23 września 2009

eurotrip: Dublin

Dublin, nie Dablin, bo tak mówią miejscowi ;)

Przywitał mnie zimnym wiatrem, który mało co nie zdmuchnął mnie ze schodków samolotu. Oczywiście wyraziłam dość mocno swoje zdanie na temat irlandzkiej pogody. Facet przechodzący koło mnie powiedział tylko: Welcome to Ireland ;] XD XD XD I od razu kraj wydał mi się fajniejszy :D

Miasto jest brzydkie. Jego zaletą jest to, że jest zwarte - właściwie cały Dublin to domki maksymalnie czteropiętrowe ;] (czyli jedne wielkie suburbia :D) Natomiast jest to porządek pozorny, bo generalnie panuje tam niejaki chaos... Nie ma wyraźnego klimatu danej dzielnicy, nigdy nie wiadomo co człowieka czeka za rogiem a domki, mimo że tej samej wysokości jednak sporo się od siebie różnią. Miasto samo w sobie niezbyt mi się podobało - jest jakieś nijakie, bez atmosfery. I właściwie nie ma typowo turystycznych atrakcji, czyli muzeów czy zabytków.
Diabeł natomiast tkwi w szczegółach, bo samo mieszkanie i przebywanie w Dublinie jest już całkiem ciekawe :D Wszystko dzięki temu, że Irlandczycy jakoś muszą znieść nieustanne deszcze i zimno, więc radzą sobie przy pomocy ironii, humoru i hektolitrów guinessa. Czyli to, co u nas zrobił komunizm/socjalizm u nich zrobiła pochmurna pogoda ;] W Dublinie na każdym kroku można się natknąć na absurd, który przy odpowiednim nastawieniu daje masę radości XD Generalnie Polacy świetnie się tutaj znajdują ;) Zwłaszcza w LIDLu - niekiedy cała zmiana to Polacy. Ogólnie w Dublinie polski słychać na każdym kroku - czasem mi się wydawało, że to polskie miasto, w którym mieszka po prostu trochę Irlandczyków ;P

Double-deckery. Transport publiczny to jeden z absurdów :D Aha, na wyświetlaczu widać, że wszystko jest zawsze napisane po angielsku w i gaelic - nazwy ulic, komunikaty, znaki na lotnisku itp.
Po pierwsze: na bilet kupowany u kierowcy (alternatywą jest karta miejska) trzeba mieć odliczone pieniądze. Jeżeli się ich nie ma to dostaje się karteczkę z wypisaną resztą, z którą trzeba jechać na drugi koniec miasta, żeby odebrać pieniądze ;]
Po drugie: Godziny na rozkładzie jazdy oznaczają kiedy autobus odjeżdża z pierwszego przystanka ;] Więc godzinę u siebie trzeba sobie oszacować. Oczywiście wszystko jest mocno umowne, bo nawet jak odjeżdżałam z pierwszego przystanka to autobus odjechał najpierw 2 minuty przed czasem a potem 10 minut przed czasem XD Więc najlepiej po prostu przyjść i czekać ;]
Po trzecie: Autobus ma określoną pojemność pasażerską i powyżej danej liczby ludzi w środku, nie zatrzymuje się już na przystankach. A jeśli się zatrzyma to wsiada tyle osób, ile wysiadło. Do tego wszystkie przystanki są na żądanie.
Oznaczenia drogowe to inna historia XD
To takie bardziej przejrzyste ;]

Dublin castle :D Kwintesencja irlandzkiego absurdu i pomysłowości XD
Najlepiej zobaczyć na filmie XD

Naprawdę trzeba być Irlandczykiem, żeby takie coś nazwać szumnie zamkiem :D
A to jeszcze nie koniec, bo po drugiej stronie tej uroczej wieżyczki czeka kolejna niespodzianka XD
Prawda, że śliczne? Bo niby czemu nie pomalować szarych murów na jakiś weselszy kolor? :D
A na przeciwko Zamku taki twór:
Nie wiem co to, ale po tych dróżkach w trawniku aż chce się chodzić :D

Przy wszystkich przejściach dla pieszych w centrum znajdują się takie napisy:
I całe szczęście, bo nie wystarczy tylko zapamiętać, że trzeba patrzeć odwrotnie niż u nas - czasem zdarza się droga jednokierunkowa ;] Ja dostawałam od tego kręćka i nigdy nie wiedziałam, w którą stronę patrzeć jak się oddaliłam od centrum ;P

Pierwszy raz widziałam żółte światła dla pieszych :D

Dublińska Szpila, czyli coś, co sobie postawili w centrum miasta na Milenium :D
Chyba najwyższa budowla w mieście XD

Irlandczycy wykorzystują każdą chwilę słonecznej pogody. Trawa w parkach jest pokryta ludźmi chłonącymi promienie całym ciałem :D

Typowe drzwi. Kolor mniej typowy, ale jakże uroczy ^^

Jedna z większych atrakcji pobytu: Trinity College i zabawa w laboratorium ^^
Taką zachętę do nauki to ja rozumiem ^^ Co kilka tygodni organizuje się wystawę tematyczną, na którą może przyjść każdy i pobawić się w eksperymentowanie. Tu takie bardziej poważne eksperymenty ;) Ale dali mi się pobawić w oglądanie pod mikroskopem jakichś fagów ;P (sori, baranek ten biological jibberish jakoś mi nie chce wejść do głowy ;P).
Gwiazda Śmierci XD

