5 listopada 2010

nocne Polaków zabawy

Ciąg dalszy opisu imprezy, ponieważ wydawałoby się normalne wyjście do klubu przerodziło się w Wydarzenie, które będziemy tu wspominać jeszcze przez miesiące, więc na gorąco zdaję relację ;) Niestety, słowa oczywiście nie oddadzą atmosfery wtorkowej nocy, także zdaję sobie sprawę, że mój niezborny opis może się spotkać ze zdziwieniem Ale właściwie czym tu się zachwycać? ;)

Całe wyjście zaczęło się od nowej trasy, którą poprowadził nas Karol ;] Ja zawsze jeżdżę przez miasto koło Kyudaja, ale tym razem pojechaliśmy podobno krótszą i łatwiejszą drogą biegnącą pod autostradą. Well... ;] Droga może faktycznie była krótsza, ale chodnik był nieoświetlony, a zdarzały się nawet odcinki specjalne bez oświetlenia i jeszcze slalomowe XD Do tego musieliśmy się wspiąć na dwa mosty (w wyniku czego stwierdziłyśmy z dziewczynami, że nie wracamy tą drogą, bo przy zjeździe z górki na pewno będą ofiary), a na końcu wylądowaliśmy w Hakacie a nie Tenjinie XDXDXD Ale niedaleko miejsca, które znałam z wypadu z Aśką, także dotarliśmy jakoś do centrum i po nieznacznym zboczeniu z trasy (na ulicy z Fubarem byłam, ale wspomnienia były lekko zamglone :P ) dotarliśmy wreszcie na miejsce.
W środku pierwsze zaskoczenie: rozmiar - wiem z opisów, że w środku odbywają się imprezy na 400-500, ale nie mogę w to uwierzyć, ponieważ Fubar składa się z miejsca przy barze oraz miejsca do tańczenia i dwóch kanap XDXDXD Byliśmy na miejscu koło 21:30 i oprócz nas było jeszcze kilka osób plus barman :P Wykorzystałam tę okazję, żeby z nim porozmawiać, bo w końcu od miesiąca znamy się z fejsa :P Faktycznie strasznie sympatyczny facio - powiedział, że impreza rozkręci się koło 23. Wzruszyliśmy ramionami i zamówiliśmy drinki, bo w końcu po to przyjechaliśmy ;] Zestaw na nomihodaj był inny od zwyczajowego japońskiego: głównie słodkie drinki z tequili, whiskey, albo rumu, ale co tam, odmiana zawsze mile widziana, mimo że z moich ulubionych japońskich owocowych alkoholi było tylko umeshu.
Drinki sprawiały wrażenie jakby miały po 2%, ale oczywiście tylko pozornie ;) W okolicy 1 wszyscy byli już porządnie rozbawieni, poza Rosjanką, która źle się poczuła i pojechała do kolegi. Nikogo nie uprzedziła, więc w pewnym momencie poszłam jej szukać na dole, wdałam się w windzie w jakąś dziwaczną rozmowę z Japonkami, a skończyłyśmy na próbach odczytania graffiti na ścianie XDXDXD
Algierczyk zrobił sobie tatuaż z henny, którego bardzo żałował dnia następnego XD natomiast Karol zaczął pić przy barze z Japończykami. Słuchajcie, rzecz niebywała - Karol miał większe powodzenie niż ja i Ola - a raczej TYLKO jego zagadywali a nas nie o.O Nie jestem przyzwyczajona do czegoś takiego :P
Anyway, efekt był taki, że Karol w ciągu pół godziny doprowadził się do takiego stanu, że powrót do akademika przeszedł do historii XDXDXD

Relacja wideo z pierwszych metrów po wyjściu z Fubara XD

Nie wiem, czy bawi Was to tak samo jak nas, ale jak zobaczyliśmy to wideo na następny dzień to śmiechawa była przy każdej kolejnej powtórce XD Najbardziej mi się podoba jak on tak powoluuuutku upada XD A potem jak ja wrzeszcząc pomyyyyykam, żeby go łapać :P

Powrót z Tenjinu zajął nam ze dwa razy więcej czasu niż normalnie i odbywał się pod hasłem "JEDŹ, KAROL, JEDŹ!!! PROSTO! ZA OLĄ!!! PO-WO-LUT-KU", ponieważ nasz kolega na zmianę wpadał w stupor i nie chciał jechać tylko za Olą, ale też za mną lub jechał za szybko i kończyło się to wjazdem na ulicę (ta gorsza wersja), wjazdem w coś lub upadkiem XD Ola z przodu wydawała odpowiednie rozkazy, ja jej pomagałam oraz przepraszałam najmocniej jak mogłam ludzi, którzy nas mijali (wykazywali się wielkim zrozumieniem i najczęściej byli rozbawieni), a ubawiony całą sytuacją Algierczyk stawiał Karola na nogi :D I tak co kilkadziesiąt metrów XD
Klu programu był wjazd w łańcuch rozstawiony między słupkami odgradzającymi roboty drogowe (chodnikowe) XD Jeden z robotników rzucił się naprawiać łańcuch, Karol coś tam do niego mamrotał, a ja tylko stałam obok i przepraszałam Sumimasen! Gomennasai!

