3 grudnia 2010

raj

Ło matko! Tak się skupiłam na mękoleniu o kengaku, że zapomniałam o absolutnie cudownej rzeczy jaka przydarzyła mi się w tym tygodniu! A mianowicie ta sama znajoma zabrała mnie do amerykańskiego supermarketu. Amerykański to może przesada, bo jednak asortyment był dostosowany do smaków japońskich i dalej nie udało mi się znaleźć dobrych przypraw (ale Ahmed zna jakiś sklep indonezyjski czy coś takiego, więc niedługo zaspokoję i tę potrzebę ^^ ), ale i tak poczułam się jak na Zachodzie. Przede wszystkich jak przystało na Amerykę wszystko było w wieeelkich opakowaniach: orzeszki ziemne (nie jak w japońskich sklepach po 300g, ale nawet po 5kg), chipsy, muffiny, ziemniaki, soki owocowe, mrożonki - owszem, w większości jednego rodzaju, ale były! Ja akurat nie kupowałam żadnej z tych rzeczy, ale i tak jakoś miło mi się zrobiło na duszy jak je zobaczyłam ;)
Zostałam ostrzeżona, że dobra w tym sklepie jest co niemiara, więc przygotowałam sobie 8000Y (280PLN) i zakupiłam za to: cztery serki ziarniste 400g!!! :D:D:D (jeden za 10PLN, ale nie patrzyłam na cenę i tak się opłacało w porównaniu z tym jednym malutkim co widziałam w sklepie), prawdziwe szczoteczki do zębów :D:D:D (obecnie obiekt zazdrości XD ), wielki sok mango, trzy soki pomarańczowe, sos sezamowy, trzy wielkie kartony płatków (jeeeeej, znów jakieś porządne śniadanie, a nie tylko ryż i ryż :P) i trzy wina. I siedem tysięcy poooooszło. Ale co mnie tam, jestem w siódmym niebie ^______^

A, zaczęłam też chodzić na salsę ヘ( ̄ー ̄ヘ)(ノ ̄ー ̄)ノ♪

2 komentarze:

mama pisze...

A ja idę na szoping w przyszłą sobotę. Z koleżankami. Męże jadą na "lecie" Koła do Wysowej. Bynajmniej nie będziemy kupować sera,szczoteczek, soków, płatków itp głupot (trzy wina owszem czemu nie - ale to na deser).

aneczka pisze...

Poprzewracało się Wam w głowach od zachodniego luksusu, ot co ;] :P

Prześlij komentarz