10 czerwca 2008

送别汉语

Dziś zakończyłam moją dwuletnią przygodę z chińskim.
Zła strona jest tylko jedna: koniec zajęć z panem Fu :( A ja go tak lubiłam.. Oczywiście niewiele z nim rozmawiałam (jak to ja ;P nie gadam z nieznajomymi ;P ), ale zawsze mnie interesowały jego przemyślenia, że o kaligrafii nie wspomnę O.O

No nie powiem, trochę mi się te lekcje przydały... Dzięki nim mogę sobie przeglądać chińskie serwery z muzyką XD A, no i w Sukiyaki Western też mi czasem znaki pomagały, ale tak ogólnie to jestem zdania, że koreański bardziej by mi się przydał ;D Nigdy nie wiadomo kto wyjdzie zza rogu...

Pan Fu do końca okazał się miłosierny. Nie dość, że nie trzeba było umieć transkrypcji (co wiązałoby się z nauczeniem się tonów każdego wyrazu - rzecz nie do zrobienia), to jeszcze obowiązywała nas tylko druga część podręcznika. No i na egzaminie była pełna współpraca :D Pan Fu co prawda powiedział, żebyśmy pisali sami, ale nie protestował jak ktoś się konsultował :D

***

Wypadałoby napisać kilka słów o tym, czym żyje teraz męski świat czyli o Euro, ale czasy kiedy się tym interesowałam już minęły. Ostatnie mistrzostwa, które przeżywałam i podczas których oglądałam większość meczy były we Francji. Który to był rok? Chyba 96 a może 98...? I to chyba nie były mistrzostwa Europy tylko świata ;P No, widać jak bardzo się teraz orientuję ;P
Teraz w meczach najbardziej interesuje mnie teraz język komentatorów (hmm.. to już chyba będzie socjolekt XD), więc zapraszam do Q, żeby poczytać o Tytanach mikrofonu :D

1 komentarze:

neko pisze...

Ej no, aż mi sie smutno zrobiło, jak tak napisałaś...
i mieliśmy z nim zrobić jeszcze jedna kaligrafię w tym semestrze i zapomnieliśmy T_T

Cale szczęście, ze jeszcze jest ta bibka... A potem... to już naprawdę będzie koniec T_T

To liźnięcie chińskiego napewno nam się przyda nie raz, ale i tak wolałabym koreański^^

Prześlij komentarz