15 listopada 2006

śmieci

Znowu nie zrobiłam zdjęć, ale niektórzy nie mogą wytrzymać jak post nie pojawia się codziennie, więc wymyśliłam, że napiszę o spostrzeżeniach, które się uzbierały przez te kilka tygodni.

Japończycy namiętnie dzielą śmieci - w moim przewodniku po akademiku poświęcili dwie strony na zasady (nie wystarczy tylko oddzielić butelek plastikowych od szklanych i papieru, trzeba jeszcze zedrzeć etykietkę, wyrzucić nakrętkę i dokładnie wypłukać butelkę;]). Na ulicy stoi zawsze co najmniej kilka śmietników i zawsze się zastanawiam, gdzie co wrzucić.
To zestaw tylko na moim piętrze
A w lokalnym supermarkecie ciągną się pod całą ścianą - są nawet osobne na żółte, różowe i białe paragony;] Tyle wiem z etykietek, bo jeszcze nie wyczaiłam jak się je obsługuje;P
Natomiast znalezienie śmietnika na mieście to prawdziwe wyzwanie. Czasami na całej takiej długiej ulicy jaką pokazywałam przy shoppingu nie ma ani jednego. Więc ja zazwyczaj chowam wszystkie woreczki do plecaka i jak jakiś zauważę, to wyrzucam. Ale wielu ludzi tak nie robi i po ulicach wala się mnóstwo śmieci. - Śmietnikowy paradoks nr 1.

Śmietnikowy paradoks nr 2 - czytaliśmy o tym, jak to oni wszystko pakują w supermarketach. Ale nie zdajecie sobie sprawy jak daleko jest to tutaj posunięte. I nie chodzi tylko o pakowanie w woreczki warzyw czy owoców. Na przykład ciasteczka typu Pieguski - nie wystarczy tylko opakowanie na całe ciastka - musi być jeszcze osobne na każde ciastko. W każdym sklepie nawet najmniejszą ilość rzeczy pakują do reklamówek (czasami jest od tego osobna osoba). A jak się dziwili przy kasie, jak mówiłam, że nie chcę reklamówki.. Ostatnio koleżanka kupiła Pringlesy - oprócz tej tekturowej tubki, chipsy były jeszcze zawinięte w folię. Karton umeshu też jest zawinięty. To samo przy kupowaniu w sklepie zestawu sushi - takie twarde plastikowe pudełko ma czasem nawet dwie warstwy.

7 komentarze:

Anonimowy pisze...

Było u Ciebie tręsienie ziemi i tsunami?

aneczka pisze...

U mnie nie (tu się raczej tsunami nie zdarzają, nie mają się gdzie rozpędzić), głównie na Hokkaido i na wschodnim wybrzezu Honshu.
Jutro wam pokażę jak to ogłaszali w telewzji.
A fala tsunami miała ze dwa metry, więc nie wyobrażajcie sobie jakiejś katastrofy:)

Anonimowy pisze...

słyszałaś jak mi spadał kamień z serca?

Anonimowy pisze...

Ojej, a ja zawsze sobie myślałam, że jeśli kiedykolwiek uda mi się pojechać na stypendium do Japonii (albo jakikolwiek inny dłuższy wyjazd) to tylko na Hokkaido:) A tu proszę, zagrożony region:) Ale i tak się nie zrażam:D

A propos śmieci - u nas też niby istnieje pojęcie segregacji, ale nawet jeśli się je segreguje to i tak ostatecznie wszystko trafia do jednego kosza... Japończycy może i przesadzają pod pewnymi względami ale mimo wszystko warto brać z nich przykład:) Gdzieś kiedyś czytałam (ale nie wiem ile w tym prawdy:), że tam nawet spod chodników (takich specjalnych) śmieci wymiatają:D

Anonimowy pisze...

Płyty z Merlina chodzą, ale Tata
odmówił oglądania. Ja też.
A jakbyś chciała wykorzystać
w praktyce swoja rozległą wiedzę
o cebuli, to w Borówkach jeszcze można dokupić ze dwa hektary
w pobliżu :)

aneczka pisze...

Nie no, aż takiego poświęcenia nie wymagam;]
Możecie kupić, urządzę sobie na nich gaj bambusowy.

Anonimowy pisze...

bambusy nie pasują do krajobrazu,
cebula bardziej

Prześlij komentarz