28 października 2006

Tradyszyn i nie tradyszyn

Dziś było gaido po okolicy - wstąpiliśmy do w sumie nie wiem czego;P To chyba było coś w rodzaju muzeum, ale do pokoi można było wchodzić i siadać na poduszkach.
Są wszędzie i ze wszystkim:
Ponieważ znowu zaspałam na śniadanie (a wszystko przez Michała, bo mnie zagadywał;P), na obiad wzięłam zestaw za 640 jenów (bez owoców). To naprawdę tanio jak na tutejsze warunki. Możecie uwierzyć, że odkąd tu przyjechałam nie przeliczam jedzenia na złotówki? Może to dlatego, że mi za nie płacą.. ;P
Potem zwiedzałyśmy lokalny mall. Jest ogrrromny, może nie jak Galeria Krakowska, ale jak na sklep dzielnicowy..
Dla niezorientowanych - sklep z Hello Kitty:)
Chciałam kupić geta i w desperacji poszłam o nie zapytać w informacji ale odpowiedź była właściwie samym keigo, więc ledwo zrozumiałam;]
Był za to cudownie zaopatrzony sklep indyjsko-etniczny. Mieli nawet takie peruwiańskie poncza.
U nas się to chyba nie przyjmie:)
Te urzekły mnie szczególnie;]
Zdjęcie tego nie oddaje, ale naprawdę aż oczy bolą od tych reklam..
Na koniec usiłowałam zrobić zakupy spożywcze. Po pierwsze w ogóle nie wyobrażam sobie tego bez znajomości kanji, ale i to niewiele pomaga, bo jest tak dużo wszystkiego, że nie ma się pojęcia co wziąć.
Tu na przykład regał ze snackami.
Wzięłam się na sposób i kupiłam miks:) Niezłe są - o smaku krewetkowym, zawijane w nori, rybne:)
Potem bezskutecznie szukałam miso aż w końcu zaczepiła mnie jakaś dziewczyna i zagadała po angielsku czy mi nie pomóc i dzięki niej zaoszczędziłam dobre pół godziny. Zaprowadziła mnie najpierw do zwykłych past, ale chyba miałam taką minę, że zrezygnowała i pokazała mi takie instant misoshiro. Oczywiście w zupełnie innym miejscu;] I powiedziała, które ona lubi najbardziej. A na koniec dostałam wizytówkę:D

A jutro jedziemy do Nary. Sami. I nikt wcześniej nie był w Japonii;P Śniadanie o 7:/
Muszę wieczorem zrobić prezentację o Polsce..

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ech, piękne to to na zdjęciach... Ten ogród z cudną latarenką znaczy się i budynek w stylu japońskim:) Jedzonko - hontou ni oishisou ne^^ A komórczaki rzeczywiście "urzekające", ciekawe jakie byłyby reakcje, gdyby w Polsce się z czymś takim człek pokazał^^

Podpisuję się pod pytaniem o wizytówki;), ale mam jeszcze kilka swoich:
Czy Osakańczycy są rzeczywiście "inni":)? czy ich japoński naprawdę różni się od tego standardowego? (mówią 'shito' zamiast 'hito' np.?)
Jaka tam teraz pogoda? Ze zdjęć wnioskuję, że ciepło, w takim razie co z czerwoną japońską jesienią - ze szkarłatnymi momiji i takie tam;)?
Trudno się z Nihonjinami dogadać? Szybko mówią czy raczej starają się powoli i wyraźnie?
I takie trochę dziwne pytanie, ale zaintrygowała mnie pewna sprawa - o co chodzi z tymi Terminatorami z Warszawy (?O.o?), o których przeczytałam w komentarzach pod którymś wątkiem?:D

Na dzisiaj może wystarczy pytań (przy poprzednim temacie czekają jeszcze te dotyczące fauny japońskiej;P), ale pewnie jeszcze Cię pomęczę^^, w końcu to idealna okazja, by dowiedzieć tylu ciekawych i bardziej praktycznych rzeczy o Japonii i uzyskać info z pierwszej ręki^^

Czekam niecierpliwie na relację z Nary (pierwszym miejscem, które bym tam odwiedziła, byłaby świątynia Koufukuji - znajduje się tam c u d o w n y posąg demona Ashury - moje absolutne must see, jeśli o Japonię chodzi;), i jeszcze posągi Gakkou i Nikkou z kompleksu Toudaiji bardzo bardzo^^), no i serdecznie pozdrawiam, znowu po Szaruczemu^^: All The Best!

Anonimowy pisze...

no patrz Ja, patrz ! Raczy sie rarytasami w tej Japonii. Sajgonki, ryz i owocki. no i widzial ja ? I to jeszcze nie za swoje pieniadza :P
P.S.
Ciesze sie ze wyjazd udany :D

aneczka pisze...

maciek, wizytówek nie zrobiłam i w sumie nie żałuję, bo nie wiem dokładnie jak dużą wagę się tu do nich przywiązuje a nie chcę potem być zasypywana jakimś spamem:)
eliza, geta nie znalazłam. Boję się, że będzie ciężko, bo to już po sezonie.. Może w Kioto coś znajdę.
Kasiu, cięzko mi odpowiedzieć na pytanie o Kansaidzinach, bo ci z którymi mam do czynienia w centrum raczej mówią japońskim ogólnym a na mieście głownie słyszę ceny ze srony sprzedawców. Trochę słuchałam miejscowych i wydaje mi się, że język się tak bardzo nie różni. Choć nie wiem na ile mój stopień niezruzumienia wynikał z nieznajomości słówek a ile z różnicy leksykalnej czy gramatycznej dialektów:)
Nihondziny jak widzą obcokrajowsca staraja się mówić wolno, wyraźnie i prosto. Do tej pory nie miałam problemu z dogadywaniem się.
Ciepło jest bardzo, do słońca czasami koło 20 stopni. Momiji dopiero zaczęły się pokazywać, ale myślę, że za jakiś tydzień poświęcę im osobny temat:)
Hihi, zapomniałam, że jesteś z konkurencji;) Terminatory to w sumie moje prywatne określenie ludzi nie "od nas", bo w Krakowie cały czas się nam wpaja jak to w Wwie i Poznaniu dobrze się uczą a my jesteśmy łajzy.
Pytaj o co chcesz. Mnie niektóre rzeczy umykają.
Przemku, nie myśl, że ja tu nic nie robię. Właśnie się zabieram do pisania hyoka i mokuhyo czyli samokrytyki:) Na ile oceniam siebie i swoje umiejetnosci i czego chcialabym sie dowiedziec lub juz sie dowiedzialam o Japonii. Co tydzien trzeba bedzie pisac nowe.

Anonimowy pisze...

Anno, zazdroszczę! pierwszy raz tu piszę, ale bywam na bieżąco, żeby nie było ;) jak na razie najbardziej zauroczyły mnie obudowy do telefonów - złote papierki i płatki róż, pojawiające się w naszym ulubionym przemyśle filmowym,to przy tym pikuś! :) pozdrawiam przegorąco z deszczowego Krakowa!

aneczka pisze...

Hihi:D, przy tym, co tu niektórzy noszą to nawet moje ulubione polprzezroczyste koszule mogą się schować.
Dzięki za komcia (;)) Izo. jak tam wywiady? Zachwyciłaś się już wszystkimi? Że nie wspomnę o scenach ze swades*.*

Anonimowy pisze...

Wszystkim? tego jest ze 2 dni! na razie sobie dawkuję, ale w związku z tym, że widziałam już Dona (!) - mała przerwa :) trzymaj się u Japońców i czekamy w grudniu! pa

Prześlij komentarz