptem 4 speciale w tym roku, a potem Davida zastąpi jakiś młodniaszka, którego najbardziej znana rola to ta w wyciętej scenie z In Bruges ;] ;] ;]

22 czerwca 2009

inżynierskie tabelki

Dziś szef mnie tak zmordował w kieracie, że wróciłam do domu i zaczęłam robić obiad na autopilocie i dopiero sms przypomniał mi, że mam umówione spotkanie na mieście, na które jestem spóźniona już 15 minut.

I niech mi ktoś potem spróbuje powiedzieć, że mam lekką robotę.

A wszystko przez to, że szefowi nie wystarcza ogólny wzór na budowę słowa na początku danej grupy wyrazów. O nie. On musi mieć wszystko przedstawione graficznie, bo inaczej nie zrozumie. No w końcu jest inżynierem. Najlepiej w tabelce, z wyszczególnionym każdym znakiem, co on znaczy i jak się ma do innych (co właśnie było uwzględnione dokładnie w tym wzorze, ale to za mało, trzeba to powtórzyć za każdym razem).
Więc teraz czeka mnie babranie się z pieprzonymi tabelkami, które będą dość skomplikowane powyżej trzech znaków, ale już zapowiedziałam, że będę to robić w pracy. I nie zamierzam przyjmować w tym czasie zwyczajowych pierdół, które może załatwić sam albo ktoś inny.
Ale przyznaję, że pomysł jest dość sensowny i chyba się przyda. Szkoda tylko, że musiałam dokonać tytanicznego wysiłku, żeby zmusić szefa do wysłuchania tak dla odmiany tego, co ja mam do powiedzenia. "Dyskusja" trwała półtora godziny a mogła spokojnie pół. No ale cóż, sponsor ma swoje prawa ;]

17 czerwca 2009

poggaduszki

Przy okazji magisterki prowadzę sporo konsultacji przez neta z całodobowym pogotowiem językoznawczym i pada przy okazji sporo interesujących stwierdzeń, więc uznałam, że warto je tu zarejestrować.
W ogóle zastanawiam się czy nie stworzyć osobnego działu na mądrości wszelakie z gg, jakieś opinie? ;)

Ja: Prefiks -tei oznacza niski stopień natężenia opisywanej cechy lub wielkości odpowiada polskiemu prefiksowi -nisko
Eri: a spoko
Eri: brzmi nieźle
Eri: a kto bedzie sprawdzal czy kazde słowo jakie sie w nim łączy jest cecha czy wielkoscia
Ja: ja wiem kto ;]

Ja: geez, mam juz dosc tej derywacji
Ja: ciekawa jestem czy M tez ;P
Eri: oh, on sie napewno cieszy, jestes jego nową zabawka, która może kierować, podsuwac tropy i sprawdzac postepy :D
Eri: jestes jak tamagochi dla M :P

16 czerwca 2009

nadzorca ;]

Zdałam dziś egzamin z kursu nadzoru prac spawalniczych XD Na +3 i to chyba najgorsza ocena w mojej karierze naukowej, ale i tak niezła, biorąc pod uwagę, że prawie się nie uczyłam a na wykładach zajmowałam się magisterką ;] No i doszłam do wniosku, że pod koniec studiów czas najwyższy odwiesić ambicję na kołek i trochę się wychilloutować ;]
Szef wziął mnie wczoraj do parku w czasie godzin pracy i usystematyzował trochę wiedzę a dziś rano przeczytałam dwa razy potencjalne pytania i odpowiedzi i wystarczyło. I tak odpowiadałam lepiej niż pan inżynier, bo przynajmniej próbowałam kombinować a nie recytować regułki ;]
Najbardziej mi się podoba wykaz godzin, które miałam zaliczyć z zakresu różnych zagadnień. Zakładam, że odbyło się to w czasie tych wykładów. No cóż, połowy z tych rzeczy nie zarejestrowałam i winy nie ponosi tu chyba moja zbyt słaba podzielna uwaga ;]
***
Widziałam dziś ostatni raz Pole. Całkiem przyjemne uczucie.
***
Poprawiam po raz trzeci mój rozdział wstępny -_-" Mam już trochę dość, ale duma i oddanie trzyma mnie przed monitorem. Bo jak to? Mój promotor poświęcił trzy godziny swojego cennego czasu na spotkanie ze mną a ja miałabym tu biadolić? Nigdy!
Mam tylko satysfakcję z tego, że będę opisywać złożenia jak jeszcze nikt tego nie robił. Wszyscy pomijali skomplikowany temat złożeń dwuznakowych, bo tak jest najwygodniej, ale u dra M takie coś nie przejdzie ;] Więc zamiast dwóch klas wprowadził trzy, powymyślał im nazwy a mnie zostaje tylko jakoś je opisać ;P
Musiałam też przebrnąć (z nieocenioną pomocą ren) przez bibilijny niemiecki w gramatyce opisowej klasycznego języka chińskiego z 1881 roku o.O Pan promotor zażyczył sobie odnośniki do tej pozycji i nie było zmiłuj ;D

