27 października 2006

Haj tekku;]

Dzisiaj o zdobyczach cywilizacyjnych:
Jak widać, naprawdę istnieją:) Aż się dziwię, że nie zrobili nam gaido jak je obsługiwać;]

Świetny wynalazek, nie trzeba obracać rąk tylko od razu dmucha (to mało powiedziane, mało co nie wywiewa rąk na zewnątrz;]) z dwóch stron - bardzo wydajne.

Cyber relaksu, relaksu, relaksu to czas;) Fotel do masażu - naprawdę fajna rzecz - nie chce się zsiadać;P Stoi w lobby koło klas. Jak ktoś jest zmęczony to na przerwie może się podkurować:)

Nauka pisania maili po japońsku. Mało ciekawa rzecz, ale podobała mi się sala komputerowa. Są trzy komputery - ten pośrodku pokazuje co nauczyciel robi u siebie. I nie trzeba już tłumaczyć w co kliknąć.
I japońska klawiatura - przyjrzyjcie się uważnie ułożeniu klawiszy:) Są nawet te śmieszne japońskie nawiasy.

Jak sobie wymyśliłam "aljena" w liceum nie sądziłam, że naprawdę nim zostanę;]

Kilka słów o bishonenach;P
Yamashita san to ten ostatni. Będę jeszcze polować na lepsze ujęcia. Pan z uketsuke też jest niezły*.~
To właśnie było to tajemnicze aisu bureiku;] Posadzili nas po prostu razem przy stole z nauczycielami i trzeba było gadać:) Przy okazji możecie zobaczyć jak nas karmią. Choć w sumie niewiele juz zostało;P Zdjęcia jedzonka kiedy indziej.
Facet na okładce gazety dla kobieto_O W Polsce też tak jest?
Znalazłam Poporo, ale nie jest fajne. Przynajmniej numer grudniowy - bardzo mało zdjęć. Dużo bardziej podobało mi się potato i duet. Niestety, koleżanki nie były zbyt wyrozumiałe i musiałam się szybciutko zbierać. Ale bez obaw, przeprowadzę dokładniejsze badania;)
Wreszcie wyszłam do centrum dzielnicy i odpowiadam z całą pewnością: Pięknych Chłopców jest cała masa! Wiadomo, że są tacy bardziej onna rashii i mniej, ale spokojnie co drugiego, trzeciego można by do dramy wstawić.

Tak dla odmiany:
Więc jednak sumo damskie istnieje;] Choć nie jest zbyt wciągające..
Ciekawe czy to nasz mistrz świata?

Zrobiłam wreszcie zdjęcia pokoju. Przed chwilą, bo rano jak zwykle nie mogę się wyrobić a w ciągu dnia za dużo się dzieje..

6 komentarze:

aneczka pisze...

Mogę, się mylić, ale wydawało mi się, że rashii stosuje się właśnie do rzeczy, które nie są tymi określanymi rzeczami (trochę to zawiłe wyszło;P). Czyli jak jest wiosna to nie można mówić harurashii tylko np fuyurashii.
A shiroppoi to jest białawy, wiec on juz jest biały ale nie do końca. Czyli babochłop to będzie chyba onnappoi.. Zapytam się jutro jakiejś wyroczni i odpiszę:)
Co chcesz od kobitek?;P Wiesz jak one strasznie przezywaly, że nie zdobyły złotego medalu. Byłam zszokowana - głównie dlatego, że przyzwyczaiłam się, że w sumo nigdy nie można pokazywać, co się czuje.

Anonimowy pisze...

Czesc Ania!
Przesylamy pozdrowionka z naszego rzeszowskiego blokowiska w porownaniu z twoim apartamentem my jestesmy biedota blokowa i zamawiamy bidet z mp3. Pozdrawiamy mocno sciskamy trzymaj sie papapa!

Anonimowy pisze...

Tak jak obiecałam zostawiam ślad:D Na razie króciutki, bo muszę zmykać na autobus do domu, ale jak dorwę jakąś kafejkę w Mielcu to bardziej się postaram:)

Powtórzę się, ale co tam - zazdroszczę!:D Coć z drugiej strony, gdy patrzę na te wszystkie sprzęty na Twoich zdjęciach, ogarnia mnie małe przerażenie - czy to naprawdę ułatwia życie? O.o Ale jeszcze trochę pozazdroszczę - Yattamanów (moja młodzieńcza miłość;) w telewizji, boskich Junów** w gazetach, i w ogóle Japonii;)

I trochę popytam:
Jak się ma sprawa z upiornymi karaluchami?
Szaruków można tam uświadczyć?

