Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dramowo/serialowo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dramowo/serialowo. Pokaż wszystkie posty

19 października 2010

no kto by pomyślał

Wystarczy porządna drama i nawet najnudniejszy okres reform Meiji staje się interesujący. No i kolejny świetny motyw przewodni - zaczyna się robić ciasno w pierwszej dziesiątce, jest w niej już pewnie z 15 utworów :P


Na deser, przezabawny szkocki skecz ^^ Tak w oczekiwaniu na kolejny odcinek Tennanta - uch, nie cierpię oglądać nowych seriali :P FREEDOM!

7 października 2010

O.O

Zacznę trochę nie z tej strony, ale właśnie zobaczyłam 1.3MB/s transferu po raz pierwszy w życiu i koniecznie chciałam się tym podzielić :P:P:P
Powyższa cyferka pokazała się z okazji zdobywania nowej japońskiej dramy. Podczas wczorajszej wizyty w księgarni (dalej szukam book offa :( ) w oczy wpadł mi plakat:
Gyaaaa!!! Sensej w kimonie *_______* Już zaraz w moich łapkach, sesese. I może nawet przeboleję, że drama jest o przemianach w okresie Meiji i ma aż 48 epów :P

A gdzieś w najbliższym czasie nowa drama na podstawie mojego ulubionego scenarzysty (tego od Galileo). Ach, szykuje się doobry sezon.

15 września 2010

Queen Seon Duk

Podłapałam klimat i wróciłam do dram koreańskich ^^
Kolejna całkiem fajna kostiumowa opowieść, tyle że rozwleczona aż na 62 epy :/ No ale po prostu szybciej przewijam ;]
Za to ost jak zwykle świetny.


17 sierpnia 2010

kochane BBC

Jedno słowo: Sherlock

I znowu jest po co żyć ;)

28 września 2009

Doctor Who

Ach, wyborny serial! Naprawdę rewelacyjny ^^
Już dawno nie widziałam tak pomysłowej produkcji. A przy tym zdecydowanie da się wyczuć, że nie jest to serial amerykański tylko coś innego - bardzo mi się podobała taka odmiana.

Ciut wprowadzenia: jest to najdłużej trwający serial sci-fi. Pierwszy sezon powstał w 1963 a do roku 1989 nakręcono 26 sezonów. Potem nastąpiła krótka reaktywacja w postaci filmu w 1996 roku i w końcu zupełnie nowe sezony od 2005 roku. I o nich właśnie będzie ta notka ^^

Tytułowy Doktor to Władca Czasu, ostatni przedstawiciel tego gatunku, podróżujący w czasie i przestrzeni w swoim statku kosmicznym TARDIS, który ma postać niebieskiej budki policyjnej z lat 60. XD
Statek w założeniu miał się dostosowywać kształtem do otoczenia, ale już w pierwszym odcinku coś się w mechanizmie zepsuło i kształt już się nie zmienił :D Władcy Czasu byli potężną, najbardziej zaawansowaną technicznie rasą we wszechświecie, więc mimo że TARDIS z zewnątrz wygląda na małą budkę w środku jest ogromny :D Podobną właściwość mają kieszenie Doktora mieszczące wszystkie potrzebne bajery ;)
Twórcy nowych serii stanęli przed nielada wyzwaniem, ponieważ musieli się zmierzyć z legendą - Doctor Who to na Wyspach przedmiot kultu ;) Jeśli o mnie chodzi to wywiązali się z zadania świetnie - serial jest zabawny, ciekawy i zaskakujący.
Twórcy nie odcięli się od wcześniejszych serii a wręcz odwrotnie - czerpią z nich całymi garściami: inspiracje widać zwłaszcza we wszelakiej maszynerii - najczęściej są to jakieś rury od odkurzacza, kable, wajchy i wielkie guziki, żeby było je dobrze widać na małym czarno-białym telewizorze :D
Podobnie jest z wrogami - ci najważniejsi są znani z wcześniejszych serii, więc zachowano ich toporność ruchów i kiczowatość charakteryzacji. Boskie :D
Dużym atutem serialu są również niebanalne pomysły :D Najczęściej mocno zwariowane XD Doktor przemocy nie lubi i najczęściej walczy ze Złem przy pomocy niekonwencjonalnych metod ;D Ogólnie w serialu jest masa absurdalnego brytyjskiego humoru - ja byłam tym absolutnie zachwycona ^______^
Większość problemów technicznych da się rozwiązać przy pomocy śrubokręta dźwiękowego, czyli takiego dinksa z niezliczoną ilością ustawień, który świeci na niebiesko, wydaje dźwięk i hop, drzwi są otwierane lub zamykane, łańcuchy i liny pękają, komputery i bankomaty robią co chcemy itd. Taki klucz, piła, lutownica, wykrywacz metalu, nóż i inne narzędzia w jednym :D Wygodna rzecz, czyż nie? :D
No ale sam sprzęt nie wystarczy - doktor jest dodatkowo geniuszem we wszystkim, co związane z techniką, mechaniką, fizyką kwantową, siódmym wymiarem itd. Od razu wie, do czego służy dany kabelek, rura, metalowa płytka czy przycisk, niezależnie na jakim statku wyląduje :D
Bardzo podobał mi się też jeden z odcinków, w którym Doktor spotkał swoje wcześniejsze wcielenie :D (Piąte bodajże, które zagrał ten sam aktor co w latach 70. ^^). Rewelacja. Już od dawna mówię, że bardzo chciałabym takie coś zobaczyć w serialu amerykańskim: na przykład Housa, który przychodzi leczyć Desperate Housewife albo Hiro Nakamurę teleportującego się na wyspę Lostów ;]
Wnętrze TARDIS też zostało trochę podrasowane, ale dalej wypada mocno oldskulowo przy choćby Enterprise z tego roku ;)

