27 kwietnia 2008

Łódź - południowa stolica Polski :D

czyli pokrótce o tym, jak wyglądał maraton filmów południowych :)

1. Połączenia z Krakowem są f a t a l n e. W jedną stronę pojechałam pociągiem i byłam na miejscu o 12, ale w drugą wracałam już pksem (co nie było takim złym wyjściem, zważywszy na to, że dworzec był 2 minuty od kina, bilet kosztował tylko 2 złote więcej niż kolejowy a na sensowny pociąg musiałabym czekać 9 godzin :/ I to na taki jadący z dworca na przedmieściach).
Poza tym zupełnie nie rozumiem idei dwóch dworców głównych, z których jeden (kaliska) jest oddalony o pół godziny spacerkiem od centrum a przez drugi w ogóle nie jeżdżą bezpośrednie pociągi z Krakowa.
2. Łódź jest niesamowicie przestrzenna, tak szerokich chyba nigdzie nie widziałam.
3. Piotrkowska jest przereklamowana - nic ciekawego a do tego środkiem "deptaka" jeżdżą samochody. A ta rozkopana ulica w centrum miasta ciągnąca się po horyzont mnie zszokowała.
4. Nie jestem typem, który jest w stanie radośnie spędzić 3 godziny w galerii handlowej, ale Manufaktura bardzo mi się spodobała. Z zewnątrz, znaczy się, bo zobaczyłam te słynne łódzkie przędzalnie (a przynajmniej budynki :P ). I mają tam bardzo wygodne pufy co krok, na których dobrze się drzemie :P
5. Najważniejsza rzecz: symbol przynależności do haremu :D

6. Międzynarodowe przymierze żon (bo z H. reprezentujemy dwuosobowy harem Yon-samy, niestety ja zdecydowałam się jednak na promowanie Kamala ;) ).

7. Sam maraton był bardzo udany, reakcje publiczności żywe i entuzjastyczne :D Ashok i Chatrapathi po raz kolejny ocalili Andhra Pradesh a Mathi i Aathi zdążyli wbiec na górę po tatusia ;) Sala kinowa była zapełniona mniej więcej w 3/4.
Niestety widać było, że filmy leciały z dvd, bo obraz był trochę rozmyty i jak bohater stał gdzieś na dalszym to nie było widać szczegółów twarzy, ale kto by się przejmował takimi szczegółami ;)
8. Ja wchodziłam za darmo jako sponsor :D Ależ było miło usłyszeć oklaski w kinie na widok stopki z własnym nickiem ^____^
9. Podsumowując: 10 godzin jazdy, 10 godzin w kinie, 2 godziny spaceru po Łodzi, 4 godziny w Manu. Jak wracałam autobusem i próbowałam trochę odespać to myślałam, że chyba się starzeję, bo zmęczył mnie ten maraton i że na następny chyba nie pojadę, ale teraz już nie jestem tego taka pewna :P Fajnie było :D

22 kwietnia 2008

wielki brat patrzy

Czego szukali ludzie, którzy trafili na bloga: :D

1. Yon-samy ^________^ BYJ prowadzi, z miażdżącą ilością 14 głosów XD

2. Najczęściej rzeczy związanych z Japonią:
- kami-samo
- tadaima
- japońskie emotki

czyli nudy, ale zdarzały się też ciekawe kwiatuszki:
- japonia śmieci
- nakrycie głowy japonia jak zrobić
- tajken zdjećia (zachodzę w głowę jakiego tajkenu ktoś szukał *lol*)

3. Ale najlepsze są randomowe wyszukiwania:
- szaruczek z kwiatami
- piosenka o cebuli - aż 2 głosy *rotfl*
- asia gajdek
- drewniane kółko i patyk
- teraz pan ma relaks (hihihi, to chyba moje ulubione)

20 kwietnia 2008

Może zamieszkasz w pudełku do butów?

- Może zamieszkasz w pudełku do butów?
- Czarujący pomysł


Od jakiegoś czasu tłumaczę fragment Pinball 1973 Murakamiego na seminarium. Nie powiem, dużo to przyjemniejsze od Lemona, którego wreszcie skończyliśmy. (Choć dr Sz miała ochotę poświęcić na niego jeszcze kolejne trzy godziny. Nasze zbolałe głosy protestu przekonały ją jednak, żeby dać sobie już spokój ;] ).

