6 kwietnia 2009

Val Thorens

Zakończyłam sezon narciarski 2009.
Nartowo było super, socjalnie gorzej a nawet dupnie, ale tu już winę ponosi moja inteligencja emocjonalna na poziomie kartofla. Tym zajmie się Grupa Wsparcia i nie jest to treścią notki.

Gdyby ktoś się zastanawiał gdzie jechać na narty to polecam Val Thorens z całego serca. To najlepszy ośrodek narciarski w jakim byłam. Oprócz rewelacyjnych tras dysponuje też masą innych atrakcji, między innymi basenem, sauną, salą gimnastyczną itp. O klubach i restauracjach nie wspomnę ;)
Myśmy chodzili do tej:
Fajnie zamaskowana, nie? Wchodzi się do tej budy (to znaczy duży pan murzyn cię wpuszcza ;P Wydawało mi się, że nigdy nie ma z tym problemu, ale raz widziałam jak się kłócił z grupą Brytoli ;] Może Angielki nie spełniały wymogów estetycznych ;]) i okazuje się, że na dole jest spora sala do tańczenia z zespołem grającym na żywo.

Nie odmówiłam sobie powtórki z fondue - tym razem zjadłam całe i jeszcze poprawiłam creme brulle i tiramisu. I dalej nie czułam się najedzona - widocznie akurat nadszedł ten Dzień Jedzenia, który nawiedza mnie niespodziewanie z raz na miesiąc ;D
Tradycyjnie tuż przy hotelu piekarnia ze świeżymi bagietkami. Ten miesiąc fitnesa jednak zrobił genialną robotę: nawet przy imprezowaniu do późna, codziennie rano wstawałam bez problemu o 7.45, żeby udać się na expresso z croissantem ^^ Żadnego bólu mięśni, który powoduje, że tak ciężko zwlec się z łóżka.
A, kolejny plus Val Tho - obsługa sklepów mówi po angielsku o.O W stopniu nikłym, ale wystarczającym, żeby wreszcie się nie frustrować przy prostej czynności kupowania bagietki ^^

Tutaj mieszkałam:
Oczywiście wyjście bezpośrednio na stok :D
6 pięter w górę, 6 na minusie, poziom zerowy był liczony od poziomu recepcji. A środek był tak zagmatwany, że nie mogłam wyjść z podziwu, że ktoś to ogarnął ;] Właściwie każde piętro wyglądało inaczej.

Ale dość o facilities - stoki były super. Oczywiście jak to we Francji, dość trudne i tutejsze niebieskie trasy są bliższe czerwonym włoskim, ale jak na kwiecień i globalne ocieplenie, przygotowane rewelacyjnie i z masą śniegu. Zresztą w Val Tho dają gwarancję na śnieg. Dokładnie tak, jak nie ma śniegu, zwracają kasę za skipassy :D
I choć w pierwszy dzień była straszna mgła i nie bardzo wiedziałam, gdzie jadę to już następnego czekała mnie miła niespodzianka: na dole mgła była jak zwykle, ale stwierdziłam, że jak już zapłaciłam te 120 ojro za skipass to pójdę jeździć. I w miarę jak wyjeżdżałam w górę wyciągiem robiło się coraz jaśniej a w końcu zobaczyłam słońce - ach, jak niewiele potrzeba człowiekowi do pełni szczęścia XD

Jestem cały czas pod wrażeniem wygodnictwa Francuzów - gdzie się da są ruchome chodniki, windy, ruchome schody a już najbardziej podobał mi się wyciąg rozwożący ludzi po miasteczku.
I takie śmieszne puszki - pierwszy raz widziałam taki wynalazek XD
No i fantastyczny snow park - hopki, pipe'y i poducha. Ach, poducha dostarczyła mi sporo wrażeń :D
Zdjęcia robią wrażenie, nie? A tak to wygląda z boku ;)
Taki lot w nartach jest niesamowity. Z boku wygląda niepozornie, ale skok w nartach i twardych butach narciarskich dodaje adrenaliny ^^

Imprezowo było gorzej niż w grudniu, bo było nas dwa razy więcej i nie dało się zintegrować ze wszystkimi, nie mówiąc o tym, że byliśmy rozrzuceni po paru piętrach. Za to mieliśmy własnego wielebnego XD
A hitem wyjazdu był przebój Gosi Andrzejewicz. Posłuchajcie koniecznie do końca tej finezyjnej liryki XD
gosia andrzejewicz- nieśmialy chlopak
I powiedzialeś do mnie slowa te, że...
Oh yeah ;]

3 komentarze:

homek pisze...

Widzę, że nadrabiasz zaległości blogowe:D
Aż żałuję, że sie nie skusiłam:)

aneczka pisze...

Ja też żałuję. Bardzo.

Nadia pisze...

Czekam na relacje o kartoflanej inteligencji emocjonalnej ;]

Prześlij komentarz