17 marca 2010

mombu finiszowo

Kolejny rozdział stypendialny zamknięty. Poświęciłam dziś cały dzień, żeby odbyć parominutową rozmowę na temat moich zainteresowań, pobytu w Japonii i innego ple ple. W rzeczywistości część ustna egzaminu nie wiąże się z niczym konkretnym, chodzi tylko o to, żeby sprawdzili czy nie jest się totalnym debilem, który nie rozumie ani słowa po nihońsku i żeby dowieźć dokumenty.
A wiąże się z porannym wstawaniem (w tym roku inteligentnie uj miał być na 14), strojeniem, przejazdem brudnym pociągiem (tu uwaga, obniżki w tlkach! O.O Teraz bardziej się opłacają i jadą pół h krócej). A do tego doszła jeszcze śnieżyca i ogólna smutno-zimna szarość w stolicy. Fuj. Mnie i tak nic nie obchodziło, bo rozchorowałam się w poniedziałek i czułam się jakbym miała na głowie szklany klosz - słyszałam połowę tego co się wokół mówiło i działałam na automacie.
Z powodu mojego nazwiska nie zdążyłam na wcześniejszy pociąg i spędziłam przymusowe dwie godziny w czytelni ambasady za to w miłym towarzystwie. Uj w tym roku dobrze się sprawił, w sumie zaprosili 31 osób, w tym 8 od nas.

Z dobrych wiadomości: zdałam 1kyu*! O.O To niezdawalne nawet przez Japończyków 1kyu. Jestem doprawdy autentycznie zaskoczona O.O Ale i zadowolona, na tyle na ile mnie stać w obecnym zmaltretowanym stanie. (Generalnie idę śladami Ani N. która dokładnie tak samo zdała 1kyu kilkoma procentami i na ustny jechała mocno przeziębiona a teraz imprezuje w Tokio, więc mam nadzieję, że będę ją naśladować do końca ;P)
Oczywiście wyniki przyszły do mieszkania w momencie, kiedy byłam w pociągu, ale od czego mój nieoceniony współlokator, który zaraz przekazał wszystkie wieści. Uzupełniłam informacje w formularzu a kopię certyfikatu mogę dowieźć jak będę w Wawie w następnym tygodniu.
A na weekendzie robię jakiś dobry obiad, choć tyle mogę zrobić dla Konrada, który co chwilę ratuje mnie z opresji -_-"

Z zamknięciem tego rozdziału czekamy do sierpnia, oczywiście.

*1kyu to najwyższy możliwy certyfikat znajomości języka japońskiego. Poziom trudności jest wy**ny w kosmos w porównaniu np. do CPE, jak opisywałam wcześniej. Mieć takie coś to być pół-bogiem japonistycznym.

6 komentarze:

Homcio pisze...

Trzymamy kciuki mocno.

Prawda jest taka, że ponieważ ja i Nat bierzemy na siebie w tym roku cały przydziałowy pech naszej paczki (bynajmniej nie była to nasza świadoma i dobrowolna decyzja), a więc masz szanse tak wysokie jak nigdy wcześniej. Więc jeżeli się załapiesz a ja dożyję następnego roku, to gościsz nas w Nihonie.

Allonz-y!

neko pisze...

omedetou~~!

Anonimowy pisze...

gratulacje i życzę dalszych takich sukcesów :))) nina

aneczka pisze...

Dziękuję wszystkim. Póki co cieszę się tylko z tego certyfikatu - to naprawdę duża Rzecz. Mombu będziemy świętować w sierpniu, na razie nie nastawiam się na nic i skupiam się na rowerach ;P
Ale jeśli tylko się uda to wszyscy są mile widziani ^^ Miejmy nadzieję, że w Fukuoce, bo tamtejszy uniwersytet wybrałam jako pierwszy.

@Homek, pamiętaj, że baranek zaoferował życzliwie swoje usługi ;) A podobno, żeby potwierdzić jakąś teorię trzeba przeprowadzić trzy niezależne eksperymenty ;P

Unknown pisze...

Mocno skacowana jestem, ale docierają do mnie newsy i jestem w stanie na nie reagować ;]

Gratuluję!
Należało Ci się ;]

ren pisze...

SUUUPER!!! Gratulacje!

Prześlij komentarz