16 lutego 2011

walentynkowo

Tak, wiem, wszyscy nienawidzimy dnia W, ale ciężko o jakieś bezokazyjne posty :P
Zresztą i tak odbiegnę od razu od tematu, więc nie bału ;)

Kto ma o mnie zadbać jak nie ja, w związku z czym zafundowałam sobie dzień relaksu rozpoczęty wizytą w pobliskim onsenie (ściśle mówiąc rozpoczęty uroczystym odczytaniem kartki od Nat ^^ Chyba moja pierwsza walentynka w życiu :P). Wejście kosztowało mnie 650Y (25zł), co jest ceną wysoką, jeśli porównać ją z onsenami za 300Y, ale i niską jeśli porównać je z onsenami za 1 mana (350zł) ;) No i jego niezaprzeczalną zaletą jest to, że jest blisko, raptem 5 minut rowerem od akademika - całe szczęście, bo było zimno i siąpiło :/ W środku były zwykłe baseny, ale wypełnione naturalną gorącą wodą ze źródeł. 18/36/41C (w tym jeden na zewnątrz! zrobiony na naturalny z kamieniami dookoła. A do tego wielki telewizor na ścianie :D Oprócz tego sauna i hydromasaże ^^ Wygrzewałam się w wodzie przez dwie godziny w towarzystwie japońskich babuń i do wyjścia zmusił mnie dopiero ból głowy :P Jak zobaczyłam się w lustrze to mało nie padłam o.O Moja twarz była purpurowa XD To w sumie całkowicie naturalne, ale zupełnie się tego nie spodziewałam, ponieważ twarze babuń pozostawały bez zmian! XD Ależ ci Azjaci muszą mieć grubą skórę...

Następnie udałam się do sklepu celem nabycia piwa czekoladowego, ponieważ eksperyment jaki przeprowadziłam w sobotę okazał się niespodziewanie udany i nabrałam ochoty na więcej^^ Udało mi się znaleźć zestaw słodkie+gorzkie schowany w sklepie gdzieś w kącie^^ Tutaj uwaga ogólna: ostrzegano mnie, ale jakoś to zignorowałam - w Japonii produkty są sezonowe. I to bez cackania się. Koniec sezonu=produkty znikają. I tak właśnie wczoraj kiedy próbowałam kupić zestaw jeszcze raz, pan sprzedawca poinformował mnie uprzejmie, że walentynki się skończyły, więc piwa nie ma, jest mu bardzo przykro. Koniec, kropka. I nikogo nie obchodzi, że może ludzie chcieliby się napić w zwykły dzień. Mam cichą nadzieję, że może za miesiąc na dzień kobiet pojawią się jeszcze raz :P

A kiedy już zasiadłam do zadań domowych znajoma Bułgarka ogłosiła, że urządza u siebie w pokoju Wine's Day :P Zrobiłam więc tylko niezbędne minimum i udałam się dwa piętra wyżej^^ Okazało się, że w Bułgarii naprawdę jest Dzień Wina 14 lutego!!! :D Co za mądry naród. Niestety, musiałyśmy się zbierać w momencie, kiedy JTW dopiero zaczęli się schodzić z butelkami tequili i wina. Ugh, czasem bycie w elitarnej grupie jest do d. Motyla noga. Kto to widział, żeby jedni zaczynali ferie dwa tygodnie wcześniej i byli obiektem zazdrości tych co muszą pisać raporty semestralne i wstawać o 7:30 na zajęcia??? Czasem nawet mijamy się w drzwiach rano...

Nic to, jeszcze tylko chwila i 6tygodniowe ferie wiosenne^^

Luv ya all!

5 komentarze:

Nat pisze...

Pierwsza w życiu? Jakbym wiedziała, to kupiłabym większą i bez brokatu ;)
Super wyglądasz!

Xyzia pisze...

świetne zdjęcie :)

Nat pisze...

Nie mogę się napatrzeć na Ciebie :)

aneczka pisze...

@Nat, bez przesady, proszę :P Nigdy specjalnie nie przywiązywałam do tego wagi (sam fakt, że nie pamiętam czy jakąś dostałam o czymś świadczy ;] ). Co oczywiście nie oznacza, że nie cieszę się jak już jakąś dostanę ^^ Mogłaby być i na kawałku kartonu - najważniejszy jest gest :*

@alois, dzięki^^ Nie od dziś wiem, że najlepsze zdjęcia robię sobie sama :P

@Nat, jejku jejku nie wiedziałam, że aż takie wrażenie zrobię :P A to taka ot fota ze środowego poranka.

ren pisze...

Zaczynam od bloga - od góry, czyli niechronologicznie ;), potem wejdę na picasę - o rany, ale masz dłuuugie włosy!

Prześlij komentarz