2 stycznia 2009

Dobry film wczoraj widziałam...

Ostatnio udało mi się trafić na naprawdę dobre filmy :) Polecam, jak dla mnie każdy jeden to pozycja obowiązkowa.

Into the wild (Wszystko za życie)
Utalentowany absolwent koledżu postanawia zerwać ze swoim dotychczasowym życiem. Rezygnuje z robienia kariery i bez grosza przy duszy udaje się na łono przyrody. Po drodze zmierzy się z siłami natury, spotka wielu ciekawych zwykłych ludzi oraz odkryje sens życia ;)
Film jest dość długi jak na standardy amerykańskie, bo trwa 2.20, ale w ogóle mi się nie nudził. Tak naprawdę niewiele się w nim dzieje, widzimy głównego bohatera, który przemierza kolejne pustkowia lub rozmawia z napotkanymi ludźmi, a ogląda się znakomicie. Nigdy nie sądziłam, że Amerykanie będą w stanie zrobić tego typu film, który mi się spodoba ;P

Le Scaphandre Et Le Papillon (Motyl i skafander)
Film jest oparty na prawdziwej historii Jean-Dominique'a Bauby, redaktora naczelnego Elle, który w wyniku udaru został całkowicie sparaliżowany i mógł się porozumiewać wyłącznie za pomocą lewego oka.
Największe wrażenie robi w filmie sposób kręcenia z perspektywy chorego. Wszelkie nagrody dla Janusza Kamińskiego są w pełni zasłużone. Już dawno nie widziałam tak sugestywnej pracy kamery, człowiek całkowicie zapomina, że to tylko film i wczuwa się całkowicie w sytuację sparaliżowanego.
Ogromną zaletą było dla mnie to, że film jest pozbawiony sentymentalizmu, co jest sporym osiągnięciem przy takiej tematyce. Bauby nieustannie komentuje otaczający go świat i swoją sytuację w złośliwy i sarkastyczny sposób, nie użala się nad sobą i nikt nie próbuje udawać, że oto, ach, bohater tak dzielnie radzi sobie w tak tragicznej sytuacji.
Do tego odrobina magii i mamy francuskie kino w najlepszym wydaniu.

Angelus
Pozycja obowiązkowa dla tych, którzy lubią filmy Kolskiego. Tutaj również mamy przepiękny polski realizm magiczny, kadry, które wyglądają jak obrazy i bardzo ciekawą historię.
Film jest oparty na wydarzeniach autentycznych: opowiada historię gminy okultystycznej w Janowie pod Katowicami. Pewnego dnia mistrz gminy na łożu śmierci wieści koniec świata i trzy znaki, które będą go zwiastować. A niedługo potem nadchodzi II wojna światowa a po niej komunizm. Mieszkańcy gminy robią wszystko, żeby nie dopuścić, żeby promień z Saturna uderzył w Ziemię.

Akcja dzieje się w małym miasteczku, w którym obok siebie żyją anioły przechadzające się po hałdach, święta Barbara i zwykli-niezwykli górnicy, którzy w nietypowy sposób postrzegają świat.
No i wszyscy mówią po śląsku ;)

Piękny, liryczny film. Bardzo żałuję, że reżyser Lech Majewski przyjeżdża do Polski z USA tylko raz na czas.

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dobrze gadasz, polać Ci! W zasadzie Motyl i Into the Wild to chyba jedne z lepszych filmów jakie widziałam w zeszłym roku.

neko pisze...

Nic skośnego? Jak możesz ;D

aneczka pisze...

Skośny film, który pewnie się będzie nadawał do opisania masz Ty ;] Reszta leży na półce i czeka aż znowu nabiorę chęci, a po intensywnym wakacyjnym oglądaniu raczej szybko to nie nastąpi ;)

Anonimowy pisze...

O, nie wiedziałam, że Into the Wild to taki fajny film! Grają to tera w kinach? (oby!) Cosik czuję, że seans Do dzikości może być dobrą mobilizacją do zapoczątkowania realizacji planu Outto the Can ;P.

A motyla w skafandrze ciągle się boję...

aneczka pisze...

Rewelacyjny! Koniecznie zobacz. Wkinach chyba już go nie ma, ale dość łatwo zdobyć innymi kanałami ;)

A motyl wcale nie jest straszny, też nie zwlekaj :)

Unknown pisze...

O, pamiętam Angelusa, toż to już jakieś 8 lat... Wspaniały film!

A promień z Saturna, to z przeproszeniem miał "dupnąć w Ziemię i wszystko rozwalić", a nie tam uderzyć :P

Prześlij komentarz