Ponieważ serial trwał tak długo trzeba było wymyślić jakieś wyjaśnienie na zmienianie się aktorów, bo nie chciano iść na łatwiznę jak przy Bondzie ;] I dlatego Doktor, kiedy znajduje się w stanie bliskim śmierci, zaczyna się regenerować - wymienia wszystkie komórki swojego ciała, zostając i nie zostając sobą. Jego wiedza i wspomnienia bowiem zostają, natomiast zmienia się jego wygląd i charakter. I tak w pierwszych sezonach był zrzędliwym staruszkiem by potem ewoluować w młodsze, bardziej zabawne wcielenia ^^ Obecnie ma 903 lata ;) I prawie zawsze podróżuje z towarzyszką, niekiedy towarzyszem.

No ale sama fabuła nie wystarczy - w serialu opartym na jednym głównym bohaterze, najbardziej istotny jest dobry aktor, który popchnie całość do przodu.
I tu dochodzimy do punktu głównego notki ;P Sezon pierwszy pomijam, bo był porządny, ale dopiero sezon drugi stał się przebojem, także na Wyspach, za sprawą Davida Tennanta, który jest obecnie uznawany za najlepszego Doktora i nie wiadomo, czy ktokolwiek będzie w stanie mu dorównać ;]
Ja osobiście mam wątpliwości ;]

Na początek, dla przypomnienia, garderoba (przeżyjmy jeszcze raz tę piękną talię, nie zaszkodzi ;P): mój ulubiony brązowy garnitur oraz drugi, niebieski:
Oraz model galowy: smoking i conversy wyjściowe, w poważnym, czarnym kolorze :D

Pomijając zalety zewnętrzne, David jest rewelacyjnym aktorem o przebogatej mimice. Rewelacyjnie wypada zarówno w scenach komediowych:
gdy wyjaśnia w sposób wysoce skomplikowany działanie urządzeń albo napotyka na jakiś fenomen naukowy ^^
ma również niesamowity czar *o*
ale potrafi też genialnie zagrać sceny poważne i wzruszające:
A do tej wspaniałej gry aktorskiej dochodzą również rewelacyjne dialogi. Doktor jest nadprzeciętnie inteligentny, złośliwy, pomysłowy i przez większość czasu mega pozytywnie zakręcony. Zagranie takiego wulkanu szczęśliwości tak, żeby nie przesadzić i nie irytować widza to naprawdę sztuka. Ach, no po prostu ideał a nie serial ;P

I jego jedyną wadą jest to, że David w tym sezonie zaczął grać więcej w teatrze (Hamleta!) i nie ma czasu na serial. W związku z czym w tym roku zamiast kilkunastu odcinków pojawi się tylko 4 speciale a następnie dziesiąte wcielenie Doktora umrze :( :( :( :( :( :( Lekkim pocieszeniem jest to, że od ostatniego speciala zaczęli Doktora nareszcie wypuszczać w HD. No doprawdy, oglądanie Davida w podłej jakości to była zbrodnia, mam nadzieję, że BBC szybko się poprawi i wyda 2, 3 i 4 sezon na BlueRayu ;]

Polecam serial z całego serca, gdyby nie to, że muszę się wreszcie zabrać za naukę, urządziłabym sobie natychmiastową powtórkę ;P

Jak powtarza co i rusz Doktor, BRILLIANT! Howgh.

