12 kwietnia 2009

soulmate koszyczkowy

Ach, ach, ten radosny czas świąt spędzany w gronie rodzinnym przeznaczony na chrześcijańską refleksję i pracę nad sobą, jak chciałaby go wykreować telewizja. Tak sądzę, bo na każdym kroku w kółko tylko o tych chrześcijańskich refleksjach i o tym jak znaleźć na nie czas przy nawale zajęć ;]

Przy całym moim cynizmie i niechęci w kwestii Kościoła (bo do religii jako takiej nic nie mam, jest dobra i z odpowiednimi wartościami jak każda inna), pojawiam się w świątyni raz na rok - na święceniu koszyczków XD Bo po pierwsze mama mnie wysyła, po drugie czemu nie, całkiem fajny to rytuał a po trzecie raz na rok dobrze mieć styczność z instytucją, której się nie lubi, żeby sobie przypomnieć, czemu się jej nie lubi.

W tym roku wizyta w kościele była wyjątkowo udana, ponieważ nieoczekiwanie dołączył do mnie mój religijny soulmate ;] Którego również mama wysłała na święcenie XD No więc weszliśmy do kościoła, usiedliśmy sobie w pustej ławeczce z przodu (bo niby czemu nie, nigdy nie potrafiłam zrozumieć dlaczego ludzie lubią sobie stać rządkiem pod ścianą ;] ) i zajęliśmy się obserwacją. PokaPoka-san zapytał co to za skupisko ludzi tam z boku, bo on wykupił pakiet standardowy i chciałby się dowiedzieć co go ominęło. No to z satysfakcją wyjaśniłam, że tam się całuje figurę i za tym kolejka ta stoi. Potem przyszedł ksiądz i tu rozczarowanie: nie dość, że składał poprawne zdania to jeszcze mówił z normalną intonacją! Skandal, człowiek przychodzi do kościoła raz na rok i nawet normalnego księdza zobaczyć nie może :/ No ale teraz podobno kryzys powołań to pewnie przyjmują byle kogo i wysyłają do roboty zanim przejdzie pełne szkolenie.
Kropienie trwało dość długo i PPs stwierdził, że mógł przynieść swoje kropidło to by usprawnił proces XD
Na koniec zdziwiłam się, że ksiądz zaprosił na adorację krzyża. Krzyża? To teraz adoruje się przedmioty? ;] o.O
A w drodze powrotnej zastanawialiśmy się czy nie zabrać jakiejś serwetki, których sporo walało się po ulicy, bo PPs miał nieprzepisowy koszyczek bez serwetki i bukszpanów ;] I bez babki, o zgrozo! (zresztą ja też ;P )

Ach, wyjątkowo miła była Wizyta w tym roku XD

2 komentarze:

khoci pisze...

hehe:) czuję dokładnie tak samo:)

w tym roku dodatkowo miałam bonus w postaci następującej: JW Ksiądz Proboszcz zamachnął się kropidłem wprost przed moim nosem i w efekcie miałam całą twarz/kurtkę w wodzie święconej.

W każdym razie było to coś na kształt 2 w 1: święcenie i śmigus -dyngus... a mówią, że kościół nie idzie z postępem, a tu proszę.. pakiety łączone :):):) Dodatkową atrakcję w postaci wściekłych ryków dziatek pominę milczeniem
(było nie iść na 11, było..:)

W każdym razie Wesołych Świąt;)

aneczka pisze...

Hihi, też przeżyłam traumę ze święceniem mojej osoby, ale gdzieś w podstawówce :D Od tamtej pory już mi się to nie przydarzyło, ale zawsze na wszelki wypadek ściągam okulary (be prepared! ;D ).

Ja też byłam na 11 i wrzasków dziatek nie było za to jedna dziewczynka tuż pod ołtarzem bawiła się małą piłeczką - jak to zobaczyliśmy to od razu z PPs popatrzyliśmy znacząco na siebie, że taka właśnie powinna panować atmosfera i sami chętnie byśmy się przyłączyli ;]

I nawzajem ^^

Prześlij komentarz