17 października 2008

Firefly

Sezon serialowy się zaczął, ale dla mnie jest dalej raczej ogórkowy :/
Na 5 sezon Desperatek raczej nie mam ochoty, Ugly Betty też się zepsuła, tylko House trzyma równy wysoki poziom, ale zrobił się strasznie smutny :( Mam nadzieję, że to szybko minie. Lost się jeszcze nie zaczął, Dexter jest wtórny a wątki w Heroes wydają się jakoś niepozbierane, nieprzemyślane i ten Nathan ze swoim Bogiem... Grey's anatomy jest jeszcze ok, ale on akurat nigdy nie był wybitnie ambitny: ot, w sam raz do kotleta.

I w takim momencie wpadł w moje ręce Firefly.
Serial, od początku bojkotowany przez telewizję Fox: wstrzymywanie budżetu, ingerowanie w scenariusz, nieregularne emisje o późnej porze, był klapą dopóki nie ukazał się na dvd. Wtedy zyskał ogromną rzeszę fanów i miano jednego z najlepszych seriali sci-fi. Ja też dołączam do zachwytów: odkąd zobaczyłam Cowboy Bebop nie sądziłam, że kiedykolwiek uda się zrealizować tak rewelacyjne połączenie podróży kosmicznych z westernem. Firefly się udało ^___^ I do tego, podobnie jak CB, ma znakomitą muzykę.

Serial opowiada historię załogi statku Serenity, zajmującej się rozmaitymi zleceniami. Zazwyczaj nielegalnymi ;] To w większości outsiderzy, którzy nie mogą się wpasować w powojenny ład i świat rządzony przez totalitarny Sojusz. Wszyscy noszą się po westernowemu: kolty u pasa, skórzane spodnie, kapelusze ^^ Mamy pastora, byłego żołnierza, piękną kurtyzanę, genialnego lekarza, młodziutką dziewczynę mechanika (hihi, czyżby ukłon w stronę CB? Uwielbiałam Eda i jego dokooo desukaaaaa^^?) - istny tygiel.
A propos tygla, bohaterowie raz na jakiś czas wtrącali przekleństwa w jakimś dziwnym języku. Myślałam, że to coś wymyślonego, podobnie jak w SW. Dopóki ktoś nie powiedział xie xie* na przyjęciu *rotfl* - Hamerykanie nie powinni mówić w jakimkolwiek innym języku niż amerykański ;]
* "dziękuję" po chińsku

Dla mnie podstawową zaletą jest to, że serial skupia się raczej na bohaterach a nie na ich przygodach. Mamy tu bardzo ciekawą, przemyślaną i dobrze zarysowaną galerię postaci. Do tego świetne dialogi: inteligentne, z dużą dawką humoru i ironii. Oraz całkiem interesującą fabułę.

Gorąco polecam, tym bardziej, że Firefly to tylko jeden krótki sezon ;) [który kończy się raczej raptownie, bardzo żałuję, że nie będzie dalszego ciągu, bo raczej się na to nie zanosi. Ale jest jeszcze film pełnometrażowy :D ]

15 października 2008

bój o stypendium

To już nawet nie walka, to istna kampania październikowa. Bo inaczej nie da się nazwać chorego systemu przyznawania stypendiów na UJ.

No bo co z tego, że informacje co, jak, gdzie wiszą w gablotce od końca września a termin składania podań mija 20go, jak okazuje się, że lista rankingowa pojawi się dopiero 15 października (o czym dowiedziałam się 10go jak poszłam do sekretariatu po poświadczenie średniej)? Ale co to za lista skoro jedna już wisi w gablotce? Nie wiem. No w każdym razie przychodzę dziś poczytać tę listę i co? Lista dla japonistów będzie wywieszona jutro. Tylko nic to nie da, bo jutro dzień zamknięty dla studentów i żadnego zaświadczenia nie dostanę a w piątek muszę być w pracy. Powiecie pewnie, że wszak zostaje mi poniedziałek. No pewnie, mogłabym machnąć ręką na stówkę i nie iść do pracy, ALE poniedziałek to dzień zamknięty w biurze składania podań. Tak więc studencie, wszystko ładnie wygląda na papierze, ale ty masz tylko jeden dzień na złożenie podania.

Ale studia uczą przede wszystkim jak sobie radzić w trudnych sytuacjach i walczyć o swoje (czasem mam wrażenie, że moja alma mater dba wyjątkowo o rozwijanie moich umiejętności w tej dziedzinie), więc z promiennym uśmiechem wparowałam do sekretariatu i ubolewając nad tym, jak dużo pani Basia ma pracy, uzyskałam jej bezcenny podpis.
Na korytarzu dowiedziałam się, że potrzebuję jeszcze ksera dowodu. Całe szczęście, bo załatwiłam to po drodze. Więc na nic się zdały informacje w gablotce. Oczywiście.

