17 września 2009

eurotrip: Barcelona, part 1

  • Dzień 1
W Barcelonie byliśmy koło 10. To niesamowita sprawa - być rano w jednym mieście a 3 godziny później od razu w drugim, zupełnie innym :)
Najpierw odczuwało się różnicę w temperaturze (a raczej nie tyle w temperaturze, bo była taka sama co w Paryżu, ok 35C, tylko w wilgotności - powietrze było takie nieprzyjemnie lepkie) a zaraz potem w architekturze. Nie mogę się zdecydować czy wolę kamienice paryskie czy barcelońskie ;)
Z naszego nowego mieszkania poszliśmy w dół miasta, w kierunku morza, jedną z głównych alei, podziwiając takie kamieniczki jak na zdjęciu powyżej a po parunastu minutach nietypowy chodnik zdradził, że zbliżamy się do głównego punktu programu ^^
Czyli tworów Gaudiego - jestem urzeczona tymi domami *o*
Casa Milo:
Casa Batlo:
które ot tak, stoją sobie przy głównej ulicy w rzędzie z zupełnie normalnymi kamienicami :D

Tuż przy morzu znajdował się drugi najważniejszy punkt programu ;) Czyli dzielnica gotycka Barri Gothic - to właśnie tu znajdują się te wąskie, malownicze, klimatyczne uliczki, z których Barcelona słynie. Robiłam zdjęcie w każdej jednej, z różnych stron i cały czas wydawało mi się, że mam tych fot za mało ;P
No ale czy można się oprzeć takim widokom?
Dzielnica ma niewielką powierzchnię, ale tych prostopadłych uliczek jest pełno, więc spacerowaliśmy dość długo i w końcu zgłodnieliśmy. Wyruszyliśmy na poszukiwania paelli, bo w końcu trzeba było jej spróbować ;) Jak zwykle szukaliśmy w bocznych uliczkach i znowu udało nam się znaleźć promocyjny lokal: paella w takiej samej cenie jak wszędzie, ale dodatkowo duża sangria :D
Paella była taka sobie - ja zrobiłabym lepszą ;P I to nie zależało od lokalu, wszędzie wyglądała mniej więcej tak samo ;)
Kolejnych zdjęć katedr, placów i budynków wam oszczędzę ;)
Chciałam się tylko podzielić smutną historią La Boquerii - starożytnej hali targowej, istniejącej od kilku wieków. Figurowała we wszystkich przewodnikach, ale trochę nam zeszło zanim ją znaleźliśmy. Widok był opłakany - brud, smród, atmosfera ruskich targów. Na pięknym, starożytnym placu otoczonym kolumnami zbudowano wielki blaszak ze "szczękami", który teraz stoi zamknięty :/ Nawet nie było jak zrobić zdjęć tych kolumn... Zresztą szybko stamtąd zmykaliśmy, bo kręciło się sporo dziwnych typów podejrzanej prowieniencji.

Baranek zażyczył sobie wizyty w oceanarium ;D
Całkiem fajne, muszę przyznać ^^ Największe w Europie, z całkiem interesującą kolekcją morskich stworzeń. Tylko masy dzieci były nieco uciążliwe ;P

  • Dzień 2
Parc Guel, czyli park zaprojektowany na zlecenie bogacza Guela na jednym ze wzgórz. Byliśmy tam nawet dwa razy, bo mieszkaliśmy 5 minut piechotą stamtąd ^^
Park jest rewelacyjny - rozległy, z pięknym widokiem na miasto i z oryginalnymi... hmm... lokacjami architektonicznymi ;P bo jakiejś konkretnej funkcji poza ozdobniczą to one nie spełniały ;) Zaskakujące było tylko to, że "park" nie przypominał w niczym "parku" w naszym rozumieniu ;) To znaczy można się było spodziewać, że przy takiej temperaturze nie będzie tam jakiejś bujnej roślinności, ale zaskoczył mnie widok suchej ziemi, a właściwie nie ziemi tylko proszku ziemnego, na którym rosły kaktusy i niskie krzewy. Trochę drzew też było, ale musiałam nieco przesunąć pole semantyczne słowa "park" ;)
I zachodziłam w głowę jak to się stało, że te sklepienia się jeszcze nie zawaliły ;] Przecież te kamienie wyglądają tak, jakby się trzymały tylko na słowo ;)
Najbardziej znana lokacja: hmm... taras widokowy...?
Szczególnie podobały mi się te siedziska z resztek płytek. To się nazywa zrobić Coś z niczego.
Widok z góry na Jaszczurkę pokrytą mozaiką - symbol Barcelony, jeśli oceniać po udziale procentowym na stoiskach z pamiątkami ;)
A obok takie dwa budynki - nie wiem do czego miały służyć planowo - teraz jeden jest zamknięty a w drugim jest sklep z pamiątkami:
Taras jest podpierany przez takie kolumny:
A te kolorowe koła są zrobione ze śmieci. Dosłownie. Potłuczonych popielniczek, butelek, nawet laleczek - ceramiczna główka wystająca z sufitu była nieco creepy ;)

