30 stycznia 2009

Café De Los Maestros

Kolejny znakomity film o muzyce. Podobny w formie do Buena Vista Social Club i trochę mniej do filmów Saury.
Śledzimy drogę powstawania tytułowego koncertu, w którym wzięły udział największe sławy tanga argentyńskiego. I dodam, że wszystkie te sławy mają powyżej 70tki. Kamera towarzyszy muzykom przy komponowaniu, spotkaniach towarzyskich, próbach. Dodatkowo opowiadają oni o latach świetności tanga, czyli latach 40 i 50, największych twórcach oraz o własnej drodze artystycznej. Wszystko to okraszone wspaniałą muzyką oraz sporą ilością nagrań archiwalnych.
Jestem dalej pod wielkim wrażeniem żywiołowości i optymizmu staruszków. W każdej scenie widać wyraźnie, że duchem są wciąż młodzi i entuzjastycznie nastawieni do życia :) Najbardziej podobała mi się opowieść tokarza, który do warsztatu wstawił sobie pianino :D
Polecam wszystkim a szczególnie tym, którym podobała się wspomniana Buena Vista.

Trailer:


I jeszcze jeden, tym razem bardziej widać wigor staruszków ^^

29 stycznia 2009

technofobem być ;]

Włączacie Firefoxa i nie działa wam internet. Co robicie? Pewnie to co ja: sprawdzacie połączenie, czy kabel jest dobrze podpięty, dzwonicie do providera. A mój szef? Włącza IE, bo może tam internet jest :D ;]

A to, że komputer co chwilę się zawiesza i zaczyna mulić przy próbie uruchomienia co najmniej dwóch programów na pewno nie jest winą totalnego burdelu na dysku. O nie. To ktoś próbuje się włamać do komputera ;]

28 stycznia 2009

męki tworzenia

Oglądając ostatnio wyjątkowo kaszaniastą dramę miałam wrażenie, że scenarzysta dostał za zadanie napisanie scenariusza o określonej liczbie słów. Słuchając dialogów wyraźnie widziałam człowieka, który biedzi się nad wymyśleniem jeszcze kilkunastu wersów.
Dokładnie tak jak ja co dwa tygodnie tworząc w strasznych męczarniach wypracowanie. Najpierw dostajemy tekst z gazety a potem mamy napisać cokolwiek na jedną stronę co w jakikolwiek sposób nawiązywałoby do tematu. I wydaje się to takie proste, ale ja nie umiem stworzyć jednostronicowego wypracowania na temat kary śmierci w jakimkolwiek języku ;P No więc siedzę właśnie jak ten nieszczęsny scenarzysta i powtarzam sobie "jeszcze jeden paragraf, jeszcze dwie linijki" ;]
Ech, od zawsze wiedziałam, że choć wybrałam takie studia to jednak jestem po prostu dobrze zamaskowanym ścisłowcem i nie umiem lać wody ;P (Choć czasem to pisanie jest nawet interesujące - przy okazji ostatniego wypracowania o kryzysie w branży samochodowej dowiedziałam się jak są "aktywa trwałe" XD ).

Tylko że moich wypocin musi słuchać kilkanaście osób natomiast niektóre scenariusze nigdy nie powinny powstać ;]

26 stycznia 2009

Matmatah

Kontynuuję słuchanie francuskich zespołów ^^
Dzisiaj prezentuję Matmatah - dość podobny do ostatniego Louise Attaque (last fm rulez ^^ )






I może jeszcze Tarmac, tak przy okazji. Z tego samego wora ;)