9 czerwca 2009

rozpływam się

Właśnie dostałam maila od mojego guru zaczynającego się słowami Droga Pani Aniu! a kończącego Pozdrawiam najserdeczniej and it made my day :D

I staram się przekonać samą siebie, że to bynajmniej nie oznacza, że nie napisałam kolejnych bredni w pracy ;]

2 czerwca 2009

brednie językoznawcze

Zajrzałam wreszcie do komentarzy na temat mojego rozdziału wstępnego. Wcześniej się bałam, bo co innego jak doktor M cię łaja z uśmiechem a co innego jak się czyta suchą pisemną krytykę.
I oczywiście padłam na widok zdania ...każde złożenie da się podzielić na pojedyncze znaki-morfemy, chociaż w rzeczywistości nie niosą one ze sobą konkretnego znaczenia.
Ło matko, ło matko, co za bdury -____-"
Doktor M był wyjątkowo łaskawy, bo napisał tylko: e, niosą! morfem musi miec znaczenie - i ma!
Bosche, no oczywiście, że ma, w końcu taka jest definicja, którą przecież znam i nie wiem jak mogłam napisać takie brednie ((((((^_^;)

Aż się boję co pan promotor znajdzie tym razem...

1 czerwca 2009

rodzina przede wszystkim

Pracowałam wczoraj bardzo intensywnie. BARDZO. W jeden dzień stworzyłam praktycznie cały rozdział mojej magisterki. I to całkiem niezły, imo. I byłam z siebie taka dumna. I taka zadowolona dopóki nie dostałam mmsa od rodziny. Ze zdjęciem moich ulubionych czereśni, które właśnie nadają się do jedzenia i za 2 dni ich nie będzie.
~~~TT_______TT~~~
Buuuuu chlip chlip u.u
Odkąd zaczęłam studia nie miałam ich jak jeść, bo zawsze w czasie gdy dojrzewały miałam egzaminy. Ale myślałam, że skoro w tym roku kończę wszystko 4 czerwca to już nic mnie nie powstrzyma.
A tu fail.
ウワァァ-----。゚(゚´Д`゚)゚。-----ン!!!!

Wsparcie rodziny to podstawa sukcesu. Podobno ;]

20 maja 2009

jaram się

Dziś miałam wizję siedzenia nad magisterką w bibliotece a okazało się, że słownik, który jest wprost idealny do mojej pracy mogę sobie wypożyczyć do domu ^___^ I autentycznie siedzę i zachwycam się jego układem, przykładami, sposobem indeksowania i morfemami samodzielnymi.
Ale do mojego doktora M, który zna położenie każdej książki w sensejówce jeszcze mi daleko ;P

Ech, i tak mi się chce prowadzić analizę a muszę się uczyć na egzamin >_< Ale o tym za chwilę.

14 maja 2009

jest mi za dobrze

Nie zasłużyłam sobie na wiele rzeczy w życiu, po prostu mam szczęście i mi się przydarzyły. A już na pewno nie zasłużyłam na możliwość współpracy z najcudowniejszym człowiekiem jakiego znam. a tu proszę, dostałam taką szansę. Nawet po podręcznikowo kretyńskich i niedojrzałych akcjach z mojej strony. Ale po kolei.

W grudniu poszłam do doktora M zapytać czy nie pomógłby mi w mojej magisterce a on się oczywiście zgodził. Tylko jak okazało się tydzień temu, każde z nas zrozumiało to trochę inaczej: ja, że został moim promotorem a on, że po prostu daje mi rady ze zwykłej uprzejmości.
Więc jak tydzień temu zjawiłam się z pierwszym rozdziałem to powstała spora wtopa, bo pan doktor trochę się zdziwił. Okazało się, że jestem odgórnie przypisana do człowieka, który prowadzi seminarium a żeby zmienić promotora muszę złożyć oficjalny wniosek na radzie wydziału. Zaskoczyło mnie to zupełnie, bo w lutym nastąpiły spore odgórne przerzuty studentów między sensejami i nikt nie składał żadnych wniosków ;] A niektórzy chcą się bronić w czerwcu ;]