Sagrada Familia:
Miażdży. Nie dziwota, że Gaudi poświęcił jej 10 ostatnich lat swojego życia - ileż musiało być przy tym pracy... Założenie było takie, że budynek ma przypominać żywy organizm, czyli każda część jest inna.
Byłam pod niesamowitym wrażeniem głównie tego jak musi wyglądać projekt - przecież te wszystkie detale trzeba było dokładnie rozrysować a to nie są jakieś proste linie tylko wykrętasy z zawijasami. Gaudi to geniusz. Podziwiam również decydentów - zatwierdzenie projektu katedry przypominającej potwora musiało wymagać sporej odwagi.

W poszukiwaniu kolejnego obiadu znów łaziliśmy po ulicach i wydawało się, że nic nie znajdziemy, bo była niedziela po południu a dzielnica nie była zbyt jedzeniowa, ale znowu nam się udało :D Jak tylko zobaczyłam faceta w białym podkoszulku wchodzącego do lokalu już wiedziałam, że to nasz kolejny spot :D
Udało nam się znaleźć sklep serwujący croquettes - i pani sprzedawczyni nawet mówiła trochę po angielsku. Na pytanie co jest w tych krokietach powiedziała: cheese... hmm... cheese... cheese and chicken... cheese a tu jeden krokiet wyglądał jak racuch, drugi jak klopsik trzeci jak drożdżówka. Wzięłam trzy zupełnie różne, ale w smaku były takie same ;P No cóż, cheese :D
A w momencie jak powiedziałam, że przydałoby się do nich piwo obok usiadł pan z kuflem napoju mlecznego. Jak miejscowy pije, znaczy że dobre, więc po chwili byłam zaopatrzona w jugos z mango. Dooobre :D Taki trochę rozwodniony shake.

Wzgórze Montjuic ze stadionem olimpijskim (brzydki, wygląda jak arabski pałac, zupełnie od czapy). Mnie dużo bardziej podobały się znajome słupy z drutami pod Zniczem :D
Widok ze Wzgórza na Placa de Espania i stadion, gdzie odbywa się corrida (to jest to okrągłe czerwone w głębi):
A wieczorem na tej okrągłej fontannie odbywa się spektakl ze światłami i dźwiękiem. Trwa chyba ze dwie godziny i jest darmowy :D Polecam, codziennie czw-nd. Trochę wody, trochę światełek, muzyka i tłuszcza się cieszy :D A ja z nią ^^

7 komentarze:

Unknown pisze...

Tłuszcza jest zachwycona :D kocha fontanny, a takie z (uwaga, ulubione słowo :D ) ILUMINACJĄ to już w ogóle ;)

homek pisze...

Szkoda, że na Wawelu nie, prawda? Chociaż tam znowu sa inne atrakcje

aneczka pisze...

Hmm, to może jeszcze film wrzucę z tymi fontannami...?

Unknown pisze...

Łiiiii! :D

Anna pisze...

Dawaj film!!!

aneczka pisze...

Hihi, nie spodziewałam się aż silnego odzewu ;P Dobra, film wrzucę wieczorem, bo teraz nie mam go przy sobie.
A może w ogóle zrobię jakąś notkę-suplement z filmikami, bo trochę ich nakręciłam ;)

Anonimowy pisze...

była paella, była sangria a Vicky, Christina?
trzaska

Prześlij komentarz