Uwaga, przechodzę oficjalnie z poziomu
easy na
medium w grze, a raczej loterii pt. Japońskie jedzenie.W przerwie między zajęciami zakupiłam dziś patelnię, deskę do krojenia i miskę na sałatkę - to była ta łatwiejsza część ;) Potem przyszło do wyboru półproduktów. Nie patrząc na cenę wzięłam to, na co miałam ochotę: sałatę lodową (jako jedyna sprzedawana w
całości, reszta jest dzielona na pół, a nawet na ćwiartki! (pekińska)) oraz pomidory (drżę, żeby nie były słodkie). Ech, no i pasowałaby feta, ale na słone nie ma co liczyć... Aha, mała dygresja, znalazłam biały ser ;) Niestety, tylko w postaci zhomogenizowanej, do smarowania kanapek - no cóż, zawsze to coś... Mozarella też jest. Ale wracając do tematu, poszukałam jogurtu do sałatki, bacząc na zawartość cukru (nieważne, że w sklepie jest osobna półka z jogurtami owocowymi, a ja szukałam na półce ze śmietanami i jogurtami, które powinny być naturalne, zaczynam mieć sacharofobię i nie bez powodu, jak się zaraz przekonacie) i całe szczęście, ponieważ wybrany początkowo jogurt miał oznaczenie
zawiera cukier. Wzięłam więc taki
bez dodatku cukru i przed chwilą nieśmiało go spróbowałam. No cóż, smakuje jak polski waniliowy *grrr* Spodziewając się czegoś takiego, zaopatrzyłam się zawczasu w kilogram soli, ale boję się, że rezultat poprawiania w ten sposób smaku może być całkiem niejadalny. No cóż, spróbuję powalczyć z systemem.
W ramach nabiału wzięłam też dwa rodzaje tofu (dla odmiany duże i tanie^^ 400g za 1PLN) - uwaga, relacja na żywo, otwieram pierwsze opakowanie. O, bardzo dobrze, tak jak się spodziewałam, praktycznie bez smaku, z lekką papierową nutką - stosunkowo łatwo będzie można doprawić ;];];] Domyślam się, że drugie będzie podobne tylko twardsze, a mają krótką datę przydatności do spożycia, więc na razie zostawiam zamknięte.
I tu niestety, kolejna smutna historia: przyprawy. Rodzice, chyba jednak bez paczki się nie obędzie, ponieważ dostępne są tu głównie rozmaite octy oraz sos sojowy (całe półki) natomiast przyprawy w naszym rozumieniu to malutki regalik gdzieś w kąciku (hihi, jak w Polsce z jedzeniem "orientalnym" ;) ). A w nim głównie pieprz oraz papryka. Oregano jest w 2gramowych (!) słoiczkach (bez kitu, 2g to ja zużyję do dwóch-trzech sałatek...), bazylia i tymianek w trochę większych, a curry w ogóle nie udało mi się znaleźć O.O >>>>>.> A ja nie przeżyję bez moich ulubionych zestawów do gyrosa czy ziół prowansalskich! :((((( Zakupiłam na próbę zmielone zielone przyprawy przypominające zioła prowansalskie (otwieram... łeee.... zmielone wodorosty o smaku zielonej herbaty >>>>.> ) oraz "arabiatę" (otwieram... AAAAA!!!! OSTRE!!! ok, dwa, trzy płatki do jakiegoś gulaszu...).
Dobra, koniec tych eksperymentów, więcej nie zdzierżę... Jadę do jeszcze jednego sklepu poszukać przypraw, jakby co będę się odzywać w tej sprawie.
Na pocieszenie mam ceny napojów wysokoprocentowych. Bardzo porządną whisky 0,7l da się dostać za jakieś 20 zeta ^__^v To, że na ulicach nie widać zataczających się pijaczków to nic innego jak rezultat wielowiekowego wpajania społeczeństwu zasad i ich przestrzegania (upijanie się do nieprzytomności z kolegami z pracy jest jak najbardziej dozwolone).
Offtopicznie. Przyszła jesień! (no, dla autochtonów zima XD ). Zrobiło się chłodno (15-17C), musiałam dziś założyć marynarkę ;) ALE... dziś zupełnie nie czułam tego całodziennego znużenia!!! Ech, chyba mimo wszystko, bez względu na to, co mi się marzy, mój organizm w zbyt cieplarnianych, ciepło-wilgotnych warunkach, zaczyna popadać w letarg :P
Z jesienią przyszły też bardzo silne wiatry. And I mean,
silne. Mało co nie przewróciłam się dziś na rowerze >>>.>
PS. Aha, dla nie używających fejsa - Link Miesiąca
Fake Science XDXDXD Michał, that made my day^^