Zapomniałam o kilku kwestiach przy poprzednich postach ;P Na razie wpiszę je tu, żeby regularni czytacze ich nie przegapili a za kilka dni wkleję je we właściwe miejsca.
1. do Hugh Laurie: nasza gwiazda napisała też dwie książki :) W tym jedna z nich Sprzedawca broni została wydana w Polsce w tym roku.
2. W szkole pani uczyła, że Deutsch ist gut fur meine Zukunft, więc dokładnie wiedziałam po co uczę się niemieckiego. Natomiast nie do końca wiedziałam po co uczę się angielskiego. Teraz już wiem: żeby móc się rozkoszować mądrościami House'a w oryginale ;P Jak moje dziecko kiedyś zapyta po co mu ten angielski to nie będę truć, że do zdobycia lepszej pracy tylko po to, żeby uniezależnić się od tłumaczy, którzy czasami potrafią zepsuć najlepsze punch line'y. I taki praktyczny argument na pewno będzie bardziej przekonujący XD
6 lipca 2008
5 lipca 2008
Hugh Laurie
Miałam dołączyć zachwyty nad HL do wczorajszego posta, ale po pierwsze stwierdziłam, że zasługuje na osobny a po drugie musiałam wcześniej kończyć zabawę, bo szef zarządził dziś pobudkę o 7 T_T
Ale do rzeczy:
Jest taki odcinek, w którym House udaje brytyjskiego lekarza i mówi z angielskim akcentem. Jak go usłyszałam, byłam pełna podziwu, że amerykański aktor tak dobrze udaje O.O Aż pewnego nudnego dnia w pracy zaczęłam przeglądać tubisie i znalazłam jakieś nagranie z rozdania nagród, w którym HL mówił po brytyjsku. I to jak! Taką ładną angielszczyzną wykształciucha O.O Sprawdziłam go w wiki no i okazało się, że to nic dziwnego skoro urodził się w Oxfordzie ;P
Teraz to już naprawdę byłam pod wrażeniem: nie dość, że musi grać to jeszcze cały czas pamiętać przy okazji o odpowiednim akcencie i modulacji głosu. Czapki z głów, panie Laurie.
Całe szczęście światek filmowy też go docenił i za rolę House'a dwa razy z rzędu dostał Złoty Glob (a nieczęsto się to zdarza) i parę innych nagród.
Ale najfajniejsza jest historia o tym, w jaki sposób dostał tę rolę. Był wtedy w Afryce i kręcił sceny do jakiegoś filmu. Faksem dostał trzy kartki scenariusza i bardzo spodobała mu się postać Housa. Tylko że wtedy serial miał inną roboczą wersję i nie wiedział, że to właśnie on ma być postacią pierwszoplanową, myślał, że będzie nią doktor Wilson. HL nagrał kasetę w swojej łazience, bo tam było najjaśniej i wysłał ją przepraszając za swój wygląd, ale był bardzo zmęczony po całym dniu nagraniowym i nie mógł się doprowadzić do porządku.
Tu jest to nagranie:
Reżyser, kiedy zobaczył nagranie, stwierdził, że to idealny kandydat na House'a i całe szczęście, że znalazł się amerykański aktor, bo miał już dość castingowania zagranicznych XD (Uf, jak to miło, że nie tylko ja się dałam nabrać ;P ).
Znalazłam fajny wywiad z aktorami. Tu jest część z HL opowiadającym właśnie o tym castingu, ale polecam zobaczyć całość, bo można się dowiedzieć wielu ciekawostek ;)
Oprócz tego, jak widać w serialu, HL gra też na fortepianie i gitarze. No i ładnie śpiewa^^ To już pierwszy krok, żeby powędrować do kategorii "ómieram", ale ponieważ podoba mi się tylko jako House znajdzie się raczej w "szanuję i podziwiam" ;)
Ale przynajmniej zachęcił mnie do obejrzenia wreszcie Czarnej Żmii, która kurzy się na półce od kilku lat :)
Ale do rzeczy:
Jest taki odcinek, w którym House udaje brytyjskiego lekarza i mówi z angielskim akcentem. Jak go usłyszałam, byłam pełna podziwu, że amerykański aktor tak dobrze udaje O.O Aż pewnego nudnego dnia w pracy zaczęłam przeglądać tubisie i znalazłam jakieś nagranie z rozdania nagród, w którym HL mówił po brytyjsku. I to jak! Taką ładną angielszczyzną wykształciucha O.O Sprawdziłam go w wiki no i okazało się, że to nic dziwnego skoro urodził się w Oxfordzie ;P
Teraz to już naprawdę byłam pod wrażeniem: nie dość, że musi grać to jeszcze cały czas pamiętać przy okazji o odpowiednim akcencie i modulacji głosu. Czapki z głów, panie Laurie.
Całe szczęście światek filmowy też go docenił i za rolę House'a dwa razy z rzędu dostał Złoty Glob (a nieczęsto się to zdarza) i parę innych nagród.
Ale najfajniejsza jest historia o tym, w jaki sposób dostał tę rolę. Był wtedy w Afryce i kręcił sceny do jakiegoś filmu. Faksem dostał trzy kartki scenariusza i bardzo spodobała mu się postać Housa. Tylko że wtedy serial miał inną roboczą wersję i nie wiedział, że to właśnie on ma być postacią pierwszoplanową, myślał, że będzie nią doktor Wilson. HL nagrał kasetę w swojej łazience, bo tam było najjaśniej i wysłał ją przepraszając za swój wygląd, ale był bardzo zmęczony po całym dniu nagraniowym i nie mógł się doprowadzić do porządku.
Tu jest to nagranie:
Reżyser, kiedy zobaczył nagranie, stwierdził, że to idealny kandydat na House'a i całe szczęście, że znalazł się amerykański aktor, bo miał już dość castingowania zagranicznych XD (Uf, jak to miło, że nie tylko ja się dałam nabrać ;P ).
Znalazłam fajny wywiad z aktorami. Tu jest część z HL opowiadającym właśnie o tym castingu, ale polecam zobaczyć całość, bo można się dowiedzieć wielu ciekawostek ;)
Oprócz tego, jak widać w serialu, HL gra też na fortepianie i gitarze. No i ładnie śpiewa^^ To już pierwszy krok, żeby powędrować do kategorii "ómieram", ale ponieważ podoba mi się tylko jako House znajdzie się raczej w "szanuję i podziwiam" ;)
Ale przynajmniej zachęcił mnie do obejrzenia wreszcie Czarnej Żmii, która kurzy się na półce od kilku lat :)
Etykiety:
dramowo/serialowo
4 lipca 2008
Bros before hos, man
Skończyłam 4 sezony House'a ^^ Czy ja coś mówiłam, że ten serial nie wciąga? Wciąga i to jak... 82 odcinki zobaczyłam w niecały tydzień, niejednokrotnie doczekując świtu i nie dosypiając ;]
Doktor House ląduje w mojej pierwszej trójce ulubionych bohaterów, obok Księcia i senseja. Bosch, dawno już nie spotkałam kogoś kto miałby poczucie humoru, które tak by do mnie trafiało. Uwielbiam Houseismy. Zrobiłam nawet zestawienie swoich ulubionych, ale tubisie są wredne i wstrętne i powiedziały mu "nie". Ale paru innym osobom udało się przemycić mądrości doktora, więc możecie sobie pooglądać.
To jest jedno z moich ulubionych ^____^ To chyba przez jasia-komentatora rzeczywistości i jego słynną zupę ;] ;] ;]
A tu dwa zestawienia (resztę można znaleźć z boku ;)):
Wydaje mi się też, że z kolejnymi sezonami doktor zaczyna się coraz więcej uśmiechać. Nie powiem, bardzo się z tego cieszę *o*
Ufufu ^^ No i kto by pomyslał, że będę sobie wzdychać do prawdziwego faceta ;P
Tylko nie podoba mi się zakończenie 4 sezonu - mam podejrzenie, że House zacznie się załamywać. Oby moje obawy się nie sprawdziły - ja kocham Housa-jerka, nie chcę żeby miał więcej problemów niż do tej pory *pliiiiiz*.
Doktor House ląduje w mojej pierwszej trójce ulubionych bohaterów, obok Księcia i senseja. Bosch, dawno już nie spotkałam kogoś kto miałby poczucie humoru, które tak by do mnie trafiało. Uwielbiam Houseismy. Zrobiłam nawet zestawienie swoich ulubionych, ale tubisie są wredne i wstrętne i powiedziały mu "nie". Ale paru innym osobom udało się przemycić mądrości doktora, więc możecie sobie pooglądać.
To jest jedno z moich ulubionych ^____^ To chyba przez jasia-komentatora rzeczywistości i jego słynną zupę ;] ;] ;]
A tu dwa zestawienia (resztę można znaleźć z boku ;)):
Wydaje mi się też, że z kolejnymi sezonami doktor zaczyna się coraz więcej uśmiechać. Nie powiem, bardzo się z tego cieszę *o*