Doktor powiedział, żebym to załatwiła do następnego piątku, bo wtedy jest rada wydziału. I na odchodnym wziął jeszcze ode mnie ten pierwszy rozdział i pokazał jak zacząć analizę. No złoty człowiek po prostu...
Do zmiany promotora potrzebna mi była zgoda prof H oraz konkretny plan pracy i bibliografia. I wbrew pozorom najtrudniej było o to pierwsze, bo profesor jest poza czasem i przestrzenią i nie pojawia się w Krk nawet w czasie kiedy się zapowie. Więc przez tydzień próbowałam go jakoś namierzyć i wczoraj wreszcie się udało :D Profesor oczywiście się zgodził, bo niby czemu nie, więc pozostało tylko zebranie bibliografii. Plan jako taki mam.
Zebrałam co nieco, ale mało tego było i prawie wszystko po polsku i angielsku. Żadnych teoretycznych opracowań na temat morfologii po japońsku. Poprosiłam więc koleżankę z 3 roku, żeby mi wysłała swoją coby się zorientować, ile mi jeszcze potrzeba. I tu szok: jej bibliografia liczy raptem 14 pozycji O.O Ja do licencjatu musiałam mieć przynajmniej 30. Jednak praca językoznawcza jest fajna: więcej się liczy własna praca badawcza niż cytowanie zdania parunastu innych badaczy. To napawa optymizmem.

Pojawiłam się więc dzisiaj na dyżurze a doktor bez wstępu zaczął mówić o moim rozdziale. Że ma tylko trochę uwag stylistycznych, merytorycznych właściwie nie, zresztą sama sobie poczytam. Poprzewracał wszystkie kartki, wrócił do początku i zaczął wszystko omawiać XD Nie było nawet tak źle jak się obawiałam, ale jak się spodziewałam wyłapał wszystkie najmniejsze bzdury i nieścisłości. A najbardziej podobała mi się uwaga końcowa No w tym ostatnim paragrafie to są same brednie językoznawcze. Tylko on potrafi powiedzieć coś takiego w sympatyczny sposób :D Że nie wspomnę, że owe brednie były przepisane prawie dosłownie z Gramatyki profesora H ;] Ale zgadzam się z opinią M ^^

Potem omówiliśmy sposoby analizy, pan doktor pozachwycał się jednym ze słowników do znaków i zaczął się zbierać na zajęcia. Więc prawie na odchodnym zapytałam czy mogę tę pracę pisać u niego. Tak, tak, już to załatwiłem z profesorem H. *o.O* To po co ja się stresowałam przez cały tydzień, ubolewając nad swoim kretynizmem i ratując się sarkazmem zewnętrznym? Ech, jak wspomniałam, nie zasłużyłam na takiego promotora...

Plan pracy został zatwierdzony i zmodyfikowany, doktor sam zaproponował temat a ja wyszłam z pokoju zmotywowana do dalszego pisania. Ba, powiedziałabym, że zabrałam się z zapałem do poprawiania rozdziału wstępnego. Taki promotor to skarb i ja to wiem i jestem wdzięczna za kolejne szczęście w życiu jakie mnie spotkało.

Tym samym M-project wchodzi w główną fazę ^^v

A cała historia z ostatnich dwóch tygodni czyli cudowanie z tematem i zmianą promotora w maju, na 5 roku jest moim osobistym głupolem nr 1. I wątpię, żeby cokolwiek zdołało to przebić w ciągu najbliższych lat.

7 maja 2009

stage 1, phase 2

6 stron. Kozaczę. Zaraz jadę je oddać i pozostanie mi tylko czekać na wyrok.

Całe szczęście, że oprócz nich oddaję też listę słów, które będę analizować, bo inaczej byłoby biednie.
Musiałam w niej uwzględnić tłumaczenie dosłowne i poprosiłam o pomoc szefa. Sama spędziłabym nad tym kilka, jak nie kilkanaście godzin, nam zeszło ze trzy. Wszystko w ramach godzin pracy :D A jeszcze mój szef był zachwycony, że dowie się dokładniej jak myślą Japończycy i mógłby to robić dłużej XD