26 lutego 2009

Big Bang theory

Zgodnie z założeniem nadrabiam zaległości filmowo-serialowe i chciałam polecić jeden z najlepszych seriali ostatnich lat. BBT to seria 20minutowych odcinków o grupie doktorów fizyki teoretycznej czyli nerdów uwielbiających komiksy, uzywających masy naukowych słów i nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie (w różnym stopniu).
[ Czy ja już mówiłam, że wyjątkowo podoba mi się tendencja do czynienia głównymi bohaterami seriali osobników totalnie aspołecznych? :D ]
Ale do rzeczy: serial jest inteligentny, zabawny i z odcinka na odcinek coraz lepszy. Na razie ma tylko dwa sezony po parenaście odcinków, więc nie ma za dużo do nadrabiania. 

Zobaczcie koniecznie. Kilka dialogów na zachętę:

Leonard: We need to widen our circle.
Sheldon: I have a very wide circle. I have 212 friends on MySpace.
Leonard: Yes, and you've never met one of them.
Sheldon: That's the beauty of it.

Penny: I'm a Sagittarius which probably tells you way more than you need to know...
Sheldon:Yes... it tells us that you participate in the mass cultural delusion that the sun's apparent position relevant to arbitrarily defined constellations at the time of your birth somehow affects your personality.

Penny: Sorry, Sheldon. Do you have a second?
Sheldon: A second what? Pair of underwear?

Harold: Oh, boy. I was afraid of this. These instructions are a pictographic representation of the least imaginative way to assemble these components. This, right here is why Sweden has no space program.

Sheldon: Leonard is upstairs right now with my archenemy.
Penny: Your archenemy?
Sheldon: Yes: the Dr. Doom to my Mr. Fantastic, the Dr. Octopus to my Spiderman, the Dr. Sivana to my Captain Marvel...
Penny: OK, I get it, I get it...
Sheldon: You know, it's amazing how many supervillains have advanced degrees. Graduate schools should do a better job of screening those people out.

Sheldon: I'm sorry, but I'm not going to watch the Clone Wars TV series until I've seen the Clone Wars movie. I prefer to let George Lucas disappoint me in the order he intended.


I mój ulubiony fragment z prezentem świątecznym XD [dla niezorientowanych: Leonard Nimoy to aktor grający Spocka w początkowych seriach Star Treka ]

17 października 2008

Firefly

Sezon serialowy się zaczął, ale dla mnie jest dalej raczej ogórkowy :/
Na 5 sezon Desperatek raczej nie mam ochoty, Ugly Betty też się zepsuła, tylko House trzyma równy wysoki poziom, ale zrobił się strasznie smutny :( Mam nadzieję, że to szybko minie. Lost się jeszcze nie zaczął, Dexter jest wtórny a wątki w Heroes wydają się jakoś niepozbierane, nieprzemyślane i ten Nathan ze swoim Bogiem... Grey's anatomy jest jeszcze ok, ale on akurat nigdy nie był wybitnie ambitny: ot, w sam raz do kotleta.

I w takim momencie wpadł w moje ręce Firefly.
Serial, od początku bojkotowany przez telewizję Fox: wstrzymywanie budżetu, ingerowanie w scenariusz, nieregularne emisje o późnej porze, był klapą dopóki nie ukazał się na dvd. Wtedy zyskał ogromną rzeszę fanów i miano jednego z najlepszych seriali sci-fi. Ja też dołączam do zachwytów: odkąd zobaczyłam Cowboy Bebop nie sądziłam, że kiedykolwiek uda się zrealizować tak rewelacyjne połączenie podróży kosmicznych z westernem. Firefly się udało ^___^ I do tego, podobnie jak CB, ma znakomitą muzykę.

