5 października 2011

pranie

edit: przenoszę posta z wcześniej, bo większość ludzi go nie zauważyła, przyzwyczajona do ostatniej niskiej częstotliwości ;)
Jutro kolejna część Chin, mam nadzieję.

Zapomniałam o jeszcze jednym bardzo interesującym odkryciu. Pralki w akademiku używały jedynie zimnej wody, ale byłam pewna, że wynika to z oszczędności kierownictwa. Otóż nie! WSZYSTKIE pralki w Japonii piorą w zimnej wodzie. Próżno szukać na opakowaniach proszku informacji o temperaturze wody, reklamy również opierają się głównie na przekonywaniu o zapachu, a nie jak u nas, że nawet w niskiej temperaturze, wypiorą wszystko bez śladu.
Jedyny wniosek jaki można z takiego stanu rzeczy wyciągnąć jest taki, że Japończycy się nie brudzą. Co najwyżej mogą przesiąknąć jakimś zapachem izakayi, bo przecież o wydzielaniu samemu brzydkich zapachów nie może być mowy! A jeśli już, jakimś cudem, plama na ubraniu się pojawi, to pozostaje tylko je wyrzucić, innego wyjścia nie widzę.

Przez trzy dni pobytu u znajomej Japonki zaobserwowałam jeszcze jedną osobliwość: ręczniki pierze się tu po jednym użyciu. Po prysznicu czy kąpieli odwiesza się je na szafeczkę i rano wyciąga nowy. Hmm, pewnie w domach z babcią czy niepracującą żoną, które mają czas robić codziennie pranie, taki system się sprawdza...

0 komentarze:

Prześlij komentarz