24 stycznia 2009

piękno to złooo ;P

Dziś wyjątkowo dwa zrzędy, bo muszę wylać żale jakie mi się nazbierały przez ostatnie dwa dni ;P
1. Zrzęd obuwniczy:
Prawdę powiedział ktoś, że "szpilki" to zemsta facetów nad kobietami. Nie dość, że niewygodne w chodzeniu to jeszcze ile się trzeba namęczyć przy wymienianiu fleków!
Poszłam ostatnio do szewca żeby to zrobił za mnie a pani mi mówi O nie. Raz spróbowałam i sztyft został w środku. Więc kupiłam tylko dwa zapasowe a dziś przez godzinę męczyłam się z wyciąganiem tych $%&^%& fleków. Dobrze, że na mieszkaniu były narzędzia, bo bez kombinerek i śrubokręta się nie obeszło :/
Oczywiście mnie też sztyft został w środku, ale w końcu się udało. Mam nadzieję, że następnym razem będzie już szybciej (bo jeśli nie wiecie to takie fleki się zdzierają po jakichś 5 spacerach, arrrggghhhh >_< ) . 

Ale i tak lubię moje kozaczki a'la Twardowski :D

2. Zrzęd dietetyczny: Człowiek się męczy, żeby utrzymać swoją wagę albo zejść jeszcze niżej a potem co? Idzie do sklepu a tam najciekawsze ciuchy w rozmiarze 40 i wyżej >_<
I co mi z mojego ukochanego 36 jak muszę iść na kompromisy i chodzić w jakichś odpadach? ;P

23 stycznia 2009

twist w magisterce XD

Jak już pisałam wcześniej miałam ostatnio referat na moim nowym seminarium. Przez całą niedzielę porządkowałam słówka pod względem pochodzenia i liczby morfemów i wydawało mi się, że połowę roboty mam już zrobioną, bo teraz zostało tylko to poanalizować i opisać.
Ale nie. Prof H jak zwykle zniweczył moje plany ;P

Powiedziałam, że mam zamiar pisać o morfologii rzeczownika, zaczęłam podawać przykłady na każdą z klas (co wydawało mi się dość nudne, ale potem koleżanki powiedziały, że było bardzo ciekawe :D Choć zdaję sobie sprawę, że to z powodu egzotyczności języka a nie tego, że temat jest aż tak zajmujący ;] ) i omawiać niektóre znaki.
I w pewnym momencie profesor mi przerwał i powiedział, że dobrze by było gdybym cofnęła się do okresu Meiji (czyli końca wieku XIX kiedy zaczęły się przemiany i ogólne otwarcie na Zachód) i prześledziła jak powstawało to słownictwo o.O Czyli muszę napisać krótką historię spawalnictwa w Japonii, sprawdzić jak większość rzeczy nazywa się jeszcze po niemiecku a najlepiej holendersku i może portugalsku i dowiedzieć się kto najbardziej wpłynął na rozwój tej dziedziny, bo to się też odzwierciedli w języku. A potem jeszcze dojdą anglicyzmy, które stopniowo wypierały niektóre słowa japońskie. I jak powiedział profesor: Może nawet uda się odkryć jak różnią się sposoby myślenia. No bosko XD I jeszcze mnie dobił na koniec, że proces poszukiwania tych słów jest bardzo żmudny, ale da się dotrzeć do zbioru słownictwa. Taaa... ;]

Dobrze, że na pocieszenie mam współpracę z doktorem M :D Co prawda jeszcze nie wie o zmianach (dowie się jak przyniosę 1 rozdział do poprawy ;P ), ale mam nadzieję, że jest na tyle ambitny, że nie zrezygnuje ;P
A póki co, chodzę
sobie co chwilę radośnie na konsultacje i skrzętnie zbieram jego odręczne notatki :D Kiedyś zrobię sobie z nich galerię. Albo zorganizuję czarny rynek u nas na zakładzie i zacznę je sprzedawać :D Już teraz wszystkie koleżanki mi zazdroszczą tej współpracy, więc niech mają chociaż kartkę z Pismem ;] :D