Serial opowiada historię załogi statku Serenity, zajmującej się rozmaitymi zleceniami. Zazwyczaj nielegalnymi ;] To w większości outsiderzy, którzy nie mogą się wpasować w powojenny ład i świat rządzony przez totalitarny Sojusz. Wszyscy noszą się po westernowemu: kolty u pasa, skórzane spodnie, kapelusze ^^ Mamy pastora, byłego żołnierza, piękną kurtyzanę, genialnego lekarza, młodziutką dziewczynę mechanika (hihi, czyżby ukłon w stronę CB? Uwielbiałam Eda i jego dokooo desukaaaaa^^?) - istny tygiel.
A propos tygla, bohaterowie raz na jakiś czas wtrącali przekleństwa w jakimś dziwnym języku. Myślałam, że to coś wymyślonego, podobnie jak w SW. Dopóki ktoś nie powiedział xie xie* na przyjęciu *rotfl* - Hamerykanie nie powinni mówić w jakimkolwiek innym języku niż amerykański ;]
* "dziękuję" po chińsku

Dla mnie podstawową zaletą jest to, że serial skupia się raczej na bohaterach a nie na ich przygodach. Mamy tu bardzo ciekawą, przemyślaną i dobrze zarysowaną galerię postaci. Do tego świetne dialogi: inteligentne, z dużą dawką humoru i ironii. Oraz całkiem interesującą fabułę.

Gorąco polecam, tym bardziej, że Firefly to tylko jeden krótki sezon ;) [który kończy się raczej raptownie, bardzo żałuję, że nie będzie dalszego ciągu, bo raczej się na to nie zanosi. Ale jest jeszcze film pełnometrażowy :D ]

5 lipca 2008

Hugh Laurie

Miałam dołączyć zachwyty nad HL do wczorajszego posta, ale po pierwsze stwierdziłam, że zasługuje na osobny a po drugie musiałam wcześniej kończyć zabawę, bo szef zarządził dziś pobudkę o 7 T_T

Ale do rzeczy:
Jest taki odcinek, w którym House udaje brytyjskiego lekarza i mówi z angielskim akcentem. Jak go usłyszałam, byłam pełna podziwu, że amerykański aktor tak dobrze udaje O.O Aż pewnego nudnego dnia w pracy zaczęłam przeglądać tubisie i znalazłam jakieś nagranie z rozdania nagród, w którym HL mówił po brytyjsku. I to jak! Taką ładną angielszczyzną wykształciucha O.O Sprawdziłam go w wiki no i okazało się, że to nic dziwnego skoro urodził się w Oxfordzie ;P
Teraz to już naprawdę byłam pod wrażeniem: nie dość, że musi grać to jeszcze cały czas pamiętać przy okazji o odpowiednim akcencie i modulacji głosu. Czapki z głów, panie Laurie.
Całe szczęście światek filmowy też go docenił i za rolę House'a dwa razy z rzędu dostał Złoty Glob (a nieczęsto się to zdarza) i parę innych nagród.

Ale najfajniejsza jest historia o tym, w jaki sposób dostał tę rolę. Był wtedy w Afryce i kręcił sceny do jakiegoś filmu. Faksem dostał trzy kartki scenariusza i bardzo spodobała mu się postać Housa. Tylko że wtedy serial miał inną roboczą wersję i nie wiedział, że to właśnie on ma być postacią pierwszoplanową, myślał, że będzie nią doktor Wilson. HL nagrał kasetę w swojej łazience, bo tam było najjaśniej i wysłał ją przepraszając za swój wygląd, ale był bardzo zmęczony po całym dniu nagraniowym i nie mógł się doprowadzić do porządku.
Tu jest to nagranie:

Reżyser, kiedy zobaczył nagranie, stwierdził, że to idealny kandydat na House'a i całe szczęście, że znalazł się amerykański aktor, bo miał już dość castingowania zagranicznych XD (Uf, jak to miło, że nie tylko ja się dałam nabrać ;P ).

