15 grudnia 2008

Tignes

Oficjalnie otwarłam sezon narciarski 2008 :D
Ach, jednak bycie studentem 5 roku ma swoje zalety - w innym wypadku nie mogłabym sobie pozwolić na 10dniowy wyjazd w środku grudnia.

Jechałam nie znając nikogo, ale sekcja narciarska SGH robi absolutnie genialne wyjazdy. Na tyle dobre, że pod koniec marca też jadę, choć w ogóle tego nie planowałam. Tyle że tym razem z moim ulubionym panem instruktorem ;D

Trochę się bałam jak mi pójdzie integracja z moim pokojem, ale kadra zadbała o wszystko. Jak już wszyscy rozlokowali się w pokojach rozpoczęli tour de vodka z prezentami od sekcji :D Dla każdego po opasce na narty, dla pokoju flaszka. Ach, bardzo mi się podoba taka tradycja ^__^v

Pogoda na początek była śliczna:

Ale bywało też tak:
Przez dwa dni :/

Samo Tignes jest na standardowym poziomie kurortu zachodniego. Czyli z masą wyciągów rozłożoną na kilka dolin. Wszystko powyżej 2500 metrów a atrakcją jest lodowiec 3500 metrów i kolejka podziemna wywożąca ludzi 1000 metrów górę.
Do tego znakomicie były rozwiązane kwestie mieszkaniowe. Całe osiedle takich kilkupiętrowych hoteli tuż przy stoku. Żadnych zabaw z dojazdami jak we Włoszech.

Ogólnie rzecz biorąc, obóz był wybitnie kondycyjny. Rano trzeba było wcześnie wstać, żeby się porządnie wyjeździć jak i gdzie się komu podoba (bynajmniej nie dlatego, że trzeba zdążyć przed kolejkami ;] ), potem były zajęcia w grupach, potem jeszcze trochę jeżdżenia. I to tyle jeśli chodzi o kondycję na stoku.
Bo poza stokiem też się przydawała. Jak nie bardziej ;P
Ja się nastawiałam na całkiem dobre wina francuskie w okolicach 3 euro i dzielnie testowałam co najmniej dwa tytuły dziennie ;) Plus grzańca razem z całym pokojem ;P
Ale nie zabrakło też czasu na szulernię:
I inne social activities ;)
Oprócz tego dzielnie reprezentowałam kącik kulturalny ^^
I tak dzień w dzień, do 1-2 nad ranem ;P

Jedzenie nie było aż tak bardzo drogie, ale w momencie gdy miałam wybór serek za 2 euro i wino za 3 to decyzja mogła być tylko jedna:
Za to pysznych croissantów na śniadanie nie mogłam sobie odmówić. W Polsce takich nie ma...

Tego nie odważyłam się spróbować, może w marcu...
Polskich wyrobów też nie brakuje, ale są w cenach zachodnich :/Za tym panem latałam po całym sklepie, żeby pstryknąć fotkę tego obłędnego beretu. Szybko biegał ;P

Kilka rzeczy mnie zdziwiło:
1. Panie kasjerki nie są w stanie policzyć sobie wygodnej reszty. Miałam zapłacić 8.20 i żeby uniknąć miedziaków dałam 23.50. Prosty rachunek, nie? A pani kasjerka zupełnie nie mogła zrozumieć czego od niej chcę. Karol mówi, że pewnie mają lepsze zarządzanie drobniakami ;] :D

2. W pokojach było wszystko: lodówka, mikrofalówka, nawet zmywarka. Ale nie czajnik elektryczny. Teraz też już wiem dlaczego: Francuzi nie piją takiego świństwa jak herbaty ;] No i zgadza się, bo ekspresy były wszędzie.

3. Nie było dobrych klubów. Wszędzie jakaś fatalna łupanka, do której nie dało się tańczyć. Tylko dwa razy trafiłam na salsę :/

4. Na stoku i w mieście było mnóstwo Polaków, jak nie większość, ale nie było żadnych napisów informacyjnych po polsku. Może w sezonie jest nas mniej, ale i tak wydaje mi się, że więcej niż Włochów...

5. System pościeli. Nie ma kołdry tylko śpi się między dwoma prześcieradłami a na wierzchu jest koc. Nigdy nie udało mi się zachować tego ustawienia ;P

A w ostatnią noc Polacy dali czadu:
Włączyliśmy alarm w hotelu, nasz pokój zatrzasnął w środku oba klucze a z 4 piętra latał koszyk z supermarketu :D A my na dole kłóciliśmy się w którym pokoju będzie kontynuowana impreza, bo ta w klubie zupełnie się nie udała ;]

Byle do marca... :D

9 komentarze:

Anonimowy pisze...

Widzę, że wyjazd się udał:D
Pozazdrościć:P

Anonimowy pisze...

Aaa, jakie klimaty :D :D :D.
Widze, ze zachowane zostaly wszelakie wymogi udanego narciarskiego wypadu...
Nie wiem, czego bardziej zazdroscic - widokow czy wina...

Anonimowy pisze...

Uuuuuu

ale przywiozłaś jakieś wino?
Wtedy Ty- wino, Ja -Kantri, Homek- wino i mamy imprezkę :P

aneczka pisze...

No pewnie, że przywiozłam :D Mało co się pod nim nie ugięłam...
Tylko, że część została w Wawie a ja nabrałam nawyku picia sobie troszeczki codziennie, więc nie wiem na ile jeszcze starczy zapasów ;P
A Kantri też już mam ^^

Anonimowy pisze...

Pfff

Inaczej mówiąc gardzisz MOIM Katri i skąpisz wina???

pff

aneczka pisze...

Nie, nie, mesedżem było "Trzeba się spieszyć z tą imprezą" ;)

Anonimowy pisze...

Nie powiem, kto wybył z Krk podczas ostatniego weekendu :P

aneczka pisze...

No ja nie wiem kto układał taki termin na imprezę? Ja już ze dwa miesiące temu wiedziałam, że 13go mnie w Krk nie będzie ;]

Anonimowy pisze...

A z tym nie do mnie :D

BP to nie ja :P

Prześlij komentarz