23 czerwca 2010

podryw na wódkę

Eksploruję dalej Kraków. Po tym, jak odkryłam, że w miejscu wyimaginowanego dworku otoczonego haszczami jest stary cmentarz żydowski, na moim ulubionym placu w Krakowie stoi kolejne cudo sztuki nowoczesnej, a oznaczenia dróg wokół Krakowa są na wymarciu, dziś odkrywałam magię Podgórza i okolic oraz udałam się na Wianki, które z powodu powodzi odzyskały swój słowiański charakter.
O Wiankach będzie pewnie jakaś osobna, pochwalna notka, reszta będzie w foto-opowieści, a póki co o dzisiejszym przeuroczym wydarzeniu:
Idziemy z Homeczkiem podgórzańską ulicą i ledwo pan od owoców zachwalał, że truskawki słodsze niż dziewczyny, a tu zza pleców próbował nas poderwać mocno nieświeży robol: z wami dziewczyny to bym poszedł na sesję fotograficzną (oczywiście miałam w ręku nieodłączny aparat). Albo na wódeczkę, bo ja tu niedaleko mieszkam.
Podziękowałyśmy uprzejmie i dyskretnie przyspieszyłyśmy kroku :P Potem miałyśmy ubaw, ale teraz przyszła refleksja: jak my musimy wyglądać, że nas próbują wyrwać na takie teksty? :P:P:P


marazm 2010

2 komentarze:

homek pisze...

A widzisz maj dir, trzeba było iść z panem na wódeczkę. W końcu po Szwecji powinnam wiedzieć, że 'never say no to free alcohol'. A pan wyglądał na smakosza posiadającego trunki przeróżnej proweniencji :P

aneczka pisze...

Damn, a ile ciekawych rzeczy przy okazji można by się dowiedzieć... Menele zawsze mają ciekawe spostrzeżenia. Don't be hasty mister Meriadok.

Prześlij komentarz