A teraz zaległy głupol świąteczny:
Z powodu zawirowań magisterkowych byłam przed długim weekendem całkowicie poza czasem i przestrzenią. Wiedziałam tylko tyle, że do Katowic jadę jutro/pojutrze. I kiedy wyszłam radośnie na przystanek, po drodze planując nabyć wspomagacz do adoracji, okazało się, że wszystkie sklepy są pozamykane, bo *totalne zaskoczenie* jest 1 maja ;]
Pojechałam więc na dworzec i jak ostatni żul krążyłam po okolicy, podążając za znakami z napisem alkohole. Jeden ze sklepów był otwarty, więc poprosiłam o pino nuar. Pan zrobił wielkie oczy, więc wskazałam palcem o tam, pinot noir. Jak to dobrze, że w Polsce człowiek w potrzebie zawsze zdoła kupić procenty, co prawda ledwo zdążyłam na pociąg, ale to uratowało moją psychikę :D

3 maja 2009

różne -emy

Mam 4 strony. Wow.

Za to mam też sporą satysfakcję. Bo wykminiłam co to leksem, grafem, morfem gramatyczny i leksykalny, oraz różnicę między derywacją a kompozycją (bo tak na pierwszy rzut oka 売主 i 株主 się od siebie nie różnią, nie? ;) ) \^o^/
I znowu poczułam się jak przed egzaminami na I i II roku :D

Ech, męczące jest to ważenie każdego słowa, ale taka gimnastyka umysłowa daje mi sporo radości. I całe szczęście, bo ścisła praca językoznawcza będzie jednak dużo bardziej wymagająca niż bajanie literaturoznawcze.

A i tak mimo moich starań i pisania ze zrozumieniem kartki wrócą pewnie pokreślone na czerwono ;]

2 maja 2009

M-project

Magisterka-project rozpoczęty. Nareszcie. I oczywiście nie obyło się bez zawirowań ;P
Jak już pisałam, na obozie porozmawiałam z doktorem z Poznania i poddał mi on dość interesujący pomysł zmiany tematu: ekwiwalencję semantyczną, czyli odpowiedniki międzyjęzykowe a przy okazji może genologię, czyli sposób grupowania danych pojęć.
No wooow, dokładnie tym się zajmuję - bo na przykład pęknięcie po japońsku można powiedzieć na dwa sposoby, ale już w słowie pęknięcie kruche nie ma żadnego z nich tylko zniszczenie. I niby powinno być tak, że mamy do czynienia z językiem technicznym, więc dobór słów będzie ścisły a nie jest. I stwarza to najwięcej problemów przy tłumaczeniu, więc stwierdziłam, że może z tego powstać ciekawa praca. Poczytałam trochę opracowań o teorii przekładu, błędach w tłumaczeniach i ekwiwalencji i przystąpiłam do fazy pierwszej projektu, czyli ostatecznych negocjacji z doktorem M.
A tu fail. Bo doktor M stwierdził, że przy tak wąskiej dziedzinie raczej nie będzie problemu z ekwiwalencją. Zaczęłam podawać przykłady i dał się jakoś przekonać, powiedział jakie książki powinnam przeczytać (oczywiście zupełnie inne niż ja sobie wybrałam >.> ), ale stwierdził, że to raczej problem słowotwórstwa a nie semantyki i żebym przyszła za tydzień z większą ilością przykładów. Ledwo zamknęłam za sobą drzwi, zaczęłam myśleć (taaak, doktor M ma najwyraźniej właściwości inchoatywne jeśli chodzi o moje zdolności umysłowe ;] ) i dumałam tak  przez najbliższych kilka godzin, przeglądnęłam parędziesiąt stron tłumaczeń i doszłam do wniosku, że faktycznie pomyliłam myślowo dwa różne pojęcia. Bo pomijając trudności w przekładzie, jak już się ustali co jest czym to w większośc przypadków nie ma problemu z wyborem odpowiednika. Nie zwlekając, wysłałam doktorowi maila (bo obiecał, że posprawdza mi jeszcze kilka książek w domu - no jeszcze tego brakowało, żeby tracił czas przeze mnie -_-" ), że jestem kretynem, który nie rozróżnia podstawowych terminów językoznawczych a myśli nad studiami doktoranckimi, i że przestaję już cudować i wracam do pierwotnego tematu a za tydzień postaram się przynieść I rozdział.