Znalazłam fajny wywiad z aktorami. Tu jest część z HL opowiadającym właśnie o tym castingu, ale polecam zobaczyć całość, bo można się dowiedzieć wielu ciekawostek ;)


Oprócz tego, jak widać w serialu, HL gra też na fortepianie i gitarze. No i ładnie śpiewa^^ To już pierwszy krok, żeby powędrować do kategorii "ómieram", ale ponieważ podoba mi się tylko jako House znajdzie się raczej w "szanuję i podziwiam" ;)

Ale przynajmniej zachęcił mnie do obejrzenia wreszcie Czarnej Żmii, która kurzy się na półce od kilku lat :)

4 lipca 2008

Bros before hos, man

Skończyłam 4 sezony House'a ^^ Czy ja coś mówiłam, że ten serial nie wciąga? Wciąga i to jak... 82 odcinki zobaczyłam w niecały tydzień, niejednokrotnie doczekując świtu i nie dosypiając ;]
Doktor House ląduje w mojej pierwszej trójce ulubionych bohaterów, obok Księcia i senseja. Bosch, dawno już nie spotkałam kogoś kto miałby poczucie humoru, które tak by do mnie trafiało. Uwielbiam Houseismy. Zrobiłam nawet zestawienie swoich ulubionych, ale tubisie są wredne i wstrętne i powiedziały mu "nie". Ale paru innym osobom udało się przemycić mądrości doktora, więc możecie sobie pooglądać.
To jest jedno z moich ulubionych ^____^ To chyba przez jasia-komentatora rzeczywistości i jego słynną zupę ;] ;] ;]


A tu dwa zestawienia (resztę można znaleźć z boku ;)):



Wydaje mi się też, że z kolejnymi sezonami doktor zaczyna się coraz więcej uśmiechać. Nie powiem, bardzo się z tego cieszę *o*
Ufufu ^^ No i kto by pomyslał, że będę sobie wzdychać do prawdziwego faceta ;P

Tylko nie podoba mi się zakończenie 4 sezonu - mam podejrzenie, że House zacznie się załamywać. Oby moje obawy się nie sprawdziły - ja kocham Housa-jerka, nie chcę żeby miał więcej problemów niż do tej pory *pliiiiiz*.

27 czerwca 2008

soulmate ^^ housomania

Po 6 odcinku mało brakowało a skończyłabym oglądać - taki typ serialu może mógłby mnie wciągnąć 10 lat temu, ale nie teraz. Nie dość, że w każdym odcinku mamy osobną historię, co już obniża poziom zainteresowania o połowę, to jeszcze wszystko skupia się na medycynie. Na relacje międzyludzkie zostaje niewiele miejsca.
Całe szczęście skonsultowałam się z moim housowym guru, które powiedziało, że przecież wystarczy się skupić na samej osobie doktora ;] I to była doskonała strategia - oglądam odcinki szybciej, ale za to skupiam się bardziej zwłaszcza na epizodach z pacjentami - one są po prostu chou-genialne. Chou-chou-genialne XD
I ja tam się wcale nie dziwię doktor Cameron ;P

Natomiast ciekawi mnie inna kwestia - jak osobę doktora odbierają osoby bardziej wrażliwe... Bo mnie te wszystkie jego docinki bardzo bawią (i tylko żałuję, że English disabled nie mogą się nimi nacieszyć, bo polscy literkowcy psują te najlepsze, albo raczej ich nie rozumieją :/ ), ale ja jestem zimnym, psychotycznym egoistą ogarniętym znieczulicą ;] Zastanawiam się czy można Housa na przykład znienawidzić za jego zachowanie...?
Osobiście uwielbiam jego nastawienie a to mnie rozwaliło XD

OMO! Jaki cudowny sarkazm ;] Oh, I know this one *rotfl*

Zdecydowanie będę kontynuować oglądanie - bardzo jestem ciekawa jakie jeszcze złote myśli doktora usłyszę ;]

edit: Ojej, ma też katar sienny! :D Definitely soulmate XD

24 czerwca 2008

Housomania?

Serialowy sezon ogórkowy w pełni: na kolejne odcinki amerykańskich serialów przyjdzie poczekać do września albo i dalej, literki do Iljimae dalej utknęły na 4 odcinku, a innych dobrych dram na horyzoncie nie widać, więc stwierdziłam, że zobaczę jak to jest z tym doktorem Housem, którym się tak wszyscy zachwycają ^^

Jestem po 5 odcinkach i nie czuję się powalona. Bez większych problemów wyłączyłam sobie serial i jakoś mnie nie ciągnie, żeby koniecznie zobaczyć kolejny odcinek, ale oczywiście to zrobię, bo doświadczenie dramowo-serialowe uczy, że nie należy oceniać serialu po pierwszych pięciu odcinkach ^_^

6 czerwca 2008

キタ━━━━(゚∀゚)━━━━ッ!!