Howth, pół godziny jazdy od Dublinu.Na ścieżce spacerowej występują dwa rodzaje ludzi: duzi, spoceni, dyszący i różowi Irlandczycy oraz maszerujący żwawo i radośnie Polacy :D

Dzielnica pubów Temple Bar:
Porterhouse, który serwuje piwa robione na miejscu. Rozmaite wynalazki, między innymi małżowe i truskawkowe XD
Są naprawdę dobre :) Naprawdę żałuję, że nie załapałam się na czekoladowe - sezon się skończył.
Pub ma 4 piętra i codziennie odbywają się w nim koncerty.
Kelt - pub bardziej tradycyjny:
Również z koncertem na żywo. Zespół siedział metr od nas^^
Atmosfera była rewelacyjna. Była taka ciepła, domowa, w przeciwieństwie do tego co się działo na dworze (zimny deszcz :/). Genialne było to, że przekrój wiekowy wynosił 20-80, albo i dalej. Dzięki temu panował właśnie nastrój rodzinny. Nie mówiąc o tym, że do zespołu co chwilę ktoś się przyłączał, a to pan z bębnem, a to pan, który chciał zaśpiewać piosenkę. Irlandczycy są niesamowicie muzykalni (choć w sumie trudno się dziwić, skoro spędzają w tych pubach całe życie, słuchając muzyki na żywo ;) ). Baardzo mi się podobało. Tylko trzeba się było pilnować, bo po pubie krążył groźny pan i sprawdzał czy na pewno ma się piwo ;)
Zdziwiło mnie natomiast to, jak Irlandczycy się zachowywali. Muzyka była tak radosna, że nogi aż same chodziły i z koleżanką Polką odstawiałyśmy mały taniec przed zespołem, na tyle, na ile pozwalała ograniczona przestrzeń. A wszyscy inni wokół stali nieruchomo z piwami kiwając tylko lekko głowami ;]

Niezwykłe zastosowania kościołów (od konfliktu z Kościołem katolickim, większość stała pusta, więc trzeba je było jakoś wykorzystać):
- Informacja turystyczna i sprzedaż pamiątek:
- knajpa XD (zwróćcie uwagę na tę złotą folię ;) ):

Nie ma to jak kawusia pod tablicą tu spoczywa... ;]

Misz-masz:
Guiness produkuje nie tylko piwo ;)

Irlandczycy to mistrzowie marketingu - potrafią sprzedać nawet kamienie ;]

Irlandki wczoraj i dziś ;]

;]

I kolejne przykłady irlandzkiego humoru XD
oraz bogata oferta prasowa :D

Koniec.
Zbieram pomysły na wakacje w przyszłym roku ;) Proszę o nadsyłanie propozycji ^^

6 komentarze:

homek pisze...

Po pierwsze primo: już 2 notki dzisiaj, chyba nie masz co robić:P
Po drugie secudno: w Szwecji też godzina podana jest z pierwszego przystanku, resztę oceniasz na czuja. Aż dziw bierze, w końcu taki uporządkowany kraik!

aneczka pisze...

Ależ mnie wyczaiłaś :D Faktycznie skończyłam wszystko przed południem i teraz sobie robię co chcę ;)
Ale tak swoją drogą to notki powstawały od dwóch dni w przerwach między tłumaczeniami, dziś je po prostu wreszcie skończyłam ;)

No ale to ocenianie coś daje, nie? Bo w Dublinie nic ;] Mam wrażenie, że ten rozkład służy głównie do poinformowania ile mniej więcej kursów jest na godzinę a nie do podawania konkretnego czasu ;]

Baranek pisze...

HAHa no i w koncu Barankolandia:P:P:P a teraz do rzeczy;)

1: muzea jak najbardziej sa i co wiecej sa darmowe wejscia do wielkszosci niezaleznie od wieku, dnia tygodnia i godziny, tylko nam czasu zabraklo cieszac sie innymi miejscowymi atrakcjami (patrz sekcja piwo i koncerty;). Muzea przewidziane w planie na kolejne odwiedziny;)

2: pod mikroskopem to byly generalnie rozne komorki i tak owszem niektore konczyly sie na fagi (makrofagi) ale jak napiszesz same fagi to zmienia to kompletnie znaczenie i niestety w tym momencie zdanie robi sie bezsensowne z punktu widzenia kogokolwiek kto choc odrobine jest w temacie:P Kiedys Ci wytlumacze;)

3 (HOMCIU): a to nie ma tam takich tablic na przystankach ktore podaja za ile minut dokladnie przyjedzie nastepny?? w Goteborgu byla to norma. Moze wam w Vaxjo tez takie szybko zamontuja;)

aneczka pisze...

Są muzea? O tym sztuki nowoczesnej pamiętam, oczywiście, ale jakoś nie mówiłeś o innych ;P No nic, najwyżej po kolejnej wizycie się zrobi sprostowanie ^^

Nie "fagi", "jakieś fagi" ;) Właśnie nie pamiętałam czy mikro czy makro ;P

homek pisze...

Niby są, ale średnio działają:)

baranek pisze...

są są, oprócz sztuki nowoczesnej, galeria narodowa, muzeum archeologiczne z wystawą powyciąganych z bagien zakonserwowanych ciał z przed ok 1000 lat;P, muzeum historii naturalnej, muzem narodowe... i wszyyyystie free of charge;)

Prześlij komentarz