Dzisiaj ostatni odcinek. Chociaż większość kraju stanowią wioski to miasta też napotyka się raz na jakiś czas. Tak wyglądają te przeciętne (Campulung Mołdawski i Satu Mare):
Tak te trochę lepsze. Oradea, na granicy z Węgrami:
A teraz przechodzimy do bardziej starożytnych a zatem ciekawszych miejsc ^^
Sibiu - rumuński Kraków:
Pierwszy raz widziałam taki wjazd od dołu na rynek.
Sighisoara:
W takiej urokliwej knajpce, tuż przy rynku piwo kosztowało 5 zł O.O
Gdybym była bogata, w Sibiu albo Sighisoarze kupiłabym sobie mieszkanie. Są naprawdę bardzo malownicze i to byłoby idealne miejsce na wypad tygodniowy a jednocześnie niezła inwestycja, bo za kilka lat na pewno będą kilka razy droższe.
Sinaia. Klimat miasta uzdrowiskowego:
Jedno z nielicznych miejsc gdzie można w Rumunii zobaczyć nagromadzenie pałacyków. Ale największe wrażenie robi zameczek bawarski w środku miasta.
Któryś tam książę czy królewicz stamtąd pochodził i zapragnął przenieść sobie do Rumunii kawałek ojczyzny ;) Piękna rzecz *o* Podobno w środku też. Zewnętrza są darmowe ;)
Na koniec kilka uwag końcowych ;)
Jak chyba dobrze widać po postach, Rumunia jest krajem niesamowicie zróżnicowanym i jest tu co zwiedzać. Nam idealnie sprawdziła się formuła jeden dzień-jeden rodzaj zabytków. Raz monastyry, raz zamki itp.
Póki co, jest tu jeszcze względnie tanio, piwo na rynku za 3.5 mnie rozwalało, ale to się zmieni.
Więc są dwa warianty:
1. Jeśli chcecie jeszcze zobaczyć taką dzikszą (i przy okazji tańszą ;) ) wersję Rumunii to należy się spieszyć, bo kraj się rozwija i to szybko. Za dwa lata, wraz z poprawą dróg i infrastruktury ceny na pewno wzrosną o kilkadziesiąt procent.
2. Jeśli chcecie zobaczyć gotowy, ładnie zapakowany produkt i potłoczyć się w kolejkach wraz z grupkami helmutów to radzę pojechać za jakieś 5 lat ;]
To raczej nie dotyczy rejonów górskich, helmuty nie lubią się przemęczać a sami Rumuni chyba też szybko nie zaczną masowo wyjeżdżać na piesze wędrówki.
Koniec. Dziękuję za słowa zachęty i za to, że dzielnie wszytko czytaliście ^^
4 komentarze:
Ech, no to nie ma rady, trzeba będzie jechać za rok:D
Cała przyjemność po naszej stronie ;)
Eee, to jeśli chodzi o góry ja jestem helmut. Jaka będzie żeńska wersja? Gerda? Greta? Gertruda? :P
Ale w innych kwestiach już różnie bywa...
Helga :D
He he, no to jestem taka połowiczna Helga (choć to mi się nieodmiennie z Helgą z Allo Allo kojarzy :P), bez samochodu na dodatek, co wg. Twoich wskazówek sporo przesądza... :(
Prześlij komentarz