♪〜(* ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ε ̄ ̄ ̄ ̄ ̄*)イエイ♪

Jeej, są już literki do trzeciego odcinka Iljimae ^____^
A ja zauważam u siebie niepokojące objawy uzależnienia: zaglądam na forum co najmniej kilka razy dziennie, żeby sprawdzić czy nie ma już nowych literek a przecież mam co robić o.O Co to będzie jak nadejdzie sesja a potem wakacje? Chyba będę musiała zmienić stronę startową.. ;P

No ale jak tak można..? W telewizji było już 6 odcinków a dopiero dzisiaj będę mogła zobaczyć trzeci u.u A potem? Znowu mam czekać tydzień albo dłużej? Ech, życie drama addict nie jest łatwe... Ale za to bardziej się szanuje każdy odcinek - prawie w ogóle nie przewijam choć czasem z przyzwyczajenia mam na to wielką ochotę.

Lecę oglądać ^^
〜( ̄▽ ̄〜)(〜 ̄▽ ̄)〜

Wszystkie te emotki to przykłady tych bardziej rozbudowanych ^^
Po kolei:
1. Jeeeest!
2. Jeeeej!
3. Podrygiwanie, tańczenie z uciechy.

2 czerwca 2008

nadejszła wiekopomna chwila

I nie chodzi bynajmniej o to, że mój współlokator wyrzucił wreszcie śmieci :/ Na to już nie liczę>_<" Chodzi o to, że aneczka po raz pierwszy będzie oglądać dramę na bieżąco. I teraz problemem będzie to, że na następny odcinek trzeba będzie poczekać z tydzień albo i dłużej a nie to, że na dysku czeka jeszcze 5 a tu dochodzi 3 nad ranem a o 8 trzeba wstawać na zajęcia ;)
Czekałam na nią od dłuższego czasu, bo gra w niej mój ukochany Junki i to w długich włosach, zrobiony na samuraja *o* A ja ostatnio baaardzo lubię chudzinki w długich włosach XD Wprawdzie w pierwszym odcinku chodzi w jakiejś metalowej masce a potem pojawia się retrospekcja ale hello, nie po to się zatrudnia Junkiego, żeby tę jego śliczną kocią twarzyczkę zakuwać w żelastwo. To nie Di Caprio ;]
A co jest najlepsze w tym, że chudzinka gra w długich włosach w dramie? To, że na co dzień też w nich chodzi XD
No dobra, szyku Yon-samy nic nie przebije, ale jak mówi Eriza, Junki ma być sexy niepokorny to i jest (ok, na tym zdjęciu nie do końca, ale w sumie ciekawą ma tę fryzurę ^^ ).

W związku z tym, LJK zostaje w tym miesiącu rezydentem czołówki.
Homek, proszę nie protestować - nie możemy pozwolić, żeby Yon-samie spiekły się plecy w taki upał ;)

20 maja 2008

sappari wakaranai ^^ suplement

Długo nie wytrzymałam z powtórką (fragmentów, póki co ;) ) Galileo^^ Tym razem jednak oglądam już w oryginale i w związku z tym mogę się bardziej skupić na a) obrazie *o* b) słownictwie. I oba te aspekty dostarczają ogrooomnej radości.

Zacznijmy od a) ^^ Aj, co za żenua -_-" W ostatnim poście nie przedstawiłam senseja* wystarczająco dokładnie.

A przecież...

Ta figura...
Te mięśnie...
No czemu, ach czemu u nas nie ma takich senseji? u.u
Toć ja bym się wszystkiego z chęcią uczyła i byłabym na każdym wykładzie ^o^
(Hmm... Choć z drugiej strony z Fu laoshi* to nie do końca działa... ;P Chociaż nie, jak już się uczę to dla niego, więc jednak działa. A jakby chodziło o japoński.. \^__^/).

