20 października 2010

jedzenie po japońsku II

Nie spodziewaliście się tak szybkiego powrotu do tematu, co? ^^ Przez ostatnie kilka dni dokonałam jednak przełomowych odkryć, więc relacjonuję na bieżąco.

1. Znalazłam mleko 1.0%, które smakuje jak nasze 1.0% - to naprawdę sukces - kawa już prawie przypomina smakiem kawę. Nie osiadam jednak na laurach i wciąż będę poszukiwać 2procentowego Graala.

2. Czy ja coś mówiłam, że bułki są dobre? To było szczęście początkującego. Wczoraj nabyłam bułkę z warzywami (groszkiem i kukurydzą) oraz z ziemniakami, serem i bekonem. Pierwsza owszem miała odpowiednią konsystencję, za to smaku żadnego; druga okazała się miękka i słodka (!) a ten bekon, ziemniaki i ser były chyba rozpylane w aerozolu albo w piance, bo się ich nie doszukałam w skorupce na bułce.

3. Nie pisałam jeszcze o owocach. To znaczy pisałam 3 lata temu, ale powtórzę ;) Są absolutnie piękne i każde nadaje się do katalogu, ale trzeba za to płacić odpowiednią cenę :/ Jedno jabłko kosztuje jakieś 5-7PLN, w zależności od sklepu i promocji. Moje ukochane kaki są trochę tańsze, bo da się je dostać już za jakieś 3 PLN, ale to i tak horrendalna cena za sztukę :/ Wczoraj NIEMIEC powiedział, że w domu bardzo lubi jeść owoce, ale tu będzie musiał z nich zrezygnować, bo są za drogie.

Z cyklu Dźwięki Japonii - ta piosenka to chyba hymn drużyny bejsbola z Fukuoki - towarzyszy mi przy większości zakupów i leci W KÓŁKO. Z czasem przestaję ją słyszeć, ale gdy atakuje mnie przy wejściu reaguję alergicznie.

1 komentarze:

Nat pisze...

Odkryłam w pracy artykuł z którego wynikało, że w Japonii są arbuzowe Kit Katy! Oszalałam! Proszę wysłać jednego gołębiem! :D

Prześlij komentarz