Byliśmy strasznie dumni z siebie jak już doprowadziliśmy Karola do jego pokoju ^__^

Algierczykowi spodobały się najwidoczniej polskie przygody, ponieważ następnego popołudnia przyłączył się do wyprawy na wyspę Shikanoshima, organizowanej przez... Karola XD A, i doskonale pamiętał JEDŹ, JEDŹ tyle że zapisał to na fejsie jako YEJ, YEJ :D

==

Jak okazało się o 14 następnego dnia, Karol jednak nie pojechał na fiestę balonową ;] (po prawdzie nie było czego żałować - oglądałam zdjęcia Azjatek i nuudy - masa ludzi i oglądanie tylko z daleka, phi). Zadzwonił za to, żeby zaprosić na wypad na Shikanoshimę - najbliższą wyspę. Zbiórkę ustalił na 16, żeby wszyscy zdołali się zwlec z łóżek ;) Ja akurat pochłaniałam wtedy bakłażana w sosie pomidorowym z tofu, więc nie popatrzyłam nawet na mapę - byłam pewna, że skoro wyjazd jest o 16, a wiadomo, że ciemno robi się tu po 17:30 to na pewno nie może to być daleko, pewnie gdzieś za naszą plażą.
Och, jakże się myliłam XD Powinno mi coś w głowie zaświtać jak Ola pytała czy to na pewno jest tak blisko jak mówił Karol, ale on był pewny siebie, więc wzruszyliśmy ramionami i wyruszyliśmy. Po drodze głównie wspominaliśmy poprzedni wieczór i zbieraliśmy wydarzenia do kupy (najbardziej zdziwiony był Karol, który pamiętał z powrotu jedynie upadki XDXDXD ).
Pokluczyliśmy trochę po okolicy, ale w końcu wjechaliśmy na właściwą drogę. Po godzinie zaczęło się zmierzchać, a my jechaliśmy wąską ścieżką między torami i korkiem, a za torami widać było wydmy z drzewami, co kazało przypuszczać, że za nimi jest morze, ale te zagrodzone tory... :/ Po półtora godziny zajechaliśmy przed zamkniętą bramę parku nadmorskiego, a Shikanoshima była za mostem, który majaczył na horyzoncie ;];];] Rosjanka była już tak wkurzona, że jeśli ktokolwiek kazałby jej jechać dalej niechybnie dostałby plaskacza. Postanowiliśmy zatem wracać pociągiem skoro i tak staliśmy przed dworcem. Ale czy można??? Zapytałam pań stojących nieopodal. Odpowiedź składała się ze zlepka typowych rozbudowanych wyrażeń, które oznaczają Nie wiem ;) Panie doradziły, żeby zapytać prowadzącego pociąg. Aha, a potem wszyscy kurcgalopkiem popędzimy do maszyny z biletami, a pociągowy grzecznie poczeka aż automat wszystkim wyda resztę. Nikogo nie pytamy, wsiadamy. I tak trochę zajęło nam ładowanie się do pociągu - jestem pewna, że opóźniło to pociąg przynajmniej o pół minuty, a może nawet o całą JEDNĄ - ach, ależ ona będzie paskudnie wyglądać w zestawieniu rocznym JR.
Zajechaliśmy na dworzec w Kashii bez większych problemów, ale na miejscu okazało się, że dworzec nie jest jednopoziomowy a trój- :P Wyjście prowadziło przez A. pawilon handlowy B. malutką windę ;] Naszą obecnością doprowadziliśmy do wielkiej konsternacji panią przy bramkach biletowych, ale po 5 minutach przepraszania nas, że musimy czekać, aż ona znajdzie jakieś wyjście (nie wiem o co chodziło, sami jakoś byśmy sobie poradzili) i naszemu nieustannemu ubawieniu, podzieliliśmy się w końcu na dwie grupy A i B żartując jeszcze, że pani przez te 5 minut wzywała naszego opiekuna z Kyudaja, który na pewno czeka przed wejściem z policją :P:P:P
Nie czekał ;)
Ach, ostatni raz taka dwudniowa śmiechawa była chyba na daczy ;) Z tymże w tym przypadku również powrót do domu był całkiem wesoły, podobnie jak kolejny dzień ^^

Zaraz się zabiorę za zdjęcia z wypraw (ogłaszam otwarcie nowego folderu Imprezy i inne przygody, ponieważ niektóre wypady nie mieszczą się w sztywnych ramach dzielnic ;) ).

4 komentarze:

homek pisze...

Zdecydowanie dobrze Wam robi obecność Karola xD

Nat pisze...

Zakładam fan klub Karola na fejsie :D Mogę mogę mogę?

neko pisze...

ale o samej imprezie w Fubarze własciwie nic...
Jakie outfity kudzie mięli, czy się bawili, jaka muza? itp?

aneczka pisze...

Racja, gomenne. Generalnie niezbyt mi się podobała, ale to pewnie dlatego, że nie lubię klubów - zawsze były dla mnie zbyt męczące. Tym razem było jak zwykle: masa ludzi, straszliwie głośna muzyka.
Ludzie byli poubierani w miarę normalnie: faceci w dżinsy i tshirty, dziewczyny gajdzinki w ciuchy bardziej skąpe, Japonki w worowate.
Co do muzyki nie mam pojęcia :P Takie umpa umpa, połączone z rapem? Powiedziałabym, że w stylu vivy ;)
Ludzie coś tam się kiwali, ale prawdę mówiąc nie wiem co można by zatańczyć do takiej muzyki ;]

Prześlij komentarz