22 stycznia 2009

problemy z zaopatrzeniem

Zrzęd czytelniczy:
Chciałabym się dowiedzieć jakimi kryteriami kierują się zaopatrzeniowcy Jagiellonki przy kupowaniu książek. Już po raz kolejny zdumiewa mnie ich niecodzienna logika.
Chciałam sobie poczytać polecany ostatnio przez Marysię Hyperion. Zaglądam na stronę Jagiellonki - są, nawet dwa tomy. Zamówiłam, odebrałam a w domu się zirytowałam, bo okazało się, że mam cały 2 tom i 2 część pierwszego. Oczywiście to, że 1 tom jest niepełny nie było nigdzie zaznaczone. No i w efekcie książki poleżały trochę na półce a dziś je oddaję, bo co mi z nich jak nie mam początku? Będę musiała pójść do biblioteki miejskiej a ciągle jest mi nie po drodze :/

I to nie pierwszy raz jak natrafiam na takie niepełne cykle :/ Jaki jest sens kupowania skoro od początku wiadomo, że nie da się skompletować zestawu?
A w tym samym czasie kupuje się po kilka egzemplarzy książek, które zainteresują może kilkanaście osób.

I od razu zaznaczam, że wiem, że mogłabym je sobie po prostu kupić a nie malkontencić, ale najzwyczajniej w świecie nie mam już miejsca na kolejne ;P

21 stycznia 2009

Human Tetris w Polsce :D

Ach, nasza telewizja wreszcie zaczyna spełniać swoją misję i pokaże największy japoński wynalazek tuż po winie śliwkowym XD

click!

Dużo bardziej wolę to niż 25 edycję tańca na wodzie ;]

20 stycznia 2009

własności internetu

Ostatnio w pracy jestem na bezneciu i zauważyłam pewną prawidłowość: internet zakrzywia czas :D Chyba każdy z nas zna to uczucie kiedy siada do komputera, wchodzi w Sieć i nagle jest dwie godziny później ;] No nie da się tego inaczej wytłumaczyć jak nadprzyrodzonymi właściwościami Internetu ;P
Bo nie chodzi o to, że w pracy jest tyle do roboty, że się ciągnie. Dziś na przykład zajmowałam się tagowaniem muzyki :D A i tak czas płynął jak zwykle. Ale jak tylko siadłam na chwilę znaleźć coś w wikipedii to przyspieszył ze trzy razy XD

Teraz tylko pozostaje odnaleźć metodę jak odwrócić działanie i umożliwić sobie podróże w przeszłość :D ;P

18 stycznia 2009

tajemnica językoznawcza

Czytam sobie właśnie "Gramatykę opisową japońskiego", bo jutro mam referat na seminarium i muszę sobie przypomnieć teoretyczne podstawy morfologii rzeczownika oraz przyswoić choć trochę naukowego języka prof. H i wyjątkowo raduje mnie fakt, że na przykład takie zdanie: ...pod względem składniowym rzeczownikami są także nominalne formy przymiotnika predykatywnego oraz czasownika, a także peryfrastyczne konstrukcje nominalne z defektywnymi rzeczownikami - substantywizatorami, takimi jak koto, no, toki i in. rozumiem bez większego problemu =^.^= Ba, nawet mnie to interesuje i z każdą stroną wciągam się coraz bardziej w zawiły opis systemu językowego ^__^

A pamiętam jeszcze czasy, kiedy musiałam przeczytać 700 stron gramatyki w 3 dni i kminiłyśmy z Eri intensywnie jak tu rozwikłać zagadnienia na egzamin. Nie były to najprzyjemniejsze dni mojego życia ;]
A teraz nawet sama z siebie zaczynam sobie dumać na czym to polegała dystrybucja komplementarna fonemów :D

I zastanawia mnie tylko, jak to się stało, że po tych 3 latach nagle to wszystko rozumiem...? Przecież od pamiętnego egzaminu właściwie nie zajmowałam się językoznawstwem... Ot, zagadka ^^

17 stycznia 2009

Repo! The genetic opera

Notkę dedykuję barankowi - niestrudzonemu Odkrywcy Nieznanego, Niezbadanego i Niepojętego ;)
Dziś o Repo! The genetic opera, czyli o czymś w rodzaju połączenia Sweeney Todd'a z Łowcą androidów i Rodziną Addamsów (mnie jeszcze kojarzyło się z anime Alita Gunm Battle Angel).