I tak rozpoczęła się faza druga. Na razie po paru godzinach wytężonej pracy umysłowej mam 2.5 strony. No wymiatam po prostu. Ale mam nadzieję, że jak już przestanę myśleć nad każdym słowem w obawie przed posądzeniem o bycie jeszcze większym idiotą to pójdzie mi szybciej. Chciałabym skończyć większą część do czerwca -_-"


6 kwietnia 2009

bibliografia XD

Buahaha, ale mi dziś szef humor poprawia :D
Właśnie mi powiedział, że rozmawiał już z bibliotekarką AGHu i ona się zajmie wyszukiwaniem dla mnie materiałów do magisterki. On jej oczywiście za to zapłaci, bo przecież ja się nie będę z tym męczyć. No oczywiście, że nie, zgadzam się z nim w zupełności :D
Muszę się tylko zastanowić nad słowami-kluczami ^^v

No i naturalnie mogę sobie używać drukarki biurowej do woli XD

23 stycznia 2009

twist w magisterce XD

Jak już pisałam wcześniej miałam ostatnio referat na moim nowym seminarium. Przez całą niedzielę porządkowałam słówka pod względem pochodzenia i liczby morfemów i wydawało mi się, że połowę roboty mam już zrobioną, bo teraz zostało tylko to poanalizować i opisać.
Ale nie. Prof H jak zwykle zniweczył moje plany ;P

Powiedziałam, że mam zamiar pisać o morfologii rzeczownika, zaczęłam podawać przykłady na każdą z klas (co wydawało mi się dość nudne, ale potem koleżanki powiedziały, że było bardzo ciekawe :D Choć zdaję sobie sprawę, że to z powodu egzotyczności języka a nie tego, że temat jest aż tak zajmujący ;] ) i omawiać niektóre znaki.
I w pewnym momencie profesor mi przerwał i powiedział, że dobrze by było gdybym cofnęła się do okresu Meiji (czyli końca wieku XIX kiedy zaczęły się przemiany i ogólne otwarcie na Zachód) i prześledziła jak powstawało to słownictwo o.O Czyli muszę napisać krótką historię spawalnictwa w Japonii, sprawdzić jak większość rzeczy nazywa się jeszcze po niemiecku a najlepiej holendersku i może portugalsku i dowiedzieć się kto najbardziej wpłynął na rozwój tej dziedziny, bo to się też odzwierciedli w języku. A potem jeszcze dojdą anglicyzmy, które stopniowo wypierały niektóre słowa japońskie. I jak powiedział profesor: Może nawet uda się odkryć jak różnią się sposoby myślenia. No bosko XD I jeszcze mnie dobił na koniec, że proces poszukiwania tych słów jest bardzo żmudny, ale da się dotrzeć do zbioru słownictwa. Taaa... ;]

Dobrze, że na pocieszenie mam współpracę z doktorem M :D Co prawda jeszcze nie wie o zmianach (dowie się jak przyniosę 1 rozdział do poprawy ;P ), ale mam nadzieję, że jest na tyle ambitny, że nie zrezygnuje ;P
A póki co, chodzę
sobie co chwilę radośnie na konsultacje i skrzętnie zbieram jego odręczne notatki :D Kiedyś zrobię sobie z nich galerię. Albo zorganizuję czarny rynek u nas na zakładzie i zacznę je sprzedawać :D Już teraz wszystkie koleżanki mi zazdroszczą tej współpracy, więc niech mają chociaż kartkę z Pismem ;] :D