Nie samą nauką sensej żyje^^
Choć wszystko robi w celach naukowych, a jakże ^^

Wszystko to cieszy oczy, ale chyba jeszcze bardziej tanoshii** jest warstwa językowa. Przypomniałam sobie, że na studia wybrałam się, żeby się rozkoszować kinematografią japońską w oryginale i wreszcie mogłam mieć z tego naprawdę wielką radochę. Gdyby nie te cztery lata nihongakki, nie mogłabym docenić skondensowanego i skomplikowanego sposobu wysławiania się senseja ^^

shiranai kao da (nie znam tej twarzy)jitsuni omoshiroi (zaiste interesujące)
hora, mata unchi ga deta (nie ma sensu tłumaczyć, monolog o kupkach trzeba zobaczyć samemu, warto ^^)
jitsuni hironrikteki da... (co za głupia baba... hihi, tak poważnie to ależ to nielogiczne...)
No i padłam przy Dokodemo doa to iu nowa dō iu kōzō nan darō? *rotfl* (Ciekawe jak skonstruowane są drzwi Dokodemo...?) "Dokodemo doa" to drzwi z anime Doraemon. To tak jakby profesorowie się zastanawiali jak działa świstoklik z HP ;)

Ech, bez dram życie byłoby nudne XD

* sensej (właść. sensei ;) ) = laoshi (chiń.) = nauczyciel ^^
** to jedno z tych słów, których bardzo mi brakuje w polskim :/ To jest
zabawny, interesujący... jednym słowem entertaining ;P :D

14 maja 2008

sappari wakaranai ^^

Nie samą Legendą człowiek żyje, choćby i chciał :P Niestety japonista musi też oglądać japońskie produkcje, choćby i nie chciał ;]

Jak już wspominałam, koreańskie dramy oglądam, bo lubię, japońskie, bo powinnam. Jednakowoż tym razem Nihończycy mnie zaskoczyli o.O I to w obu przypadkach dramami z panami w okolicach 40tki ;]

W Karei naru ichizoku nie powalił mnie może główny bohater, ale za to był prezesem huty stali, więc z radością słuchałam o walcowaniu, surówce i wielkich piecach :D

Wszystkie te wynurzenia są jednak tylko wstępem do fali zachwytów jaka zaraz nadejdzie ^^ KNI nie zniechęciła mnie, jak to zwykle bywa, do japońskich dram na najbliższe dwa tygodnie, więc zaraz sięgnęłam po Galileo. I to był początek końca ;) Mojego oczywiście ;P
Japończycy zaczęli wreszcie robić dramy z ciekawymi postaciami. Tutaj główną rolę odgrywa genialny profesor fizyki, który pomaga rozwiązywać różne zagadkowe morderstwa. Za każdym razem wydaje się, że są one związane z siłami nadprzyrodzonymi, ale sensei zawsze znajdzie dla nich naukowe wyjaśnienie.Jak oglądałam tę dramę to podobała mi się średnio. Tak 7/10 w porywach, ale jak tylko usunęłam ją z katalogu, nabrałam ochotę na powtórkę a dzień później daję jej spokojnie 9/10 ^^
A wszystko przez Fukuyamę Masaharu (taaak, doszliśmy do meritum ^__^). Jak on super zagrał trochę odklejonego senseja *.* Charakterystyczny gest, sappari wakaranai*, nieustanną chłodną kalkulację. Ach! I nawet pisanie wzorów matematycznych na chodniku pod wpływem impulsu w jego wykonaniu było takie choooo kawaii** ^^ Och!
Nie pozostało mi nic innego jak zrobić mały research ^^ To, że Galileo dostało nagrodę za najlepszą dramę 2007 a FM za najlepszego aktora jest mało istotne. Istotne jest to, że FM pomógł pisać najlepszego OSTa do japońskiej dramy ever, jest uzdolnionym muzykiem, piosenkarzem i prezenterem radiowym ^^ Po prostu musiał się znaleźć w kategorii "ómieram", czyż nie? ;P
I najważniejsze na koniec: mimo swojego wieku dalej utrzymuje idealną proporcję 20 kilo mniej od wzrostu \^o^/ Ach, kocham Japończyków ^^* nic a nic nie rozumiem
**
uwaga, hasło-klucz ^^ które jak zwykle ciężko wytłumaczyć ;P chou jest wzmocnieniem w stylu super, mega a kawaii jest tu raczej w kontekście ciachowatości niż różowych futerek ;)