Natuś, zamawiałaś ostatnio posta o pkp, więc proszę ^^
Egzamin z certyfikatu japońskiego miał się odbyć w Warszawie, więc po raz kolejny czekała mnie wyprawa do stolycy. Nie tak znowu przykra, odkąd pojawiły się InterRegio ^^ Ale zbyt różowo być nie może, oczywiście. Jak jeszcze dwa tygodnie temu sprawdzałam połączenia z Krakowem to miałam w niedzielę rano dogodne IR, więc spałam sobie spokojnie. Całe szczęście przytomnie postanowiłam to potwierdzić w piątek i okazało się, że pociąg zniknął z rozkładu i został mi pośpiech o 4 albo ekspres za 8 dych :/ Całe szczęście moja awaryjna noclegownia jest przyzwyczajona do załatwiania wszystkiego w ostatniej chwili, z właściwym jej wychilloutowaniem, więc szybko przerzuciłam się na plan B i wyjazd w sobotę.
Okazało się, że mam IR o 18:50, dzięki czemu nie musiałam jeszcze kombinować z przesuwaniem lekcji. Przyszłam więc radośnie na dworzec, ale pani w kasie na zamówienie biletu zareagowała:
Przecież ten pociąg dzisiaj nie jedzie. Co?! WTF? Jak to nie jedzie, w rozkładzie był o.O Pani kazała mi sprawdzić tablicę i tam pociąg też był, więc okazało się, że miała złe informacje na karteczce. No co za burdel tu macie, siostry o.O A i tak mi się udało, bo w końcu tablicami na dworcach zarządza zupełnie inna spółka niż samymi pociągami. Że to wszystko jeszcze działa to jak dla mnie dowód na istnienie Boga ;]
Sam egzamin był koszmarny. Według mnie zaprojektowany nie dla ludzi tylko robotów. Między poszczególnymi częściami niby 20 minut przerwy, ale realnie poza salą tylko 5, bo reszta czasu potrzebna jest na rozdanie kart, wpisywanie numerków i przeczytanie instrukcji dotyczących egzaminu.
Rozumienie ze słuchu składa się między innymi z wybierania obrazka odpowiadającego słuchance. Oczywiście obrazki są na pierwszy rzut oka takie same i chwilę schodzi zanim człowiek się zorientuje, że jeden kwiatuszek ma równoległe listki a drugi nie, a w tym czasie słuchanka jest już w połowie. I jeszcze trzeba w międzyczasie zakreślić odpowiedź. Oczywiście nie ma mowy o powtarzaniu nagrania.
Gramatyka plus czytanie też dla cyborgów. Czytasz tekst, czytasz pytania i albo znasz odpowiedź albo nie, nie ma czasu na zastanawianie się.
Sam egzamin trwał 3h. Podejrzewam, że brytyjski byłby z półtora godziny dłuższy. Niech się schowają Advance i Profy dla ludzi, Nihończycy swoje certyfikaty przyznają tylko nadludziom.
Tyle z tego dobrego, że wreszcie mam wolne wieczory ^__^v Bo do mombu zamierzam już tylko dużo czytać, koniec z wkuwaniem gramatyki i znaków.
No i jak wróciłam wykończona z podróży to na progu mojego pokoju czekał na mnie czekoladowy Mikołaj ^^ Nie ma to jak dobrzy współlokatorzy ^^
Miałam w planie posta o japońskich spójnikach, ale chyba dam sobie z nim spokój ;]