13 listopada 2010

odkrycia geograficzne

Kontynuuję temat głupola :D

Jadąc dziś do Tenjinu na zajęcia z nauczania japońskiego przegapiłam drogę, w którą zamierzałam skręcić, więc pojechałam kolejną - najważniejszą w tej okolicy. I jakże się zdumiałam rozpoznając aleję, którą zawsze wracałam z imprez w Tenjinie, a której nie mogłam odnaleźć za dnia, bo zawsze za bardzo zatarte były początki :P Przy okazji wreszcie uzupełnił mi się obraz miasta - okazało się również, że moja ulubiona ulica z plastikowym daszkiem jest raptem jeden most dalej XD Do tego wszystkiego odkryłam na trasie irish pub, buahaha :D Na swoje usprawiedliwienie dodam, że w tym miejscu zazwyczaj byłam na etapie bardzo zawiłej rozmowy kulturalno-językoznawczej ze znajomą Japonką, jak również skupiałam się na jechaniu na rowerze i nie bardzo miałam już wolne szare komórki, które mogłyby się zająć analizowaniem otoczenia ;)

Same zajęcia były bardzo ciekawe i kształcące. Było nas trzy osoby uczące i dwie nauczane. Najpierw przez godzinę omawiałyśmy treść lekcji (bardzo proste zastosowanie czasownika iść) i jak po kolei przechodzić od zagadnienia do zagadnienia, a następnie każda z nas przez 20 minut przeprowadzała tę samą lekcję.
Na korzyść Japonek działało to, że są Japonkami, na moją to, że mam już spore doświadczenie w nauczaniu oraz byciu nauczanym ;) Jednak największy problem miałam z tym, że nie mogłam nic tłumaczyć! Ani po angielsku (bo założenie jest takie, że w grupie mogą być np. Koreańczycy, którzy angielskiego nie znają), ani po japońsku, z wiadomych powodów. Musiałam więc przyzwyczaić się do zupełnie innej metodologii, co tak naprawdę tym razem mi się nie udało. Ale zamierzam chodzić na te zajęcia regularnie, więc jestem dobrej myśli ^^

0 komentarze:

Prześlij komentarz