Tłumaczę z oryginału, posiłkując się tłumaczeniem angielskim i włos mi się jeży na głowie. To, na co sobie pozwala czołowy angielski tłumacz Murakamiego, woła o pomstę do nieba. Zgubione całe fragmenty zdań, zmienianie sensu, ba, pomyłki w podmiocie! Wierzcie mi, u Murakamiego to trzeba się bardzo starać, żeby podmiotu nie znaleźć.
Nie mówiąc o ewidentnych błędach rzeczowych: no żeby nie sprawdzić nazewnictwa pinballowego to trzeba być głąbem. Jak można z roto target zrobić lotto target albo nie posprawdzać nazwisk twórców poszczególnych modeli? No żałość, panie.

Celem pinballa nie jest wyrażanie siebie, ale bunt przeciw sobie. Nie ekspansja ego, ale jego redukcja. Nie analiza a subsumpcja. Więc jeśli zależy ci na wyrażaniu siebie, ekspansji ego czy analizie, będziesz narażony jedynie na bezlitosny atak migających lampek.
良きゲームを祈る。Have a nice game.

19 kwietnia 2008

symultanka

Mój szef zaskoczył mnie ostatnio pomysłem, że weźmie mnie na wykład o rodzajach pęknięć i spróbuję go symultanicznie przetłumaczyć na japoński o.O Próbowałam mu wytłumaczyć, że nic z tego nie wyjdzie, bo przecież ani słownictwa nie znam, ani nigdy nie robiłam takich tłumaczeń. Ale powiedział, że nie chodzi mu o wyniki tylko żebym sobie poćwiczyła i że jeszcze mi za to zapłaci. No to byłabym głupia gdybym odmówiła, nie?
No więc poszłam na ten wykład i byłam w szoku. Po dwóch tygodniach pracy naprawdę byłam w stanie dużo przetłumaczyć o.O Wiadomo, że nie wszystko, bo jestem dopiero na 3. rozdziale, ale i tak w porównaniu z zupełną nieznajomością tematu jeszcze 2 tygodnie temu rezultaty bezstresowego przepisywania przerosły moje oczekiwania O.O
Potem szybciutko skoczyłam na lekcję tamilskiego (pani zauważyła, że mnie ostatnio nie było - to chyba znaczy, że mnie lubi, nie? ^^ *jeej* ) i wróciłam znowu na agh. Stamtąd pojechałam tramwajem na Czyżyny, bo tam miał być wykład o komputerowym wspomaganiu badań mikroskopowych. Oczywiście tu poległam, bo pan zaczął od wstępu na temat historii fotografii a ja nawet po angielsku nie bardzo się na tym znam ;P

Jednak reasumując, jestem z siebie zadowolona. Wydawało mi się, że swoim mówieniem będę sobie zagłuszać wykładowcę, ale okazało się, że jestem w stanie automatycznie mówić i jednocześnie śledzić treść wykładu.

A na koniec dnia mój szef wysłał mi smsa, żebym mu napisała, ile czasu straciłam na dojazdy i oczekiwanie. Dobry pan, nie? Jeszcze mi za to zapłaci ^_____^

A dziś mam wolne (to chyba zresztą widać po aktywności na blogu ;P ) - rety, nigdy nie sądziłam, że wolna sobota może dać tyle radości..

redaktor aneczka

Jako ekspert od kina tamilskiego zostałam zaproszona ostatnio do przeprowadzenia w radiu dwugodzinnego, krótkiego wprowadzenia na ten temat. Wahałam się jakiś czas, bo nie znoszę wystąpień publicznych, ale zachęcona entuzjastycznym dopingiem znajomych pojechałam i nie żałuję :)
Początek był straszny, bo jednak się denerwowałam i trochę bełkotałam, ale potem jakoś poszło - przeprowadziłam subtelną promocję Kamala i innych interesujących filmów a w trakcie zdecydowaliśmy się na cykliczną audycję :D Mimo pospolitego ruszenia wśród fanek Południa nie byłam pewna, czy program w ogóle coś da, ale ze zdumieniem obserwowałam co zaczęło się dziać już następnego dnia: parę osób obejrzało Anbe Sivam i inne filmy Kamalowe, inni zaczęli z ciekawości sięgać po kino Południa.
Ach, naprawdę poczułam satysfakcję i motywację do działania dalej.

