20 maja 2008

sappari wakaranai ^^ suplement

Długo nie wytrzymałam z powtórką (fragmentów, póki co ;) ) Galileo^^ Tym razem jednak oglądam już w oryginale i w związku z tym mogę się bardziej skupić na a) obrazie *o* b) słownictwie. I oba te aspekty dostarczają ogrooomnej radości.

Zacznijmy od a) ^^ Aj, co za żenua -_-" W ostatnim poście nie przedstawiłam senseja* wystarczająco dokładnie.

A przecież...

Ta figura...
Te mięśnie...
No czemu, ach czemu u nas nie ma takich senseji? u.u
Toć ja bym się wszystkiego z chęcią uczyła i byłabym na każdym wykładzie ^o^
(Hmm... Choć z drugiej strony z Fu laoshi* to nie do końca działa... ;P Chociaż nie, jak już się uczę to dla niego, więc jednak działa. A jakby chodziło o japoński.. \^__^/).

Nie samą nauką sensej żyje^^
Choć wszystko robi w celach naukowych, a jakże ^^

Wszystko to cieszy oczy, ale chyba jeszcze bardziej tanoshii** jest warstwa językowa. Przypomniałam sobie, że na studia wybrałam się, żeby się rozkoszować kinematografią japońską w oryginale i wreszcie mogłam mieć z tego naprawdę wielką radochę. Gdyby nie te cztery lata nihongakki, nie mogłabym docenić skondensowanego i skomplikowanego sposobu wysławiania się senseja ^^

shiranai kao da (nie znam tej twarzy)jitsuni omoshiroi (zaiste interesujące)
hora, mata unchi ga deta (nie ma sensu tłumaczyć, monolog o kupkach trzeba zobaczyć samemu, warto ^^)
jitsuni hironrikteki da... (co za głupia baba... hihi, tak poważnie to ależ to nielogiczne...)
No i padłam przy Dokodemo doa to iu nowa dō iu kōzō nan darō? *rotfl* (Ciekawe jak skonstruowane są drzwi Dokodemo...?) "Dokodemo doa" to drzwi z anime Doraemon. To tak jakby profesorowie się zastanawiali jak działa świstoklik z HP ;)

Ech, bez dram życie byłoby nudne XD

* sensej (właść. sensei ;) ) = laoshi (chiń.) = nauczyciel ^^
** to jedno z tych słów, których bardzo mi brakuje w polskim :/ To jest
zabawny, interesujący... jednym słowem entertaining ;P :D

3 komentarze:

neko pisze...

Zaiste nudne byłoby
i puste!

Anonimowy pisze...

Ale o ileż spokojniejsze!!! I na pociąg by człowiek bez problemu zdążył:D:D:D

aneczka pisze...

Z moich obserwacji wynika, że musi być jakiś czynnik zakłócający ;]
Zawsze jak mam za dużo czasu przed wychodzeniem na umówioną godzinę to okazuje się, że zgubiła się gdzieś najistotniejsza rzecz ;P
A jak latam w popłochu i robię wszystko na ostatnią chwilę to zazwyczaj się udaje ;P

Prześlij komentarz