Tylko nie podoba mi się zakończenie 4 sezonu - mam podejrzenie, że House zacznie się załamywać. Oby moje obawy się nie sprawdziły - ja kocham Housa-jerka, nie chcę żeby miał więcej problemów niż do tej pory *pliiiiiz*.
Etykiety:
dramowo/serialowo,
ómieram
1 lipca 2008
FKŻ: Jordi Savall
Właśnie wróciłam z koncertu Jordiego Savalla, który odbył się w synagodze na Miodowej w ramach Festiwalu Kultury Żydowskiej.

Piękny koncert... "Magiczny" brzmi trochę grafomańsko, ale mniej więcej taki był. Pewnie z 1000 osób, stara żydowska synagoga, niewielkie oświetlenie i muzyka Żydów sefardyjskich. Nie żałuję ani grosza z tych 45 złotych, które wydałam na półtora godziny takiej muzyki w najwyższej półki. Druga okazja nie powtórzy się szybko. Jeśli w ogóle.
Hesperion XXI zagrał też jeden ze swoich najbardziej znanych kawałków \^___^/
Tutaj można posłuchać i zobaczyć trochę więcej ;)
A to mnie rozwaliło _-_ @.@

A w sobotę koncert plenerowy i nocne szaleństwo ヘ( ̄ー ̄ヘ)(ノ ̄ー ̄)ノ♪

Piękny koncert... "Magiczny" brzmi trochę grafomańsko, ale mniej więcej taki był. Pewnie z 1000 osób, stara żydowska synagoga, niewielkie oświetlenie i muzyka Żydów sefardyjskich. Nie żałuję ani grosza z tych 45 złotych, które wydałam na półtora godziny takiej muzyki w najwyższej półki. Druga okazja nie powtórzy się szybko. Jeśli w ogóle.
Hesperion XXI zagrał też jeden ze swoich najbardziej znanych kawałków \^___^/
Tutaj można posłuchać i zobaczyć trochę więcej ;)
A to mnie rozwaliło _-_ @.@

A w sobotę koncert plenerowy i nocne szaleństwo ヘ( ̄ー ̄ヘ)(ノ ̄ー ̄)ノ♪
Subskrybuj:
Posty (Atom)