I kiedy wydawało się, że jestem już prawie u celu okazało się, że w biurze trzeba się wpisywać na listę. Dzień wcześniej O.O Geez, skąd ja mam wiedzieć o jakiejś liście... No to się wpisałam i już miałam wizję odstania swojego w kolejce jutro (bo wiedza jaki ma się numerek bynajmniej nie przekłada się na wiedzę o której trzeba przyjść :/) kiedy okazało się, że ludzie z dzisiejszej listy już się kończą a do końca urzędowania została jeszcze godzina. Całe szczęście pani była wyjątkowo miła i zezwoliła jeszcze dziesięciu osobom na dopisanie się dzisiaj. Więc odstałam jeszcze z 15 minut i było po wszystkim.

A tego, czy stypendium dostałam dowiem się przed świętami (grudniowymi, of koz). Jak dobrze pójdzie...

30 września 2008

południowa stolica Polski, część 3

Do Łodzi ponownie przybyli maczeciarze i wielbiciele mordobicia wszelakiego. Mnie też nie mogło zabraknąć, tym bardziej, że znowu pokazywali film z moimi literkami ;)

Tym razem Homek załatwiła przewodnika po Łodzi, więc zwiedzanie wyglądało trochę inaczej niż ostatnio.
Dowiedziałam się gdzie jest knajpa Poniedzielskiego ^^

Zwiedziłam łódzkie kanały

I odkryłam kilka ciekawych towarów XD
Dla niezorientowanych: to jest napis 明るい未来 tylko źle włożono szybkę do tej lampy i wyszło odbicie lustrzane ;] ;] ;] No ale kto by się tym przejmował, w końcu liczy się to, że jest egzotycznie ;]

A przebieg maratonu był już tradycyjny: aaa, ufufufu, trzask, uuuu, nachore ooo, młaaaa, chlast, jeee i inne bogate znaczeniowo onomatopeje ^^ A oprócz nich przepyszne naleśniki, ciasta, Powróz Śmierci i obrady KATa. No i plakaty :D Od razu lepiej mi się śpi w otoczeniu skośnych chłopaków ;P

A w styczniu Stalin XD Moja się cieeeszyć ^____^

24 września 2008

mecha kucha

Nudzą mi się ostatnio powtórki znaków, więc zabrałam się za onomatopeje ^__^

Nihończycy mają ich kilka tysięcy i używają na co dzień w dużych ilościach. Generalnie są podobne do naszych, ale oprócz dźwiękonaśladowczych mają też takie opisujące stany.

Kilka naprawdę mnie rozbroiło ;] ale ogólnie jestem pod wrażeniem kreatywności i stwierdzam, że język polski jest pod tym względem wyjątkowo ubogi a trochę słówek tak bardzo by się przydało...

pecha kucha - rozmowa, w której nie ma za wiele treści. Takie sobie "ple ple"
gubi gubi - ktoś pije alkohol tak, jakby pił wodę; w dużych ilościach, kubkami.
gocha gocha - bałagan w szufladzie albo na stole
sara sara - coś suchego i miękkiego, najczęściej włosy; i ten stan wzbudza miłe uczucie
dosshiri - coś dużego i ciężkiego, co wzbudza zaufanie i spokój - idealne dla mojego taty ^^
zassari - zawalony robotą
beta beta - jedno z moich ulubionych ;] coś co się klei, przez co jest niemiłe; używane do olejów, miodu i par zakochanych obściskujących się bezwstydnie na ulicy XD
guzu guzu - kolejne ulubione ^^ Stan, kiedy nijak się nie chce czegokolwiek zaczynać. Na przykład guzu guzu siedzę sobie pod pierzynką w zimny poranek. No jakby stworzone dla mnie ^^
ukkari - to też dla mnie ;] ja na to mówię "zamotany" czyli takie coś jak się przed wyjściem lata w kółko i ciągle o czymś zapomina; albo jak mówi Nat: "człowiek-chaos" :D

Bardzo spodobało mi się też rozróżnienie śmiechów:

hahaha - zdrowy i donośny śmiech, raczej męski
hihihi - złośliwy śmieszek Czarnego Charakteru
fufufu - wesoły, cichy śmiech dziewczyny
hehehe - zawstydzony śmiech
hohoho - dystyngowany śmiech kobiety