Ech, muszę zmykać, jeszcze tu się pojawię:) Best Of Luck! (tak po Szaruczemu;D)

aneczka pisze...

eliza, pięter jest 18, ja mieszkam na 10.
Kasiu, to "khan" to jakieś pobożne życzenia?;)
Shukriya za wpis, tak po szaruczemu;P
Karaluchów nie widziałam, ale ten budynek jest bardzo nowoczesny i dobrze o niego dbają, więc może nie mają kiedy się zagnieździć. Na ulicy też żadnego nie spotkałam:)
A sprzęty? Chyba jednak ułatwiają życie. A w oczy tak bardzo się nie rzucają.
Szaruczych rzeczy jakichkolwiek na razie nie widziałam.. Rozglądam się bacznie za biografią, bo jednak tu chyba będzie chyba prędzej niż w Polsce. Jak tylko będę miała okazję to zawitam do sklepu filmowego na kenkyuu;P

Anonimowy pisze...

Eee, jakie tam pobożne - w Indiach tylu Khanów przecież mieszka;) A z jednym (z tym Jedynym**) miałam kiedyś sen, w którym to życzenie się ziściło...;P

Nie ma karaluchów (a tak nas wszyscy wykładowcy straszyli, że tam wszędzie i w ogromnych ilościach gokiburi...), nie ma wielkich kruków - to nudna ta japońska fauna;) A może chociaż makaki są (co ludziom jedzenie z rąk wydzierają^^)? A cykady, co ludzi ponoć, za przeproszeniem, obsrywają (ale te to chyba w lecie)?

Aniu, czy Ty naprawdę wierzysz, że tą biografię będzie można kupić w Polsce (kiedykolwiek)? Nieprędko, I'm afraid:) Ale w Japonii - kto wie, tam wszystko jest możliwe;)

Obawiam się, że gdybym sama zawędrowała do japońskiego sklepu filmowego, to na kenkyuu by się nie skończyło, byłaby to raczej wielka fanaa dla mojego portfela;P

Widzę, że z rashii nie tylko ja mam problemy:) I szczerze mówiąc do dziś nie wiem, jak to się "je" u.u O ile dobrze kojarzę, jeśli mówimy np. onnarashii to w sytuacji, kiedy coś jest takie, jak na kobietę przystało, coś, co jest charakterystyczne tylko dla kobiet i do kobiet się odnosi.
Albo inny przykład, z życia wzięty - niedawno podczas zajęć PNJtu inscenizowaliśmy rozmowy nauczyciel-uczeń. Koleżanka, która miała rolę nauczyciela, mówiła w dość arogancki i olewczy sposób, z tonem wyższości, na co nasza senseika zareagowała - a, totemo senseirashii desu ne (mniej więcej tak, w każdym razie powiedziała senseirashii:). Czyli w sposób charakterystyczny, kojarzący się z nauczycielami:)
I jeszcze jeden przykład, też z życia (ale tym razem z sakubuna;) wzięty - sensei tłumaczyła nam, że Japończycy rzadko używają zwrotu ni totte, natomiast dla Polaków jest to bardzo charakterystyczne, czyli porandojinrashii (pozwolę sobie pisać bez przedłużeń:) - tak właśnie powiedziała.
Te nieszczęsne ~poie też miałam gdzieś zapisane, ale niestety nie mam ze sobą ani zeszytów, ani kserówek, więc nie sprawdzę.

aneczka pisze...

Kasiu, z biografią chodziło mi o to, że i w Polsce i w Japonii raczej się nie pojawi, ale prędzej tu niż u nas.
Ja nie będę się zwierzać, co też ciekawego z Szaruchanem robiłam;P
Makaków nie widziałam, cykad też nie. Tylko dwa razy w krzakach hałasowały.
Eliza, kota widziałam jednego i miał normalny ogon:)

Prześlij komentarz