1 listopada 2010

kyudaj

Tadam! Jest :P Post o zajęciach, mam nadzieję, że zainteresuje kogoś więcej niż Eri ;)

Kyudai to oczywiście skrót od Kyushu Daigaku, czyli Uniwersytecie Kyushu, na którym mam przyjemność studiować. Składa się on z kilku kampusów: designu, medycyny, oraz starego (mojego) i nowoczesnego (który jest baardzo daleko na przedmieściach). Dojazd z akademika zajmuje mi 20 minut rowerem, autobusem mniej więcej tyle samo, ale jechałam nim tylko raz :P (Eri, kiedyś pytałaś o korki - otóż... tutaj jeszcze ich nie widziałam :D Poza autostradą międzymiastową ;) ).
Zajęcia trwają po półtora godziny, z 20 minutowymi przerwami i jedną godzinną na lunch 12-13. Tuż obok mojego centrum jest biblioteka, gdzie można sobie siąść z książką na "okienku" lub zdrzemnąć na fotelu, jak to robią miejscowi ;D (choć mnie też się już zdarzyło :P ), a także stołówka, do której czasem zachodzę na udon czy sobę, żeby sobie urozmaicić bento z nyski ;)
Naokoło kampusu jest sporo supermarketów, Don Kihote, pachinko i inne centra gry, oraz masa restauracji, więc nie trzeba daleko iść, żeby się zabawić po zajęciach ;)

Mój kurs nazywa się Japanese Language & Culture Course. Jesteśmy tu czymś w rodzaju formy pośredniej między gajdzinem a Japończykiem - jeśli w odpowiedzi na pytanie Co tu robisz? pada Jestem na JLCC zawsze reakcją będzie ooo/aaa/uuu (tu dygresja: Azjaci absolutnie nie są w stanie żyć bez, najlepiej chóralnych, okrzyków tego typu - jak najbardziej naturalna jest tego typu reakcja na choćby mądrości płynące z ust nauczyciela. Np. - Nie wiem, czy wiecie, ale w latach 20. aparaty fotograficzne były bardzo rzadkie, więc mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi, a zdjęcia robiło się tylko z dużej okazji. - Oooooo??? ) taki to niewyobrażalnie wysoki poziom jakoby sobą reprezentujemy ;) I faktycznie w przypadku niektórych Chinek czy Koreanek faktycznie może tak być.

Plan układałam sobie sama z dostępnych zajęć wedle uznania i ewentualnie wyników testu. Jako Wybrańcy możemy chodzić na zaawansowany japoński - i tylko my. Musiałam wybrać 4 zajęcia z siedmiu, więc wybrałam:

日本語上級A:日本語総合力をつけよう Japoński zaawansowany A: zintegrowanie umiejętności (?)
Polega on głównie na czytaniu jakiegoś artykułu i omawianiu go pod względem dziwactw gramatycznych czy doboru słownictwa. Zajęcia polecone przez moją koordynator jako dobre do przypomnienia bardziej zaawansowanej gramatyki.

日本語上級C:現代日本の姿 Japoński zaawansowany C: Obraz współczesnej Japonii
Tu znowu czytamy artykuły, ale opisujące różne dziwactwa współczesnych Japończyków, a następnie o nich dyskutujemy. Polecone jako zaawansowana lekcja konwersacji.

Te zajęcia mam raz w tygodniu, oprócz tego będę jeszcze chodzić na zaawansowany japoński polegający na analizowaniu filmów oraz czteroobrazkowych stripów z gazet, ale te zajęcia zaczynają się dopiero w styczniu i dlatego będę je mieć dwa razy w tygodniu.

Oprócz przedmiotów do wyboru mamy trzy obowiązkowe dla wszystkich (też raz w tygodniu):

日本語演習 Japoński praktyczny (?) Już o nim pisałam, ale powtórzę - na podstawie w miarę prostych materiałów (lekcji z podręcznika do liceum, dram telewizyjnych, bajek dla dzieci) dyskutujemy w grupach o różnych kwestiach. Ostatnio na przykład o bajkach Ezopa i jak są one tłumaczone w Europie i Azji ;) Potem mamy w tej samej grupie co na zajęciach napisać na następny tydzień raport podsumowujący dyskusję.

日本文化・日本語 Japońska kultura i japoński choć są to raczej zajęcia ze współczesnej literatury. Jak zobaczyłam spis lektur to aż zgrzytnęłam zębami, bo zobaczyłam swoich znienawidzonych autorów-klasyków, ale po pierwszych zajęciach jestem w miarę spokojna, bo były fantastyczne. Znowu zostaliśmy podzieleni w grupy (tzn dzielimy się sami, pod jednym warunkiem: w grupie nie mogą się powtarzać narodowości) i odpowiadaliśmy na bardzo ogólne pytania do tekstu, co przerodziło się w bardzo interesującą dyskusję i różnorodne interpretacje. Tak właśnie powinny wyglądać zajęcia z literatury, imo.

日本語学 Hmm... Język japoński w ujęciu językoznawczym? :P
Baaardzo interesujące zajęcia, jak również sposób ich przeprowadzania. Większość interakcji odbywa się przez internet - na specjalnej stronie mamy spis zajęć i materiałów, które będą na nie potrzebne. W danym momencie system udostępnia materiały, a następnie na ich podstawie musimy przed zajęciami wysłać zadanie domowe. Jeśli nie dopilnuje się terminu, system zamknie dostęp do zadania. Zadanie domowe polega albo na wybraniu odpowiednich słów pasujących do treści, albo wymyśleniu własnego przykładu, albo wyjaśnienia własnymi słowami jakiegoś zagadnienia. Potem na podstawie naszych wyników i odpowiedzi pan nauczyciel odpowiednio modyfikuje lekcję i wie, na czym się skupić i co wymaga dokładniejszego wyjaśnienia.