Ludzie mi mówią, że mam bardzo radiowy głos o.O Podobno miły i ładnie brzmiący. Coś mi się nie chce wierzyć ;]

A za tydzień zobaczę w Łodzi w kinie film ze swoimi napisami.
Praca społeczna czasami naprawdę się opłaca :D

Dam Duk podbija nowe terytoria

Mam na koncie kolejne ofiary zarażania Księciem *sesese* Kraków zawojował na dobre, teraz udał się do Łodzi, niedługo podbije całą Polskę a potem to już cały świat XD ;P
I choć nie mam już do końca wpływu na to, co się dzieje i jest mi ciut smutno, że nie mam już na teję monopolu to jednak z radością obserwuję postępującą ekspansję. I wszystkie zachwyty na forum bolly, w wątku do tej pory zarezerwowanym dla ochów i achów nad Bogami Południa ^___^ I wszystkie desperackie maile, w których się mnie oskarża, że chcę zabić zdjęciami, że nie można się wyrobić z terminami, bo do późna ogląda się Legend. Ufufu, moja się cieszyć\^O^/
I dziwnym trafem wszyscy od razu pytają czy jeszcze czegoś z Nim nie mam ;]

Sasuga Yon-sama, desune?^^

13 kwietnia 2008

Kto tu jest facetem?

Kto dziś przepychał rury, mimo że moi ukochani współlokatorzy od tygodnia siedzą w domu i łupią w Diablo? Tak, zgadliście. Aneczka, która w swój jedyny wolny dzień w tygodniu musiała udrażniać zatkaną od tygodnia umywalkę, całkowicie ignorowaną przez niektórych.
No cóż, bycie jedynym facetem na mieszkaniu zobowiązuje.

A teraz muszę się zabierać za durnego Remona, trzeci miesiąc z rzędu 0>_<0
Uch!

7 kwietnia 2008

moja pierwsza praca

Nie, nie z Biedronki ;P I nie w Biedronce ;]

Dostałam pracę przy opracowywaniu słownika... *tadam!* spawania :D
Siedzę sobie właśnie piątą godzinę i przepisuję zaiste fascynujący tekst o nukleacjach, sieciach krystalograficznych, obniżeniach kosztów produkcji, materiałach różnoimiennych, elektrodach spawania łukowego i innych wspaniałościach. Oczywiście po japońsku.

Mam nadzieję, że chociaż dostanę za to kasę ;P

Dzisiejszy post sponsorowała 体心立方格子 czyli budowa przestrzennie centryczna..

edit: Ojej, jednak dostałam wypłatę O.O No tego, że już w pierwszym dniu to się nie spodziewałam :D

6 kwietnia 2008

mały odkrywca

1. Jajka w Chinach sprzedaje się na... kilogramy! :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Jak to usłyszałam to dostałam takiej śmiechawy, że mało się nie zapowietrzyłam, próbując się uspokoić :D
A najlepsze jest to, że pan Chińczyk w ogóle nie mógł zrozumieć, czemu się śmiejemy :co_stracilam: Wyobrażacie sobie? "Proszę 70 deko jajek." :rotfl:

2. Koreańczycy potrafią zrobić dramę z happy endem o.O Taką, w której wszyscy są na końcu 100% szczęśliwi i żaden z głównych bohaterów nie umiera na raka/guza mózgu (no bo któryś poboczny to wiadomo, bez tego się nie da ;] ). A po dramie z Yon-samą to już się w ogóle tego nie spodziewałam ;P

3. Grzyb pojawia się na ubitych ziemniakach, stojących w cieple, po trzech dniach.
[Nie, to nie mój eksperyment naukowy. Mój współlokator zapewnia mi wystarczająco dużo takich atrakcji. Czekam jeszcze na koniec eksperymentu z olejem, który stoi pod oknem już od roku :/ ].

4. Japończycy mają osobny znak na "cynober" :) (朱色)Mała rzecz, a cieszy :D

5. Losty chyba są w stanie jakoś logicznie się skończyć ;] Na początku 4 sezonu w to nie wierzyłam, ale po 8 odcinkach jestem dobrej myśli ;)