5 maja 2009

Edzio

Na długim weekendzie wybrałam się do Katowic na adorację Edzia - uznałam, że czas najwyższy poznać bożyszcze nastolatek ;]
No i cóż mogę rzecz - jestem zauroczona tym filmem i nie mogę się już doczekać kolejnych części, więc zapewne sięgnę niedługo po książki, żeby rozsmakować się również w niepowtarzalnym, jak słyszałam, idiolekcie autorki XD

Edzio to dla mnie fenomen: w założeniu miał być zapewne wielce mhrrroczny, ale wyszło to wszystko mocno groteskowo a ja przez cały film zastanawiałam się co próbuje wyrazić swoją twarzą i w sumie to dalej nie wiem ;] Pewnie pokoleniu emo przychodzi to bez trudu, ja się muszę dopiero nauczyć i może następnym razem lepiej mi pójdzie. Bo co do tego, że film zobaczę jeszcze co najmniej raz, nie ma wątpliwości - dawno nic mnie tak nie ubawiło :D ;] Niemalże żałuję, że nie wybrałam się na Zmierzch do kina, bo rechotałam przez większą część tego wspaniałego dzieua a zapewne na wielkim ekranie zrobiłoby jeszcze mocniejsze wrażenie XD Ale odpowiednia ekipa też jest ważna - jestem wdzięczna wszystkim obecnym w sobotę, że mogłam z nimi przeżywać i komentować rozterki bohaterów. I porcelanową twarz Edzia oraz jego usta różane, ach! To mój nowy bohater tygodnia.

A z całego spotkania morał płynie jeden: Edzia nie należy lekceważyć, o czym przekonałam się przeglądając swoje zdjęcia - wszyscy wyglądają na totalnie zmiażdżonych nawet następnego dnia ;] Łącznie z psem Nadii.

3 komentarze:

Nadia pisze...

Film jest koszmarnie cudowny i basta! :D Tzn. serce mnie boli, gdy na niego patrzę, ale ja zawsze byłam masochistką.

A zdjęcia, wszystkie, to ZUO w czystej postaci ;]

khoci pisze...

świeży, apetyczny patison... wprost ze szklarni :):):)

Kończę czytać "Zmierzch" właśnie... jak to cudownie oczyszcza mózg ze wszelkich myśli :):):):)

homek pisze...

A widzisz????
A kto szydził, że poszłam na to do kina

Prześlij komentarz