31 sierpnia 2012

ogródek zen

(budujemy parking pokryty tłuczniem na przyjazd kolejnego VIPa. Dziś mieliśmy właśnie kończyć ubijanie ostatniej warstwy)

Telefon.
- Zamów więcej tłucznia!
- Zamówiłam. Będzie za pół godziny.
- Ale dobrego tłucznia na wierzch!
- No tak, zamówiłam ten dobry tłuczeń (dolna warstwa była gorszej jakości ceglana).
- Ale jeszcze jedną warstwę! 5cm na samej górze!
- ??? w to miejsce, gdzie już skończyliśmy? Przecież wyjdziemy ponad poziom drogi...
- Ale jeszcze ładniejszy tłuczeń! Ładny! Na wierzch!

"Ładny tłuczeń". Tak jakby tłuczeń mógł być ładny. Jak deszcz popada to trochę go przepłucze, ale zawsze jakiś muł czy piasek zostanie.
Ale aneczka ma już wystarczające doświadczenie, żeby zaimprowizować. Wsiadłam w samochód, pojechałam do dostawcy, zrobiłam zdjęcie takich ładnych kamyczków co się kładzie pod drzewka i proszę - dokładnie o to chodziło.

Tylko moi robotnicy przez cały dzień rozgrabiali te kamyczki po 220 metrach kwadratowych. I bynajmniej nie było to mistyczne przeżycie jak przy zenistycznych ogrodach ze żwirku. Zwłaszcza w strugach deszczu.

2 komentarze:

Michał Bernat pisze...

piękna historia :D
a czy jak vip wyjedzie to bedziecie to rozbierać i robić zwrot tłucznia? i czy podstawą zwrotu będzie nieładność? :D

Xyzia pisze...

:D

Prześlij komentarz