Zagadka:) No? Co to może być?To było łatwe:)

I znowu powiecie, że nic tu nie robię;P


Tu już w całej okazałości:

Nie myślałam, że obi jest aż tak ciężkie.. Ale na pewno wymusza prawidłową postawę - nie da się w tym garbić:)Wiązanie obi
Zagadka:) No? Co to może być?


Tu już w całej okazałości:

Nie myślałam, że obi jest aż tak ciężkie.. Ale na pewno wymusza prawidłową postawę - nie da się w tym garbić:)
Bardzo chciałabym dożyć czasów, kiedy i u nas będzie można kupić takie jedzenie na byle jakiej stacji benzynowej. Takie jedno małe onigiri kosztuje koło 130 jenów i ja się tym najadam. Kupiłam tak dużo, bo lubię^^
Osaka-jo z zewnatrz:
i wewnątrz;]
Tak, tak, to jest winda;] Ogólnie w środku jest niewiele: parę zbroi, parawanów. Architektura jak w hotelu.
Wizyta w Kobe daigaku. Nudna - pogadnki o swoich krajach, zwiedzanie kampusu, ale z chęcią zamieniłabym kiwającą się antenę na taki widok:)
Ijou.
Kofukuji. Niestety demona nie widziałam:/

Chciałabym, żeby u nas też były takie deptaki.
Kasuga taisha:



Potem wstąpiłam do Narahakubutsukan po sprawunki dla ulubionego nauczyciela Michała.
Todaiji i Nandaimon.
Z dedykacją dla Kasi;)





Heijokyo (czyli pałac cesarski w Narze;):
Horyuji:



List od kami-sama?;]
Przyjechaliśmy za późno i nie mogłam zobaczyć ani Yumeidono ani pagody z bliska, ale i tak warto było jechać godzinę w jedną stronę.
Japońskie autobusy może nie wyglądają lepiej od naszych, ale za to świecą się i gadają prawie non stop. Coby okyakusama uważała na swoje szanowne zdrowie. Zwróćcie uwagę na to zielone światełko, zawsze mruga razem z kierunkowskazem, żeby się zawczasu przygotować na skręt;]
Może zamiast o westernizacji warto zacząć mówić o słowianizacji?
Hihi, spodobał mi się ten naszyjnik;] Prawie jak facet w kapeluszu na znakach drogowych na Słowacji.
I jeszcze zamykane stojaki na parasole;]
Oczywiście zdjęcia nie oddają dobrze ani kolorów ani wielkości. Zrobiłam kilka filmików - zorientuję się czy można je też wrzucać i ewentualnie zrobię jakiś suplement.


Są wszędzie i ze wszystkim:
Ponieważ znowu zaspałam na śniadanie (a wszystko przez Michała, bo mnie zagadywał;P), na obiad wzięłam zestaw za 640 jenów (bez owoców). To naprawdę tanio jak na tutejsze warunki. Możecie uwierzyć, że odkąd tu przyjechałam nie przeliczam jedzenia na złotówki? Może to dlatego, że mi za nie płacą.. ;P
Potem zwiedzałyśmy lokalny mall. Jest ogrrromny, może nie jak Galeria Krakowska, ale jak na sklep dzielnicowy..
Dla niezorientowanych - sklep z Hello Kitty:)
U nas się to chyba nie przyjmie:)
Te urzekły mnie szczególnie;]
Zdjęcie tego nie oddaje, ale naprawdę aż oczy bolą od tych reklam..
Na koniec usiłowałam zrobić zakupy spożywcze. Po pierwsze w ogóle nie wyobrażam sobie tego bez znajomości kanji, ale i to niewiele pomaga, bo jest tak dużo wszystkiego, że nie ma się pojęcia co wziąć.
Wzięłam się na sposób i kupiłam miks:) Niezłe są - o smaku krewetkowym, zawijane w nori, rybne:)