20 sierpnia 2012

taki tam słupek, tyci

Telefon.
Pani Aniu, jest słupek do przestawienia. Możecie to zrobić?
Hm, czemu nie? Chłopaki dla odmiany mogliby zrobić coś łatwego w stylu przesunięcia słupka w płocie czy ogrodzeniu.
Ale wiadomo, najpierw trzeba pójść i zobaczyć o co chodzi.

Taaa... Słupek...
A wiecie co jest najlepsze?
Oni to chcieli zrobić JUTRO.

18 sierpnia 2012

dom, który czyni szalonym


Od jakichś trzech tygodni słyszę o temacie przeróbki wentylacji. Na początku byliśmy zbyt zajęci czym innym, żeby się w ogóle interesować. W czwartek 9-go zgłosił się do mnie pan, który prosił o przyjrzenie się sprawie. Podał cenę, za którą chce mieć wykonaną robotę i jeszcze radośnie poinformował, że pracować można od 1 do 5:30 w nocy. Pewnie, już lecę. Ale dyplomatycznie powiedziałam, że skonsultuję się z biurem. Tylko po to, żeby w piątek grzecznie odmówić.
Pan jednak zaczął mnie prosić. Że możemy też robić wentylację w innym miejscu, żeby wyrobić więcej roboczogodzin. Wszystko oparło się o mojego szefa, który ostatecznie się zgodził.
Deadline: 26 sierpnia.
Szybko wyliczyliśmy, jakie kanały są nam potrzebne i w poniedziałek poszło zamówienie, żebym miała je na sobotę i mogła coś zacząć robić. We wtorek zrobiłam ofertę, która poszła do mojego Koreańczyka, w środę było święto, dopiero w czwartek oferta poszła do Polaków w S.

Teraz wyjaśnienie jak wyglądają w Fabryce sprawy: żeby zacząć cokolwiek robić potrzebny jest approval. Podpisany przez trzech Koreańczyków związanych najbliżej z tematem, a na końcu jeszcze przez prezesa i viceprezesa. Żeby o approval wystąpić trzeba mieć trzy oferty i oczywiście wybrać z nich tę najtańszą. Dopiero jak jest approval można zacząć działać.

W praktyce wygląda to tak: z jednej strony wręcz mnie błagają, żebym wzięła jakąś pracę, bo musi być zrobiona, a nie mogą znaleźć chętnego, z drugiej do końca nie wiem, czy na pewno ją dostanę, bo są brane pod uwagę inne oferty. Z trzeciej muszę kupić materiał, bo jak go nie zamówię to nie przyjdzie na czas i nie wyrobię z terminami.

 A w ogóle to i tak zawsze ktoś będzie niezadowolony, będzie za drogo, za wolno, nie tak.

Co cię nie zabije, to cię wzmocni. No i nie wyobrażam sobie, żeby gdziekolwiek było gorzej :P

16 sierpnia 2012

wiejski Mosad

Wybrałam się na weekend do Poznania. Do dworca mam kilka kilometrów, pojechałam więc samochodem i zostawiłam go w ustronnym miejscu, z tyłu, przy ogródkach działkowych.
Wróciłam w poniedziałek o 8. O 11 przyszedł mój pracownik, który też był na weekendzie w Posen i mówi "wróciłaś rano?".
Szok. Skąd wie? Jak?
Okazało się, że spotkał po drodze innego robotnika, który mnie widział jak wyjeżdżałam spod dworca.

Dziś robiłam zakupy w sklepie i właściciel zagadał, czy przypadkiem samochód się nam nie zepsuł, bo widział jak stał koło dworca.

No nie można nic zrobić poza rutyną, bo zaraz cała społeczność to komentuje :P

Posen i okolice (dla moich rodziców, bo reszta Czytelników widziała już gdzie indziej :) )
Polsza

6 sierpnia 2012

puf ufff

Już od dawna miałam ochotę wyrazić swoje zdanie na wszystkie utyskiwania, które słyszę wokół. Wszyscy tylko sapią i stękają, że taaaki upał mamy. Żyć się nie da, pracować tym bardziej, laboga byle do zimy, kiedy wszyscy będą narzekać na mrozy i oblodzone drogi.
Wszystkim tym zrzędom mówię: nie macie pojęcia co to znaczy upał. Gorąco jest wtedy, kiedy tuż po wyjściu z domu oblepia cię powietrze, kiedy przez cały dzień wydaje się, że już zaraz będzie ulewa. Ale jej nie ma, a temperatura i wilgoć utrzymują się na tym samym poziomie przez kilka dni i tylko w środku nocy można odetchnąć bardziej rześkim powietrzem. A najlepiej śpi się na poduszce i macie ze słomy, bo wszystko inne jest za ciepłe i zaraz zaczyna się lepić.
I że niby letnie burze i ulewy? Ulewa jest wtedy jak ledwo widać ścianę bloku oddalonego o 30 metrów. Chodniki zmieniają się w rwące potoki i opłaca się chodzić właściwie jedynie w plastikowych klapkach. I tak przez 6 tygodni. Przez które w Japonii spada tyle deszczu, co w Polsce przez rok i jakoś nikt nie płacze. Po części dlatego, że wszyscy wiedzą, że to dobre dla ryżu. No i fajne jest to, że ten deszcz jest ciepły, więc właściwie wychodzi się jak pod prysznic ^^

Letni zestaw przetrwania: mokry ręcznik na szyję, wachlarz, klapki. 

A tak w ogóle to:


Powyższy post jest pierwszym z serii wspominkowej o Japonii. Z pisania książki nic nie wyszło, więc chociaż tutaj sobie zarchiwizuję myśli zapodziane ;)