W niezbyt dalekiej przyszłości władzę nad światem przejmuje korporacja zajmująca się przeszczepami genetycznie czystych organów. Jeśli ktoś nie może za nie zapłacić, wysyła (firma) siepacza Repo, który zajmuje się ich odzyskaniem.

Trailer dość dobrze oddaje klimat filmu ^^
 

Mamy oto połączenie rocka i opery - stroje i scenografia przywodzą na myśl gotyckie Castle Party, ale wszystkie dialogi są wyśpiewywane. W mniej lub bardziej rockowym czy operowym stylu ;] Ciężko było było wyodrębnić jakąś wyraźniejszą linię melodyczną a już o zanuceniu motywu nie ma mowy ;] 
Do tego jak to zwykle - dekadencja, pęd ku władzy, panienki w kusych strojach a w tym wszystkim bezbronna dzieweczka z chorobą krwi :D I jej nadopiekuńczy tatuś z niezbyt popularną profesją ;]





Fabuła nie powala ani specjalnie nie zaskakuje, ale forma jest dość interesująca (filmy ze wstawkami komiksowymi zawsze mają u mnie kilka punktów więcej a tutaj pasują one znakomicie). Nie polecam jakoś szczególnie, ale mnie film się podobał i fanom wszelakich postmodernistycznych eksperymentów i dziwactw również powinien przypaść do gustu ;)

15 stycznia 2009

musisz go mieć XD

Właśnie natknęłam się na zestawienie pod wielce intrygującym tytułem Must have males XD (2 część) Ech, zazdroszczę Koreankom... Nawet nie samego zestawienia i fantazji onomastycznej, ale materiału XD (Choć wyraźnie widać, że niektórzy panowie mają spore wpływy, bo inaczej by się tam nie znaleźli ;] ). A u nas? Posucha. Jak by takie coś zorganizować to pewnie I miejsce zająłby któryś Mroczek ;]

Jakie to szczęście, że w dobie internetu można się poratować Dobrami z importu :D

13 stycznia 2009

twarogowy dramat

Zrzęd spożywczy:
Pamiętacie te czasy, kiedy dało się otworzyć serek/jogurt/śmietanę jednym ruchem tak, że wieczko odchodziło całe? A teraz? Cieniutka-za to zapewne environmental friendly-metalowa folijka, z którą trzeba się bawić i odrywać w paru miejscach bo zaraz się drze :/
I jak tu celebrować poranne śniadanie kiedy producenci nabiału tak podstępnie sabotują biednego konsumenta?

12 stycznia 2009

Kącik malkontenta

Doszłyśmy ostatnio z Homkiem do wniosku, że narzekanie to główna siła napędowa naszego narodu a loże szyderców to instytucje niezbędne do życia i poprawnego funkcjonowania ^^ I związku z tym zakładam nowy dział :D Myślę, że będzie się intensywnie rozwijał ;] ;P
Niech żyje zewnętrzny i wewnętrzny sarkazm! ;D

Zrzęd translatorski:
Na stronie 138 "Śmierci z wyboru w Japonii" czytamy: Pewien japoński tekst z X wieku, Antécédents de la fondation des pratiques du monastère du Pie de Diament ("Przyczyny powstania i praktyk klasztoru Diamentowej Góry"), opowiada historię góry Kōya...

No ja przepraszam, co mnie, Polaka, obchodzi jak japoński tekst nazywa się po francusku? No żeby jeszcze ten francuski był Xwieczny ;P Ale też jest współczesnym tłumaczeniem. Dlaczego nie zostawić samego tytułu polskiego, ewentualnie dotrzeć do oryginału? :/

10 stycznia 2009

wielki brat patrzy VI

1000 igieł japońska przysięga
co to znaczy zzz
mój szef nie rejestruje ludzi
kiedy wywieszone listy stypendium uj - buahaha, oto jest magiczne pytanie :D
instrukcja zakładania butow narciarskich - no to mnie rozwaliło ;] ;] ;]
zjawiskowa talia - Homciu, musisz opatentować to hasło, jak już je ludzie guglują to znaczy, że robi się znane ;P
zdjęcia z męskiej przebieralni
uu to głupie co ?
tatuaz bad guy chinski - oj, szykuje się pewnie kolejny "orientalny" tatuaż ;]

2 stycznia 2009

Dobry film wczoraj widziałam...

Ostatnio udało mi się trafić na naprawdę dobre filmy :) Polecam, jak dla mnie każdy jeden to pozycja obowiązkowa.

Into the wild (Wszystko za życie)
Utalentowany absolwent koledżu postanawia zerwać ze swoim dotychczasowym życiem. Rezygnuje z robienia kariery i bez grosza przy duszy udaje się na łono przyrody. Po drodze zmierzy się z siłami natury, spotka wielu ciekawych zwykłych ludzi oraz odkryje sens życia ;)
Film jest dość długi jak na standardy amerykańskie, bo trwa 2.20, ale w ogóle mi się nie nudził. Tak naprawdę niewiele się w nim dzieje, widzimy głównego bohatera, który przemierza kolejne pustkowia lub rozmawia z napotkanymi ludźmi, a ogląda się znakomicie. Nigdy nie sądziłam, że Amerykanie będą w stanie zrobić tego typu film, który mi się spodoba ;P

Le Scaphandre Et Le Papillon (Motyl i skafander)
Film jest oparty na prawdziwej historii Jean-Dominique'a Bauby, redaktora naczelnego Elle, który w wyniku udaru został całkowicie sparaliżowany i mógł się porozumiewać wyłącznie za pomocą lewego oka.
Największe wrażenie robi w filmie sposób kręcenia z perspektywy chorego. Wszelkie nagrody dla Janusza Kamińskiego są w pełni zasłużone. Już dawno nie widziałam tak sugestywnej pracy kamery, człowiek całkowicie zapomina, że to tylko film i wczuwa się całkowicie w sytuację sparaliżowanego.
Ogromną zaletą było dla mnie to, że film jest pozbawiony sentymentalizmu, co jest sporym osiągnięciem przy takiej tematyce. Bauby nieustannie komentuje otaczający go świat i swoją sytuację w złośliwy i sarkastyczny sposób, nie użala się nad sobą i nikt nie próbuje udawać, że oto, ach, bohater tak dzielnie radzi sobie w tak tragicznej sytuacji.
Do tego odrobina magii i mamy francuskie kino w najlepszym wydaniu.

Angelus
Pozycja obowiązkowa dla tych, którzy lubią filmy Kolskiego. Tutaj również mamy przepiękny polski realizm magiczny, kadry, które wyglądają jak obrazy i bardzo ciekawą historię.
Film jest oparty na wydarzeniach autentycznych: opowiada historię gminy okultystycznej w Janowie pod Katowicami. Pewnego dnia mistrz gminy na łożu śmierci wieści koniec świata i trzy znaki, które będą go zwiastować. A niedługo potem nadchodzi II wojna światowa a po niej komunizm. Mieszkańcy gminy robią wszystko, żeby nie dopuścić, żeby promień z Saturna uderzył w Ziemię.

Akcja dzieje się w małym miasteczku, w którym obok siebie żyją anioły przechadzające się po hałdach, święta Barbara i zwykli-niezwykli górnicy, którzy w nietypowy sposób postrzegają świat.
No i wszyscy mówią po śląsku ;)

Piękny, liryczny film. Bardzo żałuję, że reżyser Lech Majewski przyjeżdża do Polski z USA tylko raz na czas.