W sumie te zajęcia dają mi wystarczającą ilość jednostek na zaliczenie semestru, ale ja chciałam chodzić dodatkowo na jeszcze jedne konwersacje, więc chodzę - dwa razy w tygodniu. Tym razem na grupę średnio-zaawansowaną :P Innymi słowy, gramatyka i słownictwo jest na poziomie pierwszego roku, początku drugiego japki, ALE w przeciwieństwie do naszego sztywnego podręcznika, który w czytankach i dialogach używał porządnych form, ten podręcznik wyraźnie rozgranicza rozmowę potoczną od formalnej, czyli wreszcie mogę sobie wypełnić lukę w tym zakresie nie przejmując się gramatyką, a tylko odpowiednimi formami czy sformułowaniami.

Zastanawiałam się jeszcze nad gramatyką albo pisaniem wypracowań, ale przerabiałam to intensywnie przez ostatnie 3 lata i nie zauważyłam, żeby dało aż tak wiele, więc stwierdziłam, że wolę w tym czasie poczytać sobie coś bardziej konstruktywnego, albo choćby pogadać z kimś przy kawie. Spróbuję też może pochodzić w tym semestrze (w drugim będę musiała, żeby wypełnić wymagania kursu) na zajęcia z językoznawstwa. Choć na razie po wstępnym przejrzeniu informacji nie znalazłam niczego specjalnie interesującego - aż dwóch profesorów zajmuje się gramatyką generatywną, za to nikt kogniwistyką :/ No nic, może przejdę się jednak na tę gramatykę, a nuż Chomsky miał jednak rację? :P

Docelowo (od stycznia) będę mieć zawalony wtorek i piątek (8:40-18:10) i jedne zajęcia w środę (8:40-10:10), poniedziałek i piątek mam wolny, chyba że znajdę sobie tę zajęcia na uczelni. Póki co dobija mnie tylko to wstawanie o 7:30 trzy dni z rzędu >>>>>.>

Na koniec kolejne wieści imprezowe: dogaduję się coraz lepiej z moją tutorką ^^ Zostałam już wstępnie zaproszona na wspólne gotowanie w jej mieszkaniu oraz na pobyt w jej domu rodzinnym w okolicach sylwestra ^__^v Myślimy też o wspólnym wypadzie do Dazaifu na momiji oraz do onsenu w czasie ferii zimowych. Och, mam nadzieję, że się uda...

8 komentarze:

neko pisze...

No przecież wiadomo, że korki to na autostradach są największe! (próbuje zapomnieć korki na wylotówce z centrum Tokyo, gdzie by przebyć 20 km potrzebne były ponad 3 godziny >.>;;;)
Jedź do onsenu! tam na Kyushuu mają podobno wypaśne^^ Wszak Beppu i nie tylko. Zapytaj Anię i Kasię sempai, one były w jakimś fajowym i względnie tanim miejscu.

aneczka pisze...

No to tu nie jest tak źle - ostatnio staliśmy coś z półtora godziny. Ale mam nadzieję, że jak skończą remont to będzie lepiej ^^
O, zapytam Ani w takim razie. Choć moja tutorka też mówiła o jakimś miejscu, które jest bardziej wakamono-muke (bo Beppu to raczej dla dojrzalszych, a tym samym pewnie bogatszych ;) ).

Michał Bernat pisze...

lol... wakamono-muke... ty sie przyznaj ze ciacha chcesz obczajać a nie sie bedziesz swoja oszczednoscia podkarpacką zasłaniać :P

ren pisze...

Wolne poniedziałki i piatki - zazdroszczę!
Ciekawe zajęcia sobie wybrałaś - czekam na relacje (zwlaszcza z wniosków z obrazów współczesnej Japonii i analizę filmów). Co to są czteroobrazkowe stripy?

A Chomskiego "weryfikujesz" pod jakim względem (zdolność do budowy i rozumienia zdań, których się do tej pory nie znało?)? Mam nadzieję, że będzie ciekawie :D

aneczka pisze...

@Adien, zwał jak zwał :P

@ren, stripy to są te króciutkie komiksy typu Garfield publikowane codziennie czy co kilka dni, w gazecie czy internecie. W Japonii te publikowane w gazetach zawsze mają cztery "okienka".
Z Chomskym chodzi mi głównie o możliwość nauczenia maszyn języka i opinię, że można stworzyć jakieś ogólne sztywne zasady, które nim rządzą.

dominika.ita pisze...

"Japanese Language & Culture Course"
W teorii mam tu to samo, tylko skreśl to "Japanese" ^^ i miejscowi są zwykle zachwyceni tym, że my tak z własnej woli się uczymy :P
No i poza tym, ja zamiast punktów mam listę obecności i sprawdziany, na które trzeba się przygotowywać - jak sobie za dużo oleję, to mi zabiorą stypendium i tyle.

Ps. Czytam namiętnie co tu wypisujesz ;) Rozjaśniasz mi ponure dni chorobowe ;)

aneczka pisze...

Hihi, to niezbyt wielkie mają wymagania. Zazdraszczam.
O, bardzo miło mi to słyszeć ^^ Możesz się częściej odzywać z łoża boleści ;)

dominika.ita pisze...

A poza tym przeżywam powrót do czasów internatu, kiedy to nie można było robić imprez na tygodniu dłuższych niż do 22 :P Właśnie nas wyrzucili z holu ;)
Więc jak widać cierpię podwójnie